Eike Batista chciał zostać najbogatszym człowiekiem na ziemi. Od chwili, gdy wypowiedział te słowa stracił 99 proc. fortuny.
Eike Batista chciał zostać najbogatszym człowiekiem na ziemi. Od chwili, gdy wypowiedział te słowa stracił 99 proc. fortuny. Fot. JulianaCoutinho / bit.ly/xzvJNn / Lic. CC BY SA 3.0 / bit.ly/7w8Qxp

Eike Batista był lwem brazylijskiego przemysłu. Jego przedsiębiorstwa działające w branży wydobywczej i handlowej były warte około 34,5 mld dol. Biznesmen znalazł się na 10. miejscu w rankingu 100 najbogatszych ludzi świata i głośno mówił, że jego celem jest 1. miejsce. Nagle wszystko się rozsypało, a od wiosny 2012 roku jego firmy straciły 99 proc. wartości.

REKLAMA
Wielka kariera, wielkie pieniądze, wielkie ego i jeszcze większy upadek. Eike Batista, brazylijski biznesmen, był królem życia – dwa luksusowe jachty, trzy prywatne odrzutowce, willa za 30 mln dol. z McLarenem jako ozdobą w holu i ślub z supermodelką. Ale to już minęło – teraz jego codzienność to długi, negocjacje z wierzycielami i przekonywanie, że jest jeszcze szansa na uratowanie firm.
Na studiach zaczynał od sprzedawania polis ubezpieczeniowych, później handlował złotem i diamentami. W wieku 24 lat miał już pierwszy milion, ale jego działalności daleko było od przejrzystości. Podpity i zdenerwowany sprzedawca złota postrzelił go podczas transakcji w Amazonii. Kiedy zaangażował się w wydobycie metali i ropy zaczął zliczać kolejne miliony, a później miliardy. I żyć jak miliarder.
Ale na początku tysiąclecia zaczęły się pierwsze kłopoty – nieudana inwestycja w Grecji, narastająca fala protestów ekologów. Jednak nadal był na fali wznoszącej. Wiosną 2012 roku został 10. najbogatszym człowiekiem na świecie i jego zapowiedzi zajęcia 1. miejsca wydawały się całkiem realne. Ale jego pola roponośne okazały się znacznie mniej zasobne, niż wydawało się na początku. Inwestorzy zaczęli się odwracać od jego firm, a trend wzmogła depresja na brazylijskim rynku. Dzisiaj Batiście został 1 proc. tego, co miał półtora roku temu.