Takiej makiety jeszcze nie widzieliście. Ma 20 metrów kwadratowych i powstawała przez blisko rok. Można na niej zobaczyć, jak dokładnie wyglądała Warszawa tuż przed zniszczeniem przez Niemców. Jest wielka, dokładna i widać na niej to, czego w stolicy już nie ma. My już widzieliśmy i przyznajemy – robi wrażenie. Możecie przekonać się o tym sami już od 30 września w stołecznym Teatrze Kamienica.
– Mieliśmy mnóstwo zerwanych nocy, aby zdążyć z wrześniowym terminem – opowiada nam Bogna Romańska. Twórcy przyznają, że najgorsza była pierwsza faza projektu. – Najpierw musieliśmy nauczyć się szukać odpowiednich zdjęć, dzięki którym mogliśmy odtworzyć miasto. Następnym zadaniem było wyliczenie proporcji tak, aby wszystkie budynki były dopasowane do siebie pod względem rozmiarów. Dopiero potem wzięliśmy się za prace plastyczne – tłumaczy Bogna Romańska.
Jak się okazuje, bardziej pomocny od konserwatora zabytków był internet. Dostęp do archiwalnych zdjęć wymagał dużo papierkowej i mozolnej pracy. Okazało się, że te same fotografie przedwojennej Warszawy można znaleźć właśnie w sieci.– W tej chwili jest tyle pasjonatów Warszawy, że w internecie znajdziemy wszystkie przedwojenne zdjęcia. Dlatego szkoda marnować czas na urzędy. No i od razu mówię, że nie oglądaliśmy filmu "Warszawa 1935". Woleliśmy sami odkryć to miasto – opowiada Michał Mroczka.
Co ciekawe, bardzo pomocne okazały się fotografie Luftwaffe sprzed bombardowania miasta. Autorzy makiety natrafili na nie poprzez album „Warszawa: ostatnie spojrzenie”. Są to zdjęcia lotnicze, które Niemcy wykonali w celu zniszczenia miasta. Naszym wrogom służyły do rozpoznawania najważniejszych budynków. Tymczasem autorom makiety pomogły odtworzyć miasto.
– Te zdjęcia były niezwykłym uzupełnieniem do fotografii, które znaleźliśmy. Są niezwykle precyzyjne. Dzięki nim z wielką dokładnością odtworzyliśmy dawny układ ulic. Sama byłam zaskoczona faktem, że była tak gęsta zabudowa. Na przykład taka aleja Marszałkowska wcale nie była tak ekspansywną ulicą, jaką jest obecnie – opowiada o swoich obserwacjach Romańska.
Sama makieta powstała ze zwykłego gipsu budowlanego. Jej autorzy do końca nie pamiętają ile go wykorzystali, ale mówią, że na pewno poszło ponad sto 15-kilogramowych worków. – Najpierw robiliśmy odlew budynku. W drugiej fazie rzeźbiliśmy fasady i następnie je malowaliśmy. Tamte budynki powstawały za pomocą rąk, nasze modele także. Oczywiście tu dokonaliśmy pewnej manipulacji. Ówczesny stan niektórych budynków na pewno był gorszy niż ten przedstawiany na makiecie. Gdzieś mogła farba odpadać, gdzie indziej tynki. Jednak nie mogliśmy być aż tak precyzyjni. Zajęłoby nam to zbyt dużo czasu – opowiada Mroczka.
Jeden z inicjatorów stworzenia makiety, właściciel Teatru Kamienica Emilian Kamiński nie krył zachwytów nad tym dziełem. W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że już teraz wielu varsavianistów je ceni. Mówił, że potrafią spojrzeć na dany budynek i opowiedzieć całą jego historię, czyli kiedy powstał, kto go stworzył i w jakich okolicznościach został zburzony.
– Były też pewne ciekawe konfrontacje, włącznie z mieszkańcami dawnej Warszawy – opowiada Romańska. – Pewna pani, która mieszkała tu przed 1939 rokiem powiedziała, że trochę nas poniosła fantazja z ulicą Królewską, gdzie ustawiliśmy tory tramwajowe. Powiedziała, że nigdy ich tam nie było. Postanowiliśmy raz jeszcze wszystko zbadać i wyszło na nasze. Jak się okazało na ulicy Królewskiej postawiono pierwsze szyny tramwajowe w stolicy – opowiada artystka.
Koncept stworzenia makiety powstał kilka lat temu. Kamiński, którego teatr mieści się w jednym z budynków, który przetrwał wojnę, chciał pokazać ludziom, co miasto straciło. Jednak trochę trwało zanim udało mu się znaleźć sponsora i odpowiednich wykonawców. Zamiarem pomysłodawcy było dokładne odtworzenie całego miasta, a nie ogólnego zarysu. Dlatego cały proces powstania makiety trwał niemalże rok. Mroczka nawet żartował, że przez ten okres makieta została jego dziewczyną.
– Pan Kamiński chciał pokazać jak Warszawa wyglądała w przededniu wojny, więc liczyła się dokładność. Myślał najpierw o architektach, ale ostatecznie postawił na nas. Architekci może i wykonują makiety, ale są one nieco inne. Oni robią je za pomocą najnowszej technologii laserowej. Nasze modele powstają za pomocą techniki używanej w latach 60-tych, czy może jeszcze starszej – mówi Mroczka.
Pytam się twórców, czy mają jakieś ulubione części miasta. Romańska od razu mówi, że była zachwycona modernistycznymi budynkami. – Widać było, że Warszawa miała pomysł na siebie. Rozwijała się w kierunku modernistycznym. To widać chociażby w przypadku Domu pod Orłami, który do 30 września ma pojawić się na makiecie. Zdecydowanie wolimy starą Warszawę, niż tą, którą zafundowano nam po wojnie – mówi Romańska.
Kamiński ma nadzieję, że dzięki swojej inicjatywie uratuje od zapomnienia fragment Warszawy, który po wojnie nie został odbudowany. – Kolejnym etapem będzie stworzenie programu edukacyjnego, który przywoła pamięć o latach świetności miasta, jego historii i będzie przypominał o nieistniejącej już zabudowie – mówi Kamiński, który zaznacza, że niewykluczona jest dalsza rozbudowa makiety. Do tego jednak potrzebny będzie sponsor.
Uroczysta prezentacja makiety, która jest dodatkową atrakcją nowego sezonu teatralnego odbędzie się 30 września.