
Idiotyzm MEN-u jest bezkresny. Program wyrównywania szans polega na ty, że postanowiono wszystkich zrównać do najgorszego. Brawo!
Równamy w dół, proszę państwa. Już od przedszkola! A potem na dalszych etapach edukacji. Brawo MEN, brawo pani Szumilas.
W związku z tym, w wielu przedszkolach nagle musiały zniknąć zajęcia dodatkowe – bo osoby, które je prowadziły, pobierały za to pieniądze, a płacili rodzice. Były to najczęściej stawki rzedu 20-30 złotych za miesiąc od dziecka, czyli nieduże. Przedszkole miało umowę z taką osobą bądź firmą, a rodzice płacili przedszkolu za zajęcia dodatkowe. Kiedy okazało się, że rodzic jednak nie może płacić więcej niż 1 zł za każdą dodatkową godzinę, placówki z zajęć musiały zrezygnować – bo nie mogą wziąć pieniędzy od rodziców, a same nie mają na pokrycie takich kosztów.
Rozumiem fakt, że rząd chciał by przełamywać bariery między dziećmi z rodzin biednych i bogatych. Rozumiem, że tańsze opłaty, to ulga dla rodziców. Ale zupełnie nie rozumiem, czemu np. nie można by było pozostawić opłat za zajęcia dodatkowe takimi jakie były a rodziny biedne dofinansować. To bez sensu pozbawiać dzieci możliwości kształcenia a mowa, że mogą być finansowane przez przedszkole, jest po prostu żałosna. Wszyscy wiemy, że jest wiele przedszkoli, gdzie na prawdę oszczędnie wydaje się pieniądze i nie ma mowy o jakimś dodatkowym finansowaniu zajęć. Rządowa porażka.
Mam nadzieję że do końca września nastąpi zmiana i zmienią bzdurne zapisy, komu zależy na uwstecznianiu naszych dzieci. Zajęcia dodatkowe np. logopeda bardzo pomagały mojemu dziecku a teraz będzie konieczność samemu organizować takie zajęcie i do teg po godz. 17:00 gdzie dziecko jest już zmęczone, nie wspomnę o innych zajęciah rozwijających i poznawczych. To wszystko "idzie" nie w tą stronę co powinno i utrudnia tylko życie.!!!!
Rząd przeznaczył na ten cel dotacje, ale jak informują mnie pracownicy warszawskich przedszkoli, w efekcie sfinansowane – choć pieniędzy jeszcze nikt nie zobaczył – miałyby być dwie godziny zajęć dodatkowych tygodniowo dla każdej grupy w przedszkolu.
Tak , jasne za 1zł za godzinę anglista albo rytmiczka poprowadzi zajęcia. Ktoś kto to wymyślił jest totalnie oderwany od rzeczywistości. Zamiast 95% dzieci uczęszczających na takie zajęcia za 20-30 zł miesięcznie ,teraz tylko nielicznych będzie stać by robić to za 120-130 zł miesięcznie. To równanie szans ale w dół, wszystkim tak samo jak w komunie ,czyli wielkie NIC!!!
Załóżmy, że w przedszkolu jest nauczycielka ze znajomością angielskiego, który pozwala na naukę dzieci. Może swojej grupie może zrobić zajęcia, ale w przedszkolu jest 10 grup - kiedy ma je uczyć? Co za bzdura, ten rząd kompromituje się na każdym kroku!
Ministerstwo wyszło z przekonania, że taniej jest proste dzieci powykrzywiać pozbawiając je zająć sportowych, niż krzywe dzieci wyprostować. Brawo. Po co uczyć angielskiego część dzieci, lepiej nie uczyć ich wcale. A rytmika, co to w ogóle jest? Zabrać, zabrać, zabrać. No i teraz będzie tanio. Każdy dzieciak będzie miał równe szanse w gó..nie. Wiwat król! Wiwat sejm! Wiwat wszystkie stany!
Czy da się to obejść?
Mam nadzieję, że zajęcia dodatkowe wrócą niebawem do przedszkoli. Jako mama chcę mieć wybór. Ustawa pozbawia mnie tego. Pragnę, by dziecko rozwijało się poprzez uczestnictwo w zajęciach z rytmiki i angielskiego. Podpisałam się pod petycją broniącą owych zajęć i wszystkich rodziców do tego zachęcam. W nas w obecnej sytuacji siła !!!!
Te całe zmiany to jeden przekręt i odwrócenie uwagi. Mam 2 synów w przedszkolu. Przedszkole miało bardzo dobre warunki. W tym roku szkolnym gdyby było mnie stać od razu bym dzieci przeniosła. Pani prezydent Warszawy wymusiła zwolnienie 2 nauczycielek i 2 pomocy, innym obcięła pensje. Skończyło się tym że w maluchach czyli 3 lata i niecałe 3lata, w grupie 25 dzieci została jedna nauczycielka i jedna pomoc. Jak one maja położyć spać, mieć chwilę na poświęcenie dziecku czasu i kiedy nauczycielka ma zorganizować jakieś zajęcia dla dzieci. W porach posiłków przychodzą panie z kuchni- dobrze że jest ale mają zapędy na likwidację, oraz z szatni. Taka sama sytuacja w grupie 3,5 -4 latków. Jak dziecko ma się czegokolwiek nauczyć. Z tego co wiem były też ostre cięcia w innych przedszkolach w Warszawie. Jak dyrektorka ma zatrudnić osoby z kwalifikacjami na zajęcia dodatkowe.
W całym zamieszaniu o ustawę , zapomniano o dziecku. a to ono jest tu najważniejsze , to dla dzieci są placówki przedszkolne , to dzieci mają sie w nich dobrze bezpiecznie czuć , bawić miło spedzając czas . to dla dzieci są zajęcia dodatkowe , czyli stymulacja przez specjalistów z różnych dziedzin . dzieci chcą sie bawić raz tancząc raz lepiąc z gliny , a kiedy indziej siedząc na dywanie wiem to bo pracuje w przedszkolu. rodzice chcą żeby ich dzieci miały szanse na rozwój pod okiem specjalistów. a pani minister chce nam tego zabronić . niestety nikt nie pomyślał o dziecku a to ono jest najważniejsze.
Oczywiście, część rodziców popiera zmiany - i stosuje takie same argumenty, jak MEN. Jednak przeczesując internet takie wypowiedzi mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Zdecydowana większość rodziców jest po prostu na rząd wściekła.
Póki co jednak wygląda na to, że szał rodziców nie ruszy MEN-u. Rząd bowiem za każdym razem, jak mantrę, powtarza słowa o równości w przedszkolu. Na pytania czemu równość ma iść w dół, zamiast w górę, odpowiedzi nie ma.