O co można się kłócić? O porozrzucane skarpetki, o zbyt słoną zupę, słuszność poglądów lewicy, bądź prawicy i o... Kanta. Dramatyczny finał takiego sporu miał miejsce w Rostowie nad Donem. Dwóch Rosjan kłóciło się o "Krytykę czystego rozumu" XVIII-wiecznego niemieckiego filozofa. Stojąc w kolejce po piwo mężczyźni pobili się, a potem jeden z nich sięgnął po broń. Czy filozofia, traktowana przez większość społeczeństwa jako niepotrzebna, zakurzona i niepraktyczna nauka może jeszcze zafascynować zwykłych ludzi?
Na szczęście ową bronią okazał się pistolet na gumowe pociski. Padło kilka strzałów i trafiony uczestnik filozoficznej debaty trafił do szpitala z obrażeniami, które nie okazały się groźne dla życia.
Plusy?
Nie należy pochwalać przemocy, jednakże z drugiej strony, opisana wyżej sytuacja ma w sobie jeden plus – dyskutowano o filozofii. I nie w uniwersyteckich ławach, ani nie w telewizyjnym programie, nadawanym w tak późnych godzinach, że nikt go nie ogląda. Kant „pojawił” się na ustach najprawdopodobniej podchmielonych młodzieńców, w prozaicznych warunkach, w sklepie, podczas czekania na piwo. To tak dziwne, że aż zabawne – tak na pewno twierdzi także tysiące internautów udostępniających wiadomość o „kantowskim mordobiciu” jako zabawną ciekawostkę.
Kto dyskutuje?
Filozoficzne spory wśród osób wykształconych to już rzadkość. Stanowią one hobby niewielkiej grupki osób, mimo że dawniej były one dla ludzi piśmiennych na porządku dziennym. Przeciętni przechodnie zapytani na ulicy o Derridę, Woltera i Schopenhauera, może rozpoznają ich nazwiska, ale czy będą mogli o nich cokolwiek powiedzieć? Raczej nie, a powinni. Dlaczego obecnie zapomniano o tym, jak bardzo istotną nauką jest filozofia?
Do czego potrzebna jest filozofia?
- Zainteresowałem się filozofią, bo dała mi ona intelektualną strukturę, do której mogłem odnosić inne rodzaje wiedzy - odpowiedział mi Adam, mój znajomy, laureat Olimpiady Filozoficznej. Zapytany o to, czy filozofia stała się obecnie dziedziną niszową, w porównaniu z tym, jak było kilka wieków temu, mówi – Według mnie nie. Po pierwsze, filozofia była kiedyś o wiele szerszym terminem, pod który podchodziło wiele osobnych dzisiaj dziedzin. Dzisiejszy politolog byłby filozofem w dawnym tego słowa rozumieniu. Myślę, że przynajmniej w odniesieniu do całej populacji zawsze było podobnie, jedynie co, to nastąpiło rozprzestrzenienie i 'uzawodowienie' wyższej edukacji. To, iż wydaje się nam, że kiedyś było tylu filozofów, to chyba kwestia auto-selekcji próbki populacji, którą obserwujemy poprzez źródła literackie – dodaje Adam.
Nie jest źle? Mimo optymistycznych sądów o „próbce populacji”, istnieją według niego dwa prawdziwe problemy. Pierwszym jest pytanie, dlaczego współczesny intelektualista nie jest już filozofem, a drugim to, dlaczego filozofia sensu stricte wypadła z kanonu wykształcenia, świadcząc o plebeizacji edukacji. W zwykłych liceach faktycznie nikt filozofii nie uczy. Zdarzają jednak się lekcje w szkołach prywatnych i publicznych, pretendujących do miana szkół dla wybitnych jednostek.
"Nie filozofuj"
Ogół często gardzi filozofią. „Filozofem” nazywa się kogoś, kto ma skłonność do dywagacji i jest lekkoduchem nie potrafiącym zająć się czymś pożytecznym. Ludzi, którzy chcą studiować filozofię w wizji przyszłości automatycznie umieszcza się na kasie w McDonald's albo na hali w Makro, bo to przecież kierunek absolutnie bez perspektyw. Nie wszyscy jednak biorą to sobie do serca, i wielu podejmuje studia na wydziale filozofii. Studenci twierdzą, że to kierunek mocno przyszłościowy, ale przyszłość nie jest tak jednoznaczna jak w wypadku innych studiów, np. medycyny, czy kierunków technicznych. W końcu, czy ktoś zaprzeczy, że myślenie nie ma przyszłości?
"Nie chciałem dorosnąć"
Tomek Kaczmarczyk, który właśnie ukończył piąty rok filozofii, zapytany o to, dlaczego wybrał się na takie studia, odpowiada - Na pierwszym egzaminie, na tak zadane pytanie przez wykładowcę odpowiedziałem, że wybór spowodowany był tym, że nie chciałem dorastać. Każdy inny kierunek jakoś kształtuje, a tutaj co dwa miesiące można testować inny system na życie. Coś co na samym początku było tak atrakcyjne, teraz na koniec „odbija się czkawką”, trudno funkcjonować znając tyle różnych systemów i teorii, wiedząc, że każdy ma słabe strony i nie istnieje coś takiego jak możliwość wybrania najlepszego – opowiada.
Gimnastyka umysłu
Na pytanie o to, czy temat filozofii jest w stanie jeszcze jakoś zainteresować masy, poza takimi wybrykami jak wczorajszy, Tomek mówi, że nie powinna ona ulec „umasowieniu”, bo to zajęcie mocno intymne, indywidualne. Za to metoda filozoficzna, tak. - Historia filozofii to jedno, ale analiza, umiejętność kojarzenia informacji, wyciągania wniosków i kreatywnego ich stosowania, to jest to czego współcześnie wielu młodym ludziom brakuje, niezależnie od skończonego kierunku studiów - dodaje Tomek Kaczmarczyk.
Mój rozmówca twierdzi, że filozofia może tego nauczyć, jeśli stanie się gimnastyką intelektualną, a nie workiem z najróżniejszymi teoriami, których i tak przeciętny śmiertelnik nie jest w stanie zrozumieć bez rzetelnego przygotowania. Czy w momencie, kiedy staramy się naprawić w szkołach aspekt gimnastyki fizycznej, czyli wfu, zajmiemy się także gimnastyką umysłu?