
Warszawa szykuje się na otwarcie kolejnego centrum handlowego. "Plac Unii City Shopping", które ma zostać otwarte w najbliższą sobotę, zachwyca ponoć nowoczesnym designem - w środku i z zewnątrz. Ale "Plac Unii" z city shoppingiem łączy właściwie tylko nazwa. To kolejne gigantyczne centrum handlowe, które wyrosło w centrum stolicy. Dlaczego największe polskie miasta nie dorobiły się - na wzór europejski - zakupowych arterii w stylu Oxford Street w Londynie?
REKLAMA
Szklany dach na wysokości 25 metrów, 90-metrowa wieża z rewelacyjnymi widokami, pięć kondygnacji, elewacje obłożone płytami z czarnego granitu... A w środku - część biura i handlowa. A w niej popularne butiki: Cubus, Zara, Deni Cler, Massimo Dutti, Stradivarius, Samuel Fashion Concept, Liu Jo Furla, Marella, Schaffa Shoes, Home & You, Empik, iSpot, Cava... Do tego kawiarnie, restauracje, eleganckie miejsca, w których można się posilić - tak właściciele "Plac Unii City Shopping" zachwalają nowo powstałe centrum handlowe.
Kolejne w ścisłym centrum stolicy. "Plac Unii" dołącza do innych stołecznych gigantycznych centrów handlowych, m.in. Złotych Tarasów, Arkadii, czy oddalonych nieco od Śródmieścia, ale nie stojących na przedmieściach Blue City, Galerii Mokotów czy Panoramy.
Polacy centra handlowe pokochali i chcą je mieć na wyciągnięcie ręki. Podmiejskie outlety, galerie handlowe, czy ogromne hale zaaranżowane na sklepy są w Polsce nielicznymi wyjątkami. Większość z nich - niczym świątynie, do których pielgrzymuje się kilka razy w tygodniu - budowane są w śródmieściach największych polskich aglomeracji.
To zupełnie inny model zakupowy niż ten, który znamy z miast europejskich. W Berlinie, Amsterdamie, Budapeszcie, Rzymie, czy Nowym Jorku. Tam - w porównaniu do Polski - gigantyczne centra handlowe, malle, powstają na obrzeżach miast. I tam całymi rodzinami jeździ się na weekendowe zakupy. Centra miast zarezerwowane są na zakupowe uliczki. Klimatyczne, ciągnące się wzdłuż bądź przecinające najpopularniejsze ulice. Można tam i posilić się dobrym obiadem, wypić kawę, i zrobić zakupy - niekoniecznie u najdroższych projektantów. I przede wszystkim pospacerować w miejskiej atmosferze.
Paryż: Rue Rivoli
Paryżanie, by zrobić spore, rodzinne zakupy, muszą wyjechać na obrzeża. W centrum stolicy Francji kupuje się i wypoczywa spacerując wśród alejek i uliczek typu Rue Rivoli. A centra handlowe są tam dość... osobliwe. Sklepy nie są oddzielone żadnymi działami - w jednej chwili jesteś w jednym sklepie, robiąc kilka kroków dalej wchodzisz do następnego. Wygląda to niczym hala targowa. Można się pogubić.
Amsterdam: Kalverstraat
To jedna z trzech ulic, obok Haarlemerstraat i Nieuwedijk, zamkniętych dla ruchu samochodów. W sumie tworzą cztery kilometry sklepów. I tych ekskluzywnych, i z "tanią tandetą" - jak określają ją ci, którzy Amsterdam odwiedzili.
Budapeszt: Vaci Utca
Deptak i zarazem chyba najbardziej znana ulica Budapesztu. Znajdująca się w centrum miasta i biegnąca równolegle do Dunaju, usiana licznym restauracjami, kafejkami oraz ekskluzywnymi sklepami.
Rzym: Via del Corso
Centralna ulica przechodząca przez starożytną część Rzymu. Ze względu na swoją ciasnotę, Via del Corso stanowi jedną z najbardziej zakorkowanych ulic miasta. To wzdłuż niej znajdują się sklepy najbardziej obleganych marek - m.in. flagowy sklep Zary. Oprócz tego także Diesel, Calzedonia, Camper, czy GAP, ale także sklepy z pamiątkami.
Swoje uliczki ze sklepami ma także Berlin (od stacji Hackescher Markt odchodzą alejki pełne sklepów, czy cała dzielnica Prenzlauer Berg), czy Londyn (wspomniana już słynna Oxford Street - ponad 300 sklepów, najbardziej ruchliwa arteria handlowa w Europie, czy Covent Garden). Wszędzie tam można nie tylko robić zakupy, ale po prostu pójść na miejski spacer i podziwiać architekturę centrum miasta, czyli kamienice, małe uliczki, skwery.
W Warszawie na razie próżno szukać podobnych zakupowych promenad. Wyjątkiem jest Nowy Świat i ulica Mokotowska, choć ta ostatnia zarezerwowana jest dla topowych projektantów i najdroższych restauracji.
Właściciele "Plac Unii City Shopping" próbowali wpisać się w scenerię znaną ze stolic europejskich. Choć nie mieliśmy okazji być w środku, wiemy, że z pewnością nie przypomina on żadnego z powyższych przykładów. Być może jest efektowne, designerskie, nowoczesne, ale wciąż to centrum handlowe. Moloch, których Warszawa ma już sporo.
Warszawa i nie tylko. Plaga centrów handlowych opanowała właściwie całą Polskę. Wyrastają jak na drożdżach. Kraków (Plaza, Kazimierz), Gdańsk (Bałtycka, Morena), Wrocław (Magnolia). Niemal wszystkie (jeśli nie wszystkie) większe miasta mają ich po kilka. Czy na swój sposób "zabiją" lokalny handel i urok zakupów wśród miejskich uliczek i alejek?
