To najprawdopodobniej Samantha Lewthwaite, żona terrorysty, który wysadził się w 2005 roku w Londynie, znana też jako "Biała Wdowa", stoi za atakiem na centrum handlowe w Nairobi. I choć islamski terroryzm kojarzy się nam raczej z brodatymi mężczyznami, 39-letnia Brytyjka nie jest jedyną kobietą, która znalazła się pierwszym froncie islamskiego terroryzmu. Podobnych przypadków było co najmniej kilka, a w niektórych terrorystki okazywały się nawet bardziej brutalne i bezlitosne niż terroryści.
Brzmi złowieszczo, ale pod tym pseudonimem ukryła się niewinna, jak długo sądzono, pani Lewthwaite – córka byłego żołnierza brytyjskiej armii, matka trojga dzieci. Aż trudno uwierzyć, że ta uśmiechnięta kobieta za zdjęcia była mózgiem zamachu terrorystycznego w kenijskiej stolicy Nairobi. Jednak wszystko na to wskazuje.
Samantha miała 17 lat, kiedy przeszła na islam. Wkrótce potem poznała starszego od niej o dwa lata Germaine'a Lindsaya, Jamajczyka, który od dziecka mieszkał w Wielkiej Brytanii. To on w lipcu 2005 roku razem z trzema innymi terrorystami wysadził się w londyńskim metrze zabijając kilkadziesiąt osób.
Początkowo Samantha mocno odcięła się od działalności męża i potępiła zamach. Została nawet objęta ochroną policji. Cztery lata po tych wydarzeniach przeprowadziła się jednak na północ Anglii, a potem zniknęła, by w 2012 roku pojawić się w Kenii. W tym miejscu kończy się historia Samanthy, a zaczyna historia "Białej wdowy". Brytyjce przypisuje się m.in. organizację ataków na kenijskie kościoły, udział w zamachu bombowym na bar, gdzie oglądano mecz EURO 2012 oraz planowanie innych akcji, które ostatecznie zostały udaremnione.
"Każda muzułmanka chce być jak nasza Biała Siostra. W imię Boga dołączymy do Ciebie" – napisała o "Białej Wdowie" anonimowa, ale popularna blogerka, którą cytuje w swoim tekście "The Telegraph".
"Dżihad Jane"
Niska (1,5 m wzrostu), niebieskooka blondynka spod Filadelfii zasłynęła jako organizatorka spisku przeciwko szwedzkiemu rysownikowi, który naraził się muzułmanom rysując psa z głową proroka Mahometa. "Dla mnie ona wyglądała jak typowa Amerykanka, która pracuje, ma wnuki. Nawet przez myśl mi nie przeszło, czym się zajmowała" – mówiła przy okazji sądowego procesu Coleen LaRose (tak nazywa się naprawdę "Dżihad Jane"), jej najbliższa sąsiadka.
LaRose siedzi teraz w więzieniu, ale kilka lat temu, kiedy po raz pierwszy została aresztowana, jej sprawa rozgrzewała media na całym świecie. "Blond oblicze terroryzmu" - pisano o niej często. Szeroko cytowano też internetowe wpisy jej autorstwa, w których deklarowała, że chce zostać męczennicą i że albo osiągnie swój cel, czyli zamorduje rysownika, albo sama zginie próbując to zrobić.
Lekarze uznali ją za niezrównoważoną psychicznie. Szczególnie przerażająca była jej determinacja i całkowite oddanie sprawie. "To będzie zaszczyt i wielka radość zabić lub umrzeć dla ciebie" - zwracała się do swojego internetowego chłopaka z Egiptu.
Potem zeznała: "Chciałam gdzieś należeć; przeszłam przez piekło, powinnam była umrzeć. A kiedy zaczęłam czytać o islamie, poczułam, że przeżyłam właśnie to. Czułam, że są silni, religijni, że to moi bracia. Pokochałam ich tak bardzo, że zrobiłabym dla nich wszystko, czego by zażądali".
Umm Anas
Sama mówi, że jest przygotowana na samobójczą śmierć, ale jej głównym zadaniem jest szkolenie innych kobiet, które, jeśli będzie taka potrzeba, wysadzą się w powietrze.
Jest działaczką radykalnego ugrupowania Islamski Dżihad działającego w Strefie Gazy, którego celem jest walka z "syjonistycznym okupantem", czyli Izraelem. "Izraelscy żołnierzy będą moim pierwszym celem, ale mogłabym zabić także cywilów, bo oni też okupują nasze ziemie" – wyznała szczerze w rozmowie z dziennikarzem BBC.
Ma ledwie 24-lata. Czeka, kiedy skończy się pokój między Hamasem i Izraelem, a wtedy będzie wiedziała, co robić. Wszystko ma dokładnie zaplanowane. Jeśli urodzi dziecko, odda je pod opiekę rodzicom. Nie powstrzyma jej nawet mąż, bo, jak twierdzi, zawierając małżeństwo wiedział, że robi to z potencjalną męczennicą.
"Wszyscy Palestyńczycy zostali stworzeni po to, by walczyć w imię Boga. Kiedy rzucamy w Izraelczyków kamieniami, oni się boją. Wyobraź sobie, co się stanie, jeśli w ich stronę polecą kawałki ciał" – powiedziała dziennikarzowi.
Mona Jaud Awana
Jej przypadek w styczniu 2001 roku zszokował cały Izrael. Ta 24-letnia wówczas Palestynka nawiązała romans z 16-letnim Izraelczykiem Ofirem Rahumem, a potem zaprosiła go na randkę i wystawiła palestyńskim ekstremistom. Chłopak zginął na jej oczach od kilkunastu strzałów z karabinu maszynowego. Następnie wspólnie ze współpracownikami zakopała jego ciało na przedmieściach Ramallah.
Wpadła, bo izraelskie służby odkryły internetową korespondencję. W lutym 2003 roku została skazana na dożywocie, a potem kursowała między więzieniami, bo sprawiała spore kłopoty, m.in. znęcała się nad współwięźniarkami (jedną z kobiet miała oblać gorącym olejem).
Muna to wyjątkowa terrorystka w tym gronie. W 2011 roku wyszła na wolność, po tym jak Hamas i Izrael wymienili się więźniami, a obecnie spokojnie żyje w Turcji. Odwiedził ją nawet sam prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas, co wywołało spore protesty ze strony Izraela.
Hoda Ben Amer
Hoda nie jest terrorystką, ale musiała się tu znaleźć, bo to właśnie do niej najlepiej pasuje określenie "diabeł w spódnicy". Libijczycy nazywali i wciąż nazywają ją "diabłem" w różnych konfiguracjach: "diabeł Kadafiego", "diabeł w kobiecej postaci", "libijski diabeł". Śmiało można powiedzieć, że obok obalonego dyktatora to ona przed rewolucją była w Libii najbardziej znienawidzoną osobą. Trudno się dziwić, bo historia jej dojścia na szczyt rzeczywiście jest wstrząsająca.
Był 1984 rok. Na stadionie do koszykówki w mieście Benghazi właśnie odbywała się pierwsze egzekucja politycznego przeciwnika Kadafiego. Miał zostać powieszony. Zgromadzeni tam ludzie płakali i krzyczeli z przerażenia, a przyjaciele skazanego prosili o łaskę. Na próżno. Mężczyzna zawisł, ale w pierwszych chwilach jeszcze skręcał się i kopał w powietrzu. Nagle młoda kobieta podbiegła do niego i zaczęła ciągnąć za nogi, by przyspieszyć zgon. To była właśnie Hoda Ben Amer.
Kadafiemu ta manifestacja lojalności spodobała się tak bardzo, że zaprosił ją do organizacji skupiającej komitety rewolucyjne. Potem dwukrotnie mianował ją burmistrzem Benghazi. Znana była z tego, że zawsze nosiła przy sobie broń i mawiała: "nie potrzebujemy gadania, potrzebujemy wieszania".
Tuż przed wybuchem rewolucji była jedną z najbogatszych osób w kraju. Dorobiła się właśnie dzięki pokazowi okrucieństwa sprzed lat. Dziś doskonale pamiętają o tym Libijczycy i pamiętać będą jeszcze długo, tym bardziej, że Hodę Ben Amer wciąż czeka proces (została aresztowana pod koniec 2011 roku).