To była klasa komunijna, a ja o niczym innym bardziej nie marzyłam, jak tylko o białej sukience, wianku i prezentach etc. Zaufaniem i wpatrzeniem w księdza oraz wiekiem, tłumaczę jedynie fakt, że nie widziałam niczego złego w jego zachowaniu – mówi nam jedna z Czytelniczek, Magda Konstantynowicz. Ksiądz, który ją molestował, wciąż pełni czynną posługę.
Jak myślę o moich dzieciach w tym kontekście, to mi skóra cierpnie – wspomina Magda Konstantynowicz. Jak zaznacza, napisała do nas, bo obawia się, że ksiądz może wciąż pełnić czynną posługę. Nasza rozmówczyni zaznacza, że incydenty, o których opowiada, zdarzyły się dawno temu – w 1982 roku – ale chce i tak przestrzec innych rodzicow. Bo ksiądz Marian J., o którym mowa, wciąż pełni aktywną posługę w parafii w Busku-Zdroju.
— Ja zostałam wykorzystana w II klasie podstawówki. To klasa komunijna, a ja – tak jak wszystkie moje koleżanki – o niczym innym bardziej nie marzyłam, jak tylko o białej sukience, wianku i prezentach etc. Tym, zaufaniem i wpatrzeniem w księdza, oraz wiekiem, tłumaczę jedynie fakt, że nie widziałam niczego złego w jego zachowaniu – opowiada pani Magda.
Co ksiądz takiego robił? Przede wszystkim w oczy się rzucało, że dla chłopców był niemiły i agresywny. Dziewczynki zaś traktował najlepiej, jak się da. - Dla dziewczynek był jak dobry ojciec rozdający prezenciki z darów. Nigdy nie poskarżyłam się więc nikomu na jego zachowanie – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
— Brał dziewczynki na kolana, wkładał ręce pod majtki i obmacywał nasze genitalia – przypomina sobie pani Magda. - W III klasie ksiądz religii już nas nie uczył. Zniknął nagle i ja za nim tęskniłam. Temat wrócił do mnie po wielu, wielu latach i wówczas zdałam sobie sprawę z tego, czego padłam ofiarą – wyjaśnia.
Wówczas pani Magda zaczęła pytać szkolne koleżanki, czy też miały takie przejścia. Część z nich, jak się okazało, pamięta takie incydenty, część przypomniała je sobie pod wpływem naszej rozmówczyni, niektóre zaś wymazały te wydarzenia kompletnie z pamięci. - Jedna z koleżanek powiedziała o zachowaniu księdza mamie, ta zaś skonfrontowała to z księdzem. Oczywiście, wyparł się wszystkiego, a ona dostała burę za oszczerstwa. Koledzy z klasy po latach przyznali, że „było coś słychać” o zachowaniach księdza. Moja mama też to potwierdziła. Ale nikt z nami o tym wówczas, ani później nie porozmawiał – tłumaczy pani Magda.
Mimo traumatycznych przeżyć, które wróciły po latach, pani Magda sama ma teraz 4-letnią córkę. - Piękną, delikatną i łobuzerską jednocześnie, i bardzo, bardzo ufną. Za każdym razem, kiedy jakikolwiek dorosły mężczyzna (oprócz jej taty) bierze ją na kolana, ja truchleję. Skojarzenie jest jednoznaczne i momentalnie wyłania się z głębi pamięci – opowiada nasza rozmówczyni. Dlatego też przestrzega dzisiaj innych rodziców, by nie pokładali zbytniej ufności w księdzu.
Magdalena Konstantynowicz zadzwoniła zresztą do księdza, by samodzielnie się z nim skonfrontować. - Powiedziałam mu, że jestem jego ofiarą. Rzucił słuchawką – mówi nam pani Magda, która próbowała tematem zainteresować wcześniej lokalne media. Nie udało się. - Powiedziano mi wprost, że są układy, których woleliby nie narażać. A ja czuję potrzebę powiedzenia głośno, że ten facet skrzywdził dzieci i dalej oficjalnie pracuje w kościele – podkreśla nasza rozmówczyni.
Warto jednak zaznaczyć, że my nie mieliśmy żadnego problemu z regionalnymi mediami – swoją gotowość do współpracy w sprawie ewentualnej pedofilii tego księdza wyraziła m.in. największa lokalna redakcja, "Echo Dnia". Jak udało nam się również dowiedzieć w regionie, o księdzu mówiło się do tej pory różne rzeczy, ale nigdy nie było wśród nich posądzeń o pedofilię, czy to w stosunku do dziewczynek, czy chłopców.
Do samego księdza nie udało się dotrzeć. Zgodnie jednak z przesłaniem naszej Czytelniczki, informujemy o tym, że człowiek, który lubił dotykać małe dziewczynki, dzisiaj wciąż jest księdzem. I przygotowuje do komunii kolejne pokolenia drugoklasistów.