Co łączy Madonnę, Brigitte Bartot, Vanessę Paradis i... Tomasza Karolaka? Gdyby nie ta ostatnia postać, można by powiedzieć, że wszystkie wyżej wymienione osoby są pięknymi i popularnymi kobietami, lecz jeżeli dodamy do tego zestawienia naszego radosnego Tomka, odpowiedź okazuje się zupełnie inna - diastema. Dla ludzi, którzy nie znają tego słowa, brzmi ono jak niebezpieczna, zakaźna choroba, albo mądry termin określający przynależność kastową. W rzeczywistości jest to tylko, a może i aż, charakterystyczna szpara pomiędzy zębami, która staje się coraz bardziej trendy.
Reklama.
Czy powyższy obrazek ma szansę stać się czymś więcej niż żartem i ktoś faktycznie ten londyński, „diastemowy” look, będzie chciał sobie sprawić? Może nie za pomocą śrubokrętu, ale w bardziej cywilizowany sposób? Moda od jakiegoś czasu obejmuje nie tylko włosy i paznokcie, ale także zgryz. Nie wiem czy w Europie istnieją ludzie, którzy są zdolni sztucznie wytworzyć sobie szparę między zębami, jednak modyfikacje zębów nie są żadną nowością w Japonii, o czym pisaliśmy kilka miesięcy temu.
Jakiś czas temu do kraju kwitnącej wiśni przyszła yaeba, czyli celowe wykrzywianie zębów, przez co uśmiech wygląda na bardziej dziecięcy i „uroczy”. Im bardziej krzywy zgryz tym lepiej. Zabieg, któremu poddają się Japonki w celu zyskania „idealnego” uśmiechu polega na założeniu specjalnych nakładek, przez które zęby wyglądają, jakby każdy rósł w inną stronę.
Szpeci czy upiększa?
Większość ludzi określa diastemę jako szpecącą, a z drugiej strony wiele gwiazd nie poprawiło sobie tej wady zgryzu, mimo że niewątpliwie je na to stać. Dlaczego? Bo to ich cecha charakterystyczna, czasem dodająca uroku, czasem wręcz przeciwnie, która sprawia, że są rozpoznawalne. Wyobrażacie sobie Madonnę lub Vanessę Paradis bez przerwy między zębami?
Diastema coraz częściej staje się zaletą, a nie wadą modelek, co widać dobrze w przypadku córki Micka Jaggera, Georgii May Jagger, bohaterki zdjęcia głównego. Łowcy z agencji modelek pozostają zgodni – gdyby nie diastema, jej twarz nie byłaby wystarczająco intrygująca, aby nadawała się na top modelkę. Charakterystyczną przerwą między zębami może się także pochwalić wiele modelek, między innymi Lara Stone, Abbey Lee Kirshaw i Monika Jagaciak.
Zaleta, nie defekt
Kiedyś diastema stanowiła kłopotliwy defekt urody, od jakiegoś czasu jest wyróżnikiem pozwalającym wybić się dziewczynom z tłumów na castingach i zrobić karierę. Niby wcześniej były znane medialne gwiazdy ze specyficznym rozstawem jedynek (Madonna i Vanessa Paradis), jednak modelkom znacznie trudniej zaistnieć w medialnej świadomości jako reprezentantkom odmiennego od dotychczasowego kanonu. Obecnie jest zupełnie odwrotnie.
Ugryź patologię
Z drugiej strony przysłuchując się temu, co mówią „zwykli” ludzie, diastema wciąż jest dużym kompleksem. Znajoma cierpiąca na tę „patologię zgryzu”, bo tak właśnie diastemę nazywają ortodonci, nie lubi się uśmiechać. Swoją szparę między jedynkami uważa za naprawdę dużą. – Przez nią miałam straszne kompleksy, na zdjęciach nigdy się nie uśmiechałam, albo starałam się ukryć moje nieszczęsne zęby. Jako dziecko miałam przypalane wiązadełko, pamiętam ból i straszny smród, a efektów nie było praktycznie żadnych. Teraz już się po prostu przyzwyczaiłam do swojego charakterystycznego zgryzu – dodaje z uśmiechem. Charakterystycznym.
Na sposoby są sposoby
Sposobów na pozbycie się problemu jest kilka. W młodym wieku można zdecydować się na fachowe przecięcie wiązadełka, natomiast kiedy jest już na to za późno najtańszym z nich jest wypełnianie ubytków specjalnym kompozytem. Do droższych rozwiązań należą koronki oraz aparat ortodontyczny. Niestety jak zwykle – im taniej, tym gorszy efekt. Kompozyt odbarwia się i odpada, przez co czasami bardziej szpeci niż pomaga w uzyskaniu odpowiedniego wyglądu. Ci, którzy nie mogą sobie pozwolić na koronki, nie mają żadnego "ratunku" przed kilkoma milimetrami dzielącymi ich jedynki.
Na szczęście gwiazdy uznające diastemę za swój wyróżnik i zaletę pomagają chociaż częściowo wyzbyć się kompleksów na jej punkcie.