Warszawska Opera Kameralna ratuje się przed problemami finansowymi wprowadzając repertuarowe nowości, w tym operę o tożsamości płciowej na podstawie biografii Anny Grodzkiej. Z prawej strony już słychać głosy oburzenia, ale pomysłodawcy i sama zainteresowana pozostają niewzruszeni. "Nikt nie będzie dyktował, o czym ma być sztuka. Tożsamość płciowa to ważny temat" – twierdzą zgodnie.
Listopad 2014 – to wstępna data premiery opery o transseksualizmie, która powstaje specjalnie dla Warszawskiej Opery Kameralnej. Jak ujawnił na łamach "Co Jest Grane" (dodatek do "Gazety Wyborczej) dyrektor WOK Jerzy Lach, libretto napisze dziennikarz "GW" Piotr Pacewicz, muzykę skomponuje Antoni Komasa-Łazarkiewicz, a całość wystawi znany reżyser Michał Znaniecki.
"Ja sobie bardzo dużo obiecuję po tym tytule i myślę, że to też zbuduje nowy wizerunek WOK" – powiedział w wywiadzie Lach. Na sugestię, że tematyka transseksualizmu wzbudzi zapewne wiele kontrowersji, odparł: "Czy Grombrowicz, czy WItkacy do tej tradycyjnej, skostniałej Warszawskiej Opery Kameralnej pasują? Odpowiedź brzmi: nie. Tutaj więc mamy podobne pytanie".
"Promowanie taniej perwersji"
Na pierwsze głosy sprzeciwu nie trzeba było długo czekać. Michał Karnowski w artykule na swoim portalu protestuje przeciwko temu, że jednostka organizacyjna samorządu mazowieckiego wydaje pieniądze na cel "przekraczający granice przyzwoitości".
Dziwi się, że pozwala na to marszałek województwa Adam Struzik, który jako PSL-owiec deklaruje przywiązanie do chrześcijańskich wartości. Swoje zarzuty kieruje też pod adresem szefa PSL Janusza Piechocińskiego, którego "zawsze cenił za niechęć do wyrzucania pieniędzy publicznych w błoto".
"Nasz portal niedawno angażował się w obronie Warszawskiej Obrony Kameralnej przed likwidacją. Byliśmy przekonani, że 50-letnia historia tej instytucji jest zobowiązaniem do pracy dla dobra kultury polskiej. Zamiast tego mamy promowanie taniej perwersji i transferowanie publicznych pieniędzy do środowisk homoseksualnych i 'Gazety Wyborczej'. Choć działaliśmy z dobrą wolą, czytelników przepraszamy. Dziś widać, że lepiej by WOK został zamknięty" – pisze.
W podobnym tonie komentuje Marta Brzezińska-Waleszczyk z "Frondy":
Wskrzesić operę
Opera z Anną Grodzką to część akcji, która ma mieć dokładnie odwrotny skutek. Jerzy Lach po to został w ubiegłym roku nowym dyrektorem WOK, by tchnąć nowe życie w finanse i wizerunek tej instytucji. "Zmiany są konieczne. Musimy walczyć o naszą markę. (…) Poza tym od 25 lat grane są przedstawienia, w tej samej reżyserii, z tą samą scenografią, kostiumy się rozpadają. Tak naprawdę tylko wykonawcy się zmieniają, a to zdecydowanie z mało" – narzeka.
Czy opera o transseksualizmie będzie mocnym punktem tego nowego otwarcia? Trudno powiedzieć, bo ci, którzy nad nią pracują, nie chcą zdradzać szczegółów. – Chętnie opowiem, ale nie teraz. Trwają spotkania, konsultacje, ustalenia. Myślę, że za jakieś 4-5 dni będzie o tym więcej wiadomo – ucina Piotr Pacewicz.
Płeć w sztucem
Sama Grodzka w rozmowie z naTemat mówi, że początkowo zareagowała śmiechem na wiadomość o planowanej operze. – Uśmiałam się strasznie, kiedy o tym usłyszałam. Na początku myślałam, że to jakaś abstrakcyjna rzecz, ale okazuje się, że jest taka inicjatywa. Szczegółów jeszcze nie znam.
Jak twierdzi, sprawy tożsamości płciowej także w sztuce były zamiatane pod dywan, więc to bardzo odważny i potrzebny pomysł. – Artysta ma prawo takie tematy podejmować. Sztuka o transseksualizmie to dobry sposób, by ludzi z nimi oswajać, coraz więcej o nich mówić – zaznacza.
Posłanka przestrzega przed próbami cenzorowania artystów i dyktowania, czym mają się zajmować. – Nie do mnie, nie do pana, ani nie do prawicowych działaczy należy decyzja w tej kwestii. Od sztuki niech trzymają się z daleka – stwierdza.
Mnie najbardziej interesuje człowiek ze swoimi problemami egzystencjalnymi, więc mam nadzieję, że dyskusja wokół nie będzie spłaszczonym mówieniem, że to o Annie Grodzkiej.
źródło: "Co Jest Grane"
Opera o transseksualizmie – czemu nie? Pytanie tylko, w jaki sposób historia Anny Grodzkiej ma mówić o tożsamości seksualnej? W jaki sposób choroba (pamiętajmy, że transseksualizm nadal uznawany jest przez Światową Organizację Zdrowia za zaburzenie) ma traktować o normalności? I kolejne pytanie – kiedy w ramach wyciągania WOK z kryzysu dyrektor Lach zdecyduje się na operę na przykład o pedofilii? Przecież to również jakaś tożsamość seksualna...