Bogaci ludzie miewają dziwne pomysły. Dowiódł tego brazylijski milioner Chiquinho Scarpa, urządzając uroczysty pogrzeb… swojego bentleya. Warta 310 tysięcy funtów limuzyna miała spocząć pod ziemią, by stać się "nieśmiertelną" i służyć swojemu panu po jego śmierci. Uroczystość, na którą zaproszono dziennikarzy, okazała się jednak być happeningiem, podczas którego Scarpa zauważył, że większość ludzi grzebie o wiele cenniejsze rzeczy, np. serca, nerki czy wątroby. Milioner zachęcał więc wszystkich do skończenia z tym "marnotrawstwem" i zostania po śmierci dawcą organów.
W połowie września 66-letni Chiquinho Scarpa zaczął informować na Facebooku o zbliżającym się pogrzebie swojego bentleya. Milioner, wzorując się na faraonach, chciał pochować limuzynę na terenie swojej posiadłości, by móc nią podróżować po swojej śmierci. Jego pomysł szybko zdobył rozgłos, ściągając na siebie falę krytyki. Wielu komentatorów było bowiem oburzonych rozrzutnością krezusa, który, jak się zdawało, chciał dokonać bezsensownej destrukcji tak cennego auta.
Scarpa postanowił jednak dotrzymać słowa. Na terenie jego ogrodu wykopano dół, do którego, na oczach zaproszonych dziennikarzy, zjechała limuzyna. Kiedy samochód stał już na dnie "grobu", Scarpa rozpłakał się, wstrzymał ceremonię i zaczął przemawiać.
– Ludzie potępiali mnie, ponieważ chciałem pochować bentleya. Jednak w rzeczywistości większość ludzi grzebie coś o wiele cenniejszego niż mój samochód. Grzebią serca, wątroby, płuca, oczy, nerki. To absurd. Tak wielu ludzi czeka na przeszczep, a wy pochowacie wasze zdrowe organy, które mogłyby uratować wiele żyć. To największe marnotrawstwo świata. Żadne bogactwo nie jest cenniejsze od organów, ponieważ nic nie jest bardziej cenione niż życie – oznajmił Scarpa.