Jetsonowie żyli w świecie naszpikowanym elektroniką. Nam jednak daleko do takiej rzeczywistości
Jetsonowie żyli w świecie naszpikowanym elektroniką. Nam jednak daleko do takiej rzeczywistości Fot: Zrzut z ekranu filmu "The Jetsons"

Jakiś czas temu do mojego brata wpadł kolega, który nie mógł wejść do własnego domu. Pomyślałem, że zapomniał kluczy i czekał aż ktoś wróci, by go wpuścić. Jak się okazało – problemem nie były klucze, a brak prądu. Nie mógł otworzyć drzwi, które otwierały się tylko na kartę. Tak więc nagle z powodu braku elektryczności ultranowoczesny dom przypominający statek ze Star Treka stał się dla właścicieli niedostępną twierdzą. Oj łatwo wtedy zatęsknić za mechaniką.

REKLAMA
Rodzice kolegi brata trochę się zagalopowali stawiając na wysoką technologię. Wybudowali dom w którym wszystko działa na pilot. Z jednej strony może być to marzenie każdego – wciskasz przycisk i otwierają się zasłony, klaszczesz i gasną światła. Wszystko fajnie, tylko, że wystarczy, iż zabraknie prądu i domownicy są bezradni niczym żuk odwrócony na plecach, który bez pomocy z zewnątrz nie może wstać.
Oczywiście widzę plusy takich kart. Zdecydowanie wygodniej jest korzystać z elektroniki, kiedy na dworze panuje siarczysty mróz. Zamiast drżącymi z zimna rękami przekręcać kluczyk, wystarczy przystawić karę. Mimo to zawsze dobrze mieć zabezpieczenie mechaniczne w postaci klucza. Prądu nie ma, ale przynajmniej można wejść do domu.
Mam wrażenie, że niestety ludziom zaczęło się wydawać, że żyjemy w epoce Jetsonów. To taka kreskówka o sympatycznej rodzinie z przyszłości mieszkającej w naszpikowanym elektroniką świecie. Choć wielu z nas marzy o takim życiu, to najnowsza technologia w naszym wydaniu ma swoje wady. Poza tym w niektórych sprawach z pewnością ustępuje mechanice.

Proszę mnie nie zrozumieć źle. Nie jestem żadnym wrogiem nowoczesnych technologii. Po prostu jestem zdania, że nie są one niezawodne. Czasami lepiej zdać się na starą sprawdzoną mechanikę – jest znacznie mniej awaryjna i nie jest tak zależna od prądu.
Problemy z elektronicznymi samochodami
Przykład? Nowoczesne samochody. Do odpalenia aut czasami nawet nie potrzebujesz kluczyka. Wszystko jest na guzik. Inne samochody odpalają po wyłączeniu immobilizera i przekręceniu kluczyka. Według producentów te nowoczesne rozwiązania mają uchronić auto przed włamywaczem.

Jednak nie zawsze elektronika chroni przed złodziejami aut. Zdarza się, że staje się ona piętą achillesową samochodu. Wystarczy sprawny haker, by złamać nawet najwymyślniejsze zabezpieczenia. Złodzieje aut już udowodnili, że włamywanie się do "bezkluczykowych" samochodów za pomocą małego urządzenia nie jest wcale trudne. W końcu nie muszą się martwić o omijanie dodatkowych mechanicznych zabezpieczeń.
Z drugiej strony wystarczy, że w pilotach, przyciskach zabraknie prądu i z tego błahego powodu nigdzie nie pojedziemy. Bo co z tego, że możemy kluczyk przekręcić skoro nigdzie nie ruszymy, a jeśli nie ma zamków na klucz, to do auta nawet nie wsiądziemy.
Oczywiście problemów mógłbym się doszukiwać wszędzie. Komuś może się rozładować telefon. Gdzieś indziej komputer może mieć awarię. Zdarza się. Jednak to nie są urządzenia, które zostały zelektronizowane tak jak samochody, czy domy.
Po prostu uważam, że nie jesteśmy Jetsonami i nie możemy sobie pozwolić na to, by całkowicie uzależnić się od elektroniki. Zresztą czysta mechanika czasami jest lepsza od elektroniki. Są żywe dowody w postaci mercedesów, które od 40 lat się nie psują. Nie ma w nich ani cząstki elektroniki i nigdy nie zawodzą. Tak więc: Viva Mechanika! Do diabła z Jetsonami!