– Potrzebuję wsparcia, bez was nie dam rady – napisał do mnie Paweł Huk, który do niedawna prowadził sierociniec w Kenii. Dziś jednak okazuje się, że miejscowe władze zamknęły placówkę, a nowa nie spełnia warunków, które wystarczałyby do normalnego życia.
Dom dziecka w Isiolo, który jeszcze do niedawna prowadził Polak Paweł Huk, został zamknięty, a ziemia, na którym stał, przeszła na własność skarbu państwa. Zrobiły to miejscowe władze, które w ten sam sposób chcą zagarnąć również drugą działkę, na której znajduje się nowy, niewykończony ośrodek.
Zgodnie z miejscową konstytucją, w razie zamknięcia ośrodka, wszystkie należące do organizacji nieruchomości przechodzą we władanie miejscowych władz (a właściwie miejscowych watażków). Tym chodzi jedynie o szybkie wzbogacenie się, bez patrzenia na dzieci, które zamieszkiwały sierociniec.
Nowy ośrodek, do którego Huk chciałby przenieść afrykańskie dzieci, nie jest w granicach administracyjnych Isiolo. W związku z tym pojawił się problem. Nowy ośrodek nie posiada żadnego wyposażenia. Dzieci znów śpią na ulicy.
Fragment petycji: Wsparcie dla ośrodka w Meru
Po otwarciu Organizacji Lokalnej w Meru powstaje nowy ośrodek. Chcemy odzyskać przedmioty, które należały do sierocińca w Isiolo, które teraz przejęło państwo. Tym dzieciom będą one bardzo potrzebne, spieniężone nie będą wiele warte. CZYTAJ WIĘCEJ
Paweł obecnie przebywa w ukryciu i nikt nie wie, gdzie mieszka. – To są ludzie, którzy mogą cię zabić – mówi o władzach Isiolo w rozmowie na Skype. Miejscowi, którzy upatrzyli sobie sierociniec i nową działkę, nie mają zamiaru dogadywać się z Pawłem, który stoi im na drodze do szybkiego wzbogacenia. Jak wspomina, podobna sytuacja spotkała miejscowego biskupa, który został zamordowany.
– Taki Don Kichot jak ja z nimi nie wygra – słyszę od Huka. Bez wparcia władz prowincji Meru, nie uda mu się uruchomić nowego sierocińca. Stawką w grze jest nowa działka, na której znajduje się niewykończony, przyszły sierociniec.
Polacy wspierający Pawła Huka przygotowali specjalną petycją, skierowaną do gubernatora, który jako jedyny może pomóc w otwarciu nowego ośrodka w Meru.
Liczymy na deklarację Pana Gubernatora, że będzie Pan działał na rzecz wsparcia naszego ośrodka, aby te dzieci nie znalazły się ponownie na ulicy. Pisemna odpowiedz z zapewnieniem wsparcia dałaby nam mandat do dalszego działania.