"Dziś już nikt nie robi prawdziwych domówek..." – narzekają młodzi ludzie. Nikt ich nie robi, bo... No właśnie, dlaczego? Głównie dlatego, że nie chcemy narażać się sąsiadom, boimy się ewentualnych strat i czasu zmarnowanego na sprzątanie całego mieszkania. Jest na to sposób. Rozkręca się biznes mieszkań wynajmowanych na 24 godziny. Płacisz, dostajesz kluczyki, bawisz się, a rano wychodzisz i nie interesuje cię wszechobecny bałagan. Proste, prawda?
Na pomysł, by wynająć mieszkanie "na chwilę" wpadła m.in. Anna, która na co dzień mieszka i pracuje w Londynie, a do Warszawy przyjechała na parę dni odwiedzić znajomych. Nocowała u swojej siostry. Nie chciała robić jej kłopotu, więc imprezę, którą zaplanowała specjalnie na swój przyjazd, zorganizowała w wynajętym mieszkaniu.
500 zł za wynajem i 500 za mandat
Telefon do agencji znalazła w internecie. Apartament widziała tylko na zdjęciach, ale i tak zrobił na niej bardzo dobre wrażenie. – Poprosiłam przyjaciół, by zamiast płacić za alkohol, czy jedzenie, którego i tak zawsze jest aż nadto, złożyli się ze mną na wynajęcie mieszkania – mówi.
Zaprosiła około 20 osób. Było głośno, hucznie, a po trzeciej w nocy wszyscy wyszli na miasto. Nie musiała sprzątać, przejmować się poplamionym dywanem, brudnymi naczyniami w kuchni, czy butelkami rozstawionymi po kątach. Po prostu wychodząc wrzuciła klucze do skrzynki pocztowej.
Za wynajem zapłaciła 500 zł. – Choć w sumie wyszło ponad tysiąc złotych. Sąsiedzi, którym przeszkadzała głośna muzyka, zadzwonili na policję. Musiałam zapłacić drugie tyle mandatu... – dodaje.
Najprawdopodobniej głośna muzyka i krzyki zza ściany dochodzą do nich noc w noc. Ewentualne mandaty mogą skutecznie odstraszać potencjalnych klientów, ale przecież możemy się na nie narazić również i w swoim mieszkaniu. W bezpośrednim sąsiedztwie mieszkaniu, w którym bawiła się Ania, znajduje się klasyczny przykład wynajmów krótkoterminowych, najczęściej na 24 godziny.
Mieszkanie... od kuchni
Biznes oparty na wynajmowaniu mieszkań na imprezy prowadził Patrick Pieta z firmy zajmującej się wynajmem nieruchomości "L***". W rozmowie z naTemat opowiedział, na jakich zasadach funkcjonuje "szybki wynajem". – W sporej części opiera się na zaufaniu, bo bywa tak, że z wynajmującym nie widzimy się w cztery oczy. Klucze do mieszkania czekają na niego w recepcji budynku – mówi.
Tam najemca je odbiera (czekają na niego od 15) i może rozkoszować się mieszkaniem. Ale tylko do godziny 15 następnego dnia. Wtedy kończy się "doba hotelowa". Jeśli ktoś nie wyszykuje się do tego czasu, będzie musiał dopłacić ok. 50 zł. – Wszystko dlatego, że do mieszkania wchodzą sprzątaczki. Muszą przyszykować mieszkanie na przyjście kolejnego klienta. Pościel, świeże ręczniki – wylicza.
Jakie wygody możemy zastać w takim mieszkaniu? – Wszystko to, co w czterogwiazdkowym hotelu. Darmowy dostęp do Wi-Fi, plazmowe telewizory, elegancki salon, schludną i nowoczesną łazienkę – mówi. Po wyjściu wystarczy wrzucić klucz do skrzynki pocztowej. – Gdyby coś było nie tak, zawsze chroni nas wcześniej ustalona i wpłacona kaucja – dodaje. To może być 300 zł, ale i dwa tysiące - w zależności od luksusu mieszkania.
Blok jak hotel
– Chyba najlepszym takim przykładem są Platinium Towers. Dwa wieżowce, które w zasadzie funkcjonują jak... hotel – mówi Jerzy Węglarz z firmy Home Broker. – Oczywiście są tam mieszkania, w których właściciele mieszkają na stałe. Ale w dużej mierze Wieże składają się właśnie z takich "mieszkań na 24 godziny" – dodaje. Stoją przy ulicy Grzybowskiej w Warszawie, więc w samym centrum.
Węglarz przyznaje, że to świetne rozwiązanie dla tych, którzy chcieliby zorganizować, np. wieczór kawalerski, czy panieński. – Budynki są tak zlokalizowane, że w każdej chwili można wyrwać się do klubu. Z tego, co wiem zainteresowanie jest naprawdę spore – zaznacza.
Wieczór panieński w wynajętym mieszkaniu zorganizowała moja kolejna rozmówczyni, Sylwia. – Moje koleżanki zjechały się z całej Polski. Nie chciałam, by każda z osobna musiała wynajmować pokój w hostelu, a w ten sposób załatwiłam im, oprócz imprezy, także nocleg – opowiada. Dodaje także, że wynajmując mieszkanie na dobę pozbyła się kłopotu, który zawsze towarzyszy dzień po sporej imprezie. – Nie musiałam martwić się bałaganem, czy ewentualnymi szkodami, po prostu wyszłam z domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi – dodaje.
"Po alkoholu młodzież nie baczy na nic"
Patrick Pieta z krótkookresowego wynajmu już jednak zrezygnował. Przyznał, że pod względem finansowym był to całkiem dobry interes, ale wyniszczający psychicznie.
– Wspólnie w firmie ustaliliśmy, że rezygnujemy z tej "gałązki" biznesu. Dużo było przy tym zachodu. Dziesięć młodych osób zrzuca się po 50 zł na mieszkanie, bawią się, a potem... Szkoda mówić – twierdzi i wylicza szkody. – Po alkoholu młodzież przestaje zważać na cokolwiek, zwłaszcza wiedząc, że mieszkanie nie należy do nich, i że zabawa wcale nie wyjdzie tak drogo. Kiedy na drugi dzień rano sprzątaczki wchodziły do środka, łapały się za głowę – dodaje.
Pieta przyznaje, że co większych rozrabiaków musiał ocucić zabraniem kaucji. – Czasem blokowaliśmy konta naszych klientów nawet na dwa tysiące złotych. Choć - w skali zniszczeń - to często bywało i tak za mało... – kończy.
Biznes się kręci Biznes się jednak rozwija - znaczy to tyle, że nie wszyscy klienci są aż tak pozbawieni elementarnej kultury, a i wynajem mieszkania nie musi być tak drogi, jak np. w Platinium Towers.
W internecie roi się od ogłoszeń. I tych, którzy takie mieszkania wynajmują, i tych, którzy wynająć by je chcieli. Na popularnym serwisie Gumtree jest ich ponad tysiąc. Ceny zaczynają się od 130 zł za jedną noc aż do około tysiąca. Mieszkania są najróżniejsze, ale głównie mieszczą się w eleganckich, nowo wybudowanych apartamentowcach. Mechanizm jest prosty - prócz osób fizycznych, mieszkania w nowoczesnych blokach (kilka bądź kilkanaście) wykupują firmy trudniące się wynajmem. I zarabiają na nich.
Lokalizacja? Głównie centra wielkich miast - Poznań, Warszawa, Kraków, Trójmiasto. Wszędzie tam, gdzie chcą się bawić młodzi ludzie.
Sprawa z jednej strony rozwiązuje kłopot z "domówkami", za którymi wszyscy się stęsknili. Z drugiej jednak - nie ukrywajmy - jest bardzo kłopotliwa dla sąsiadów, którzy noc w noc muszą mierzyć się z balangowiczami tuż za ścianą. Ciekawe, czy oni też twierdzą, że "dziś już nikt nie robi prawdziwych domówek...".