Gdy dokładnie 10 lat temu, we wrześniu 2003 roku, stolicę odwiedziło 10 tys. protestujących górników, na ulicach rozgrywały się dantejskie sceny. Rannych było 40 policjantów.
Górnicy atakowali policjantów i obrzucili budynki petardami, kamieniami, wyrwanym z chodników brukiem, farbą, prętami, koktajlami Mołotowa, zapalonymi szmatami, gumowcami, rzucali i bili styliskami kilofów, konarami drzew. CZYTAJ WIĘCEJ
Gorąco było również w 2009 roku, gdy pod Pałacem Kultury pojawili się protestujący stoczniowcy: w ruch poszły petardy, podpalano opony, policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego.
Więc zamiast zjeżdżać się do naszego miasta, śpiewać "Barkę" i "Czarną Madonnę", wzruszać się Ojczyzną, śmierdzieć piwem, szczać po parkach, tłuc szkło i wyzywać od gestapowców policjantów, którzy zjechali tu z tych samych dziur co wy, zróbcie sobie ustawkę z rządem gdzie indziej. CZYTAJ WIĘCEJ
Związkowcy zapraszają warszawian
Zarówno poniedziałkowy list Hanny Gronkiewicz-Waltz, jak i wtorkowa konferencja prasowa, grają dokładnie na tych samych strunach: związkowcy protestując będą utrudniać życie zwykłym ludziom. Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ Solidarność, wyśmiewa jednak apel prezydent stolicy.
– Ze strony rządu nie było dialogu, więc niestety jesteśmy do tego zmuszeni – tłumaczy. Mieszkańców prosi o wyrozumiałość i jednocześnie zaprasza do przyłączenia się do protestów. A w najbliższych dniach okazji będzie co niemiara.
W środę odbędzie się aż sześć przemarszów, które spotkają się pod Sejmem: z Rakowieckiej i Miodowej ruszą związkowcy z Forum Związków Zawodowych, spod Ministerstwa Transportu i Ministerstwa Gospodarki pójdzie OPZZ, a Solidarność zbierze się pod ministerstwami Pracy i Skarbu.
Związkowcy w dniach 11-14 września protestować będą przeciwko rządowi Donalda Tuska, oskarżając władzę o brak dialogu społecznego, marginalizowanie Komisji Trójstronnej oraz ograniczanie wolności zgromadzeń.
Wśród postulatów są m.in.
- zmiana prawa o referendach ogólnokrajowych,
- wycofanie się z pomysłu elastycznego czasu pracy
- ograniczenie zakresu stosowania “śmieciówek”
- podwyższenie płacy minimalnej.
– Nigdy jeszcze w stolicy nie było takiej formy protestów – mówi o licznych przemarszach i kilkudniowych pikietach Bartosz Milczarczyk z warszawskiego ratusza. – Nie chcemy ograniczać niczyich praw do wyrażania swojej opinii, lecz pamiętajmy, że Warszawa to nie tylko instytucje, ale i zwykli ludzie, którzy muszą dotrzeć do pracy czy szkoły – mówi Milczarczyk, odrzucając jednocześnie pojawiające się w sposób oczywisty oskarżenia, że prezydent stolicy “troszczy” się o warszawiaków tylko z powodu referendum.
– Przykro nam, taka jest specyfika Warszawy. Tu zawsze były protesty – komentuje sprawę Marek Lewandowski i zapewnia, że organizatorzy dołożą starań, by manifestacje nie były dla warszawian i warszawianek zbyt uciążliwe. Podkreśla jednak, że zebranie w jednym miejscu 100 tys. osób nie ma szans nie powodować utrudnień.
Jutro znowu najazd demonstrantów na Warszawę. Koszmar, za każdym razem. Karetki stoją w korkach, ludzie tracą pracę, masakryczne zniszczenia... (...) Szkoda, że nie ma gdzieś za Piasecznem wielkiego placu protestacyjnego, gdzie można by było pikietować, lać się z policją, a rząd miałby ustawowy obowiązek siedzieć tam i w sprawie uczestniczyć, lub co najmniej się jej przyglądać/przysłuchiwać. Niech politycy ponoszą koszty a nie my! CZYTAJ WIĘCEJ
Zgoła inaczej do tej kwestii odnosi się Joanna Erbel, socjolożka i aktywistka miejska. Komentując list prezydent Warszawy argumentowała, że “czasami trzeba zapłacić cenę za bycie stolicą, zwłaszcza, że na co dzień to raczej jest przywilej”.
A co Wy uważacie na temat protestów w stolicy? Czy warszawiacy słusznie się nimi oburzają?