"Zajmowanie się tą sprawą jest idiotyzmem" - pisze o tajnym więzieniu CIA w Starych Kiejkutach publicysta "Rzeczpospolitej" Igor Janke. - Może w takim razie zawieśmy Konstytucję i prawa człowieka na kołku - odpowiada Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Czy odsłanianie kulis wojny terroryzmem i ujawnianie przypadków stosowania tortur to dobry pomysł?
Przy okazji najnowszych doniesień "Gazety Wyborczej" i "Panoramy" dotyczących tajnego ośrodka CIA w Starych Kiejkutach, pojawia się pytanie, jaka właściwie powinna być reakcja mediów i społeczeństwa na wieść o tym, że Amerykanie na terenie Polski stworzyli eksterytorialne więzienie, gdzie torturowali terrorystów.
Nie wszyscy chcą bowiem dołączyć do chóru oburzenia na metody działań amerykańskich służb i na decyzję polityków SLD, którzy mieli zgodzić się na na stworzenie ośrodka w Starych Kiejkutach.
Wokół tej konkretnej sprawy zrodził się szerszy spór dotyczący tego, jak i czy w ogóle mówić o współpracy służb specjalnych zjednoczonych w walce z islamskich terroryzmem. Po jednej stronie są ci, dla których każdy przypadek łamania praw człowieka (a w tym przypadku zakazu stosowania tortur) powinien ujrzeć światło dziennie. Niezależnie od tego, czy są to dysydenci polityczni czy też zamachowcy z al-Kaidy.
Druga strona takich argumentów nie przyjmuje. Cel uświęca środki, a o tych nawet najbardziej brutalnych środkach nie powinniśmy publicznie dywagować - zdają się mówić.
O Kiejkutach ani mru mru
"Niezależnie od tego, czy tajne więzienia były w Polsce, czy ich nie było, powinniśmy jasno mówić, że zajmowanie się tą sprawą jest idiotyzmem" - napisał wczoraj Igor Janke, publicysta "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem sprawa ośrodka CIA w Starych Kiejkutach jest "trzeciorzędna" i nie powinniśmy przejmować się losem "ludzi, którzy chcieli wymordować nasze rodziny". Janke nie widzi też nic złego w tym, że terroryści byli przetrzymywani na terytorium Polski. "A gdzie niby mieli być przetrzymywani? Na Wieży Eiffla, by wrażliwi intelektualiści mogli sprawdzać, czy aby nie dzieje im się krzywda" - napisał.
Jeszcze dalej w swoich wnioskach idzie Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta i były główny specjalista w Komendzie Głównej Policji. - Naturalnie, że nie powinniśmy o tym mówić publicznie. To terroryści za wszelką cenę dążą do ujawnienia przypadków tortur. Te media, które publikują takie informacje, są po prostu przedłużeniem ramienia terrorystów - mówi naTemat.
Według Dziewulskiego islamscy ekstremiści najpierw wywołują wojnę z nienawiścią do zasad zachodnich demokracji, a potem głośno domagają się, by takie zasady stosować wobec nich. - Bo im właśnie o to chodzi, żeby wyciągnąć te elementy na światło dzienne. A ci, którzy mówią, że musi być ciszej o metodach walki z terroryzmem, są niestety uznawani za wrogów demokracji - dodaje.
Z tej perspektywy nadrzędną wartością staje się bezpieczeństwo państwa. Jeśli terroryści wyrządzają nam krzywdę, my mamy prawo zastosować zasadę "oko za oko". Oczywiście nie chwaląc się tym publicznie.
O Kiejkutach trzeba mówić głośno
Obrońcy praw człowieka w tym miejscu pytają jednak, jak mają się standardy demokratycznego państwa prawa do tego, że pod pretekstem wojny z terroryzmem zawiesza się obowiązywanie niektórych przepisów, na przykład tego zakazującego stosowanie tortur. Czy bezpieczeństwo państwa albo racja stanu powinny uzasadniać bezprawne działania?
- Był taki prezydent Richard Nixon, który mówił: prawo to ja. Ja podkreślam, że art. 40 Konstytucji mówiący o zakazie tortur ma charakter absolutny - stwierdza dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Kara śmierci na świecie ma się dobrze - setki, tysiące egzekucji
Zwolennicy takiego podejścia nie wyobrażają sobie, by terroryzm był jakimkolwiek uzasadnieniem dla nieprzestrzegania obowiązującego prawa. Bo taki prawny relatywizm mógłby spowodować, że kolejni rządzący swoje własne potrzeby będą realizować łamiąc przepisy, a potem zasłaniając się "racją stanu" czy "bezpieczeństwem".
"W naszym demokratycznym państwie, które jest członkiem Unii Europejskiej, władzom publicznym nie wolno tolerować tortur" - napisał dziś Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Między prawem a bezpieczeństwem
Kto w tym sporze ma rację? Powinniśmy milczeń, zatykać uszy i odwracać się plecami od sprawy tortur w Kiejkutach? Czy może mówić o tym głośno, krzyczeć i potępiać decydentów? Trudno przesądzić gdzie w tej sprawie leży złoty środek. Tajność współpracy służb specjalnych w wojnie z terroryzmem na pewno leży w interesie publicznym. Ale z tym interesem niewiele wspólnego ma jawne działanie wbrew prawu.
Wydaje się więc, że o Kiejkutach powinniśmy jednak mówić głośno. Tym bardziej, że tej sprawy nie da się już zamieść pod dywan. Przez lata byliśmy pytani o ośrodek CIA przez instytucje międzynarodowe, jak Rada Europy, czy komisja Parlamentu Europejskiego. Prawdy nie poznaliśmy, ale po kolejnych publikacjach jesteśmy coraz bliżej.