Rząd Syrii zaakceptował plan pokojowy, który przedstawił mu specjalny wysłannik ONZ i Ligii Arabskiej, Kofi Annan. Problem w tym, że nie zgadza się na niego syryjska opozycja.
Kofi Annan, były sekretarz generalny ONZ, próbował przekonać zainteresowanych do swojego planu od lutego. O ile od początku miał wsparcie Zachodu, to Rosja i Chiny były bardziej oporne. W ostatnich dniach jednak nawet Moskwa i Pekin – wierni sojusznicy reżimu Baszara al-Assada – poparli propozycje Annana. Teraz przystał na nią Damaszek.
Plan Ghańczyka składa się z sześciu punktów i zakłada m.in. rozpoczęcie rozmów między rządem a opozycją, zawieszenie walk i nadzorowany przez ONZ rozejm, ewakuację rannych, uwolnienie więźniów, wpuszczenie do kraju dziennikarzy oraz organizacji humanitarnych i zniesienie zakazu demonstracji. - Zgoda syryjskiego kierownictwa jest pierwszym ważnym krokiem w kierunku zakończenia przemocy i rozlewu krwi – ocenił rzecznik Annana.
Do propozycji wysłannika ONZ, a zwłaszcza postawy Damaszku, bardzo nieufnie podchodzi jednak Syryjska Rada Narodowa. Jej członkowie zaznaczają, że to nie pierwszy raz, gdy al-Assad mówi o pokoju i negocjacjach, a jednocześnie bombarduje zbuntowane miasta. Dysydenci obawiają się też, że „opozycja”, z którą zechce rozmawiać rząd, będzie składać się z ugodowych polityków niezwiązanych z powstaniem.
Rano pojawiły się informacje, że konflikt w Syrii rozlał się nawet na terytorium Libanu. Syryjskie wojsko miało zaatakować partyzantów, którzy skryli się po libańskiej stronie granicy.
W weekend około 60 państw spotka się w Stambule z syryjskimi opozycjonistami, by pomóc ustalić im bardziej jednolite stanowisko.