"Jak zdobyć przyjaciół i zjednywać sobie ludzi?". "Obudź w sobie olbrzyma!". "Jak żyć? - bestseller o sztuce życia". Zamiast książek obyczajowych, reportaży, biografii coraz częściej sięgamy po podręczniki, które mają pomóc nam funkcjonować "idealnie", ułożenie. Czy naprawdę nie potrafimy już obyć się bez gotowego przepisu na życie?
Blondynka z metra
Przyczynkiem do napisania tego tekstu było spotkanie. Wzrokowe. W metrze. Dziewczyna siedziała naprzeciw mnie. Blondynka w niebieskiej garsonce. Wyglądała bardzo schludnie i elegancko, wysiadała przy metrze Służew, być może pracuje w jednej z pobliskich korporacji.
Czytała podręcznik. Ale nie taki szkolny. To podręcznik z bijącym z okładki tytułem: "Jak zdobyć przyjaciół i zjednywać sobie ludzi?". Autorem, to już sprawdziłem w internecie, jest Dale Carnegie. Treści (książki) nie znam. Nie wiem, czy chcę znać. Być może wyjdę na ignoranta, ale to nie ta konkretna pozycja jest tym, na czym chciałbym się skupić.
Półka w Empiku
By "poznać swojego wroga", zawędrowałem do Empiku. Doszedłem do szczelnie zapełnionego działu "Poradniki". Oprócz książek do gotowania, kilku poradników dla złamanych serc, były także te bliźniaczo podobne do książki, którą czytała pani w garsonce z metra. Wypisałem sobie na kartce kilka tytułów:
"Co cię blokuje? Uwolnij swój potencjał". "Sztuka bycia singlem". "Myślenie jest głupie. Jak mimo to działać mądrze". "Dzień dobry... I co dalej? Jak zmienić swój scenariusz życiowy, aby być szczęśliwym". Na koniec dwoje moich faworytów: "Obudź w sobie olbrzyma!" oraz poradnik z tytularnym pytaniem, które od jakiegoś czasu króluje w polskim społeczeństwie, czyli... "Jak żyć? Światowy bestseller o sztuce życia".
Jasne - podręczniki z rodzaju "obudzenia w sobie olbrzyma" czy "uwolnienia swojego potencjału" mogą mieć rację bytu w biznesowej grze. Tam, gdzie do zdobycia pieniędzy/kontraktu/stanowiska potrzebna jest mądra, przemyślana taktyka. Tam, gdzie psychologiczną zagrywką można uszczknąć coś dla siebie.
Artyści przyjaźni
Ale w życiu codziennym? Czy potrzebujemy mieć gotową receptę na to jak ZDOBYĆ przyjaciół? Czy naprawdę musimy ich zdobywać, uwodzić niczym Pick Up Artist niczego nieświadomą dziewczynę?
– Kiedyś takie mądrości, czy życiowe rady były przekazywane z pokolenia na pokolenie – mówi mi psycholog Katarzyna Wyszyńska, której przedstawiłem krótką listę "podręczników-recept". – Co także bywa w nich niebezpieczne to fakt, że te książki bardzo wiele obiecują. Obudź w sobie olbrzyma, uwolnij mentalność zwycięzcy – mówi Wyszyńska. I zaznacza, że to często kolos na glinianych nogach... – Nie mamy czasu i chęci słuchać siebie – dodaje.
Ja natomiast podzielę się swoim przemyśleniem: my nie chcemy słuchać siebie. Potrzebujemy gotowych recept, w twardej okładce, na ładnym papierze. Lekkostrawnego dania podanego na eleganckiej tacy.
A gdybym raz jeszcze spotkał blondynkę z metra, spytałbym, czy udało jej się zdobyć kilkoro przyjaciół? I czy oni wiedzą o tym, że zostali uwiedzeni gotowym przepisem prosto z książki? To już oczywiście – żarty.