– W przypadku kilku moich happeningów zdarzyło się, że granice dobrego smaku zostały przekroczone. Na przykład nazwanie obrazu jasnogórskiego "bohomazem" mogło wiele osób urazić. Wyciągam z tego wnioski na przyszłość i chcę zmienić formę – mówi w "Bez autoryzacji" poseł Ruchu Palikota Armand Ryfiński.
Z góry zapowiedział pan, że nie chce rozmawiać o publikacji "Uważam Rze" na temat problemów z ojcem. Niech pan powie tylko, czy ta sprawa będzie miała jakiś ciąg dalszy.
Armand Ryfiński: Biorę pod uwagę konkretne kroki w reakcji na artykuł, ale zastanawiam się też, czy jest jakikolwiek sens, bo to tygodnik tak mało wiarygodny, tak skompromitowany. Niestety, ewidentnie jest tak, że kiedy my jako partia planujemy nowe działania, to wszystkim sejmowym ugrupowaniom zaczyna się to nie podobać. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale proszę zauważyć, że kiedy nie ma zwyżki w sondażach, to tego typu sprawy nie wyciekają. A teraz nagle tak się dzieje.
Właśnie: sondaże. O zwyżce nie ma chyba co mówić, bo regularnie jesteście pod progiem wyborczym. Jako antyklerykalna twarz Ruchu Palikota czuje się pan za to odpowiedzialny?
Niezmiernie mi miło, że twierdzi pan, że ja mogłem mieć wpływ na sondaże, ale to jest informacja bardzo przesadzona. Antyklerykalizm czy idea świeckiego państwa nadal pozostają fundamentem programowym naszej formacji i nic się nie zmienia. Natomiast każda partia ewoluuje i się zmienia, dlatego po dwóch latach wprowadzamy kolejne grupy tematyczne, którymi chcemy zainteresować Polaków. To np. obszar służby zdrowia, edukacji, szkolnictwa, reformy emerytalnej. Dla mnie wszystko nadal jest spójne, nie ma odwrotu od antyklerykalizmu.
Z jakiegoś powodu byliście i jesteście postrzegani głównie przez pryzmat antyklerykalizmu.
No bo to media najczęściej podchwytywały kwestie światopoglądowe. My organizowaliśmy kongres gospodarczy w Krakowie, gdzie gościliśmy wielu znakomitych gości, ale w mediach o tym żadnych wzmianek nie było. Podobnie w latach 2010 i 2011 zrobiliśmy kilkaset spotkań pod tytułem "Gospodarka jest najważniejsza", które też nie doczekały się relacji w mediach. Problem w tym, że nie ma równego dostępu do przestrzeni medialnej, a kiedy Macierewicz czy Kaczyński rozpoczynają debatę, to natychmiast oddaje im się głos.
A co dalej z panem? Wciąż będzie pan stawiał na antyklerykalne happeningi?
Trudno powiedzieć, co się w międzyczasie wydarzy, ale buta i arogancja hierarchii kościelnej nie ulega stonowaniu. Coraz częściej widzę przejawy arogancji kleru, brutalnego ingerowania w każdą sferę życia Polaków, dlatego działalności antyklerykalnej na pewno nie zawieszą na kołku. Zmienię pewnie formą, bo nie ma sensu wyważać otwarte drzwi.
Czy ta zmiana formy oznacza, że żałuje pan jakichś swoich happeningów?
No tak, myślę, że w kilku przypadkach granice dobrego smaku zostały przekroczone. Ja to wiem. Jestem osobę myślącą i wyciągam wnioski, choć dostaję też wiele słów poparcia.
Nie, akurat tego nie, ale przyznaję, że nazwanie obrazu jasnogórskiego bohomazem mogło urazić wiele osób i przekroczyło pewną granicę. Natomiast ja jestem młodym politykiem, więc błędy, które popełniłem, mam nadzieję poprawić. A najlepiej niech to wszystko ocenią wyborcy.