– Nigdy nie mówiłem, że nie wrócę do polityki – mówi nam Roman Giertych. A jego powrót był zresztą już bardzo blisko. Romana Giertycha u swego boku widział Jarosław Gowin, z którym świetnie rozumieli się podobno w wielu kwestiach. Jednak kres współpracy szybko przyniósł sondaż zamówiony przez byłego ministra sprawiedliwości, z którego wynika, że... Roman Giertych niestety nie ma dziś już żadnej politycznej wartości.
Niby od wielu lat Romana Giertycha w polityce nie ma, a jednak wydaje się jakby wciąż był w niej ważnym graczem. Nie ma tygodnia, by były wicepremier i minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego nie komentował gdzieś najważniejszych wydarzeń. Teraz woli jednak podkreślać, że jest po prostu zwykłym mecenasem, który od czasu do czasu być może reprezentuje dość niezwykłych klientów. Często związanych z rządzącą Platformą Obywatelską. Niby jest bezstronnym ekspertem, ale prawie za każdym razem zdaje się sugerować, że prawdziwej polityki nie opuścił na zawsze.
Medialny, ale...
– Nigdy nie mówiłem przecież, że do tego świata nie wrócę. Pytanie tylko, kiedy ten dzień nadejdzie – przyznaje popularny mecenas w rozmowie z naTemat. Jednocześnie Roman Giertych zaprzecza, by ten moment miał nadejść wkrótce. Choć od dłuższego czasu mówiło się, że tak ma właśnie być. Szansą na powrót do wielkiej polityki dla byłego wicepremiera miało być oderwanie się od Platformy jej radykalnie prawicowej frakcji z Jarosławem Gowinem na czele.
Dziś mecenas Giertych zaprzecza, by kiedykolwiek szukał tam swojej szansy. – Bardzo szanują ministra Gowina. Dlatego też tak chętnie i stanowczo popierałem go w walce dotyczącej związków partnerskich. Nie oznacza to jednak jeszcze, że z tego powodu wracam do polityki – przekonuje.
Ludzie z najbliższego otoczenia Jarosława Gowina są nieco bardziej rozmowni na temat tego, dlaczego "jeszcze" za wcześnie na powrót Giertycha. Jarosław Gowin podobno bardzo liczył na współpracę z Romanem Giertychem, jednak oprócz przeznaczenia godziny dla Polski, pewnego dnia poświęcił także trochę grosza na... sondaż badający wartość transferu Giertycha.
Nie zaszkodzi, ale i nie nikomu nie pomoże
I jak informuje nas jeden z bliskich współpracowników byłego ministra sprawiedliwości, na tym ten polityczny romans dwóch popularnych konserwatystów się skończył. "Roman zostaje na ławce rezerwowych" – miał uznać Jarosław Gowin. Według wspomnianego prywatnego sondażu, Roman Giertych nawet dla konserwatywnego elektoratu nie ma dziś bowiem żadnego większego znaczenia. Może nie zaszkodzi nowej sile na prawicy, ale jego nazwisko nie wnosi też już żadnej zdobyczy punktowej.
Roman Giertych dziś zaprzecza jednak, by cokolwiek na ten temat było mu wiadomo – Nie brakuje mi czasów spędzonych w polityce. Dziś jestem maksymalnie skupiony na moim obecnym zajęciu – przekonuje. – Jednak wiem, że każdy etap w życiu ma swój koniec – podkreśla.
Innego zdania jest jednak politolog dr Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, drzwi do świata wielkiej polityki są dziś dla Romana Giertycha solidnie zamknięte. – On z pewnością jest wciąż sporo warty medialnie. W końcu jest bardzo rozpoznawalnym człowiekiem. Dlatego też wciąż jest stałym gościem stacji telewizyjnych. Jednak w prawdziwej polityce sama popularność nie wystarczy. Tu ważne jest także zaufanie elektoratu i skojarzenia, które z daną osobą się natychmiast rodzą – tłumaczy.
Gowin szuka ludzi gdzie się da?
– Giertych jest wciąż znany, ale na pewno nie jest osobą wywołującą przede wszystkim pozytywne reakcje. Stąd też bardzo dziwi mnie, że Jarosław Gowin w ogóle brał możliwość takiej współpracy pod uwagę. To każe bowiem przypuszczać, że sondował gdzie się tylko da i odchodząc z Platformy Obywatelskiej zupełnie nie miał pomysłu na to, skąd pozyskać nowych sojuszników. Takich, którzy mogą dać mu jakieś wymierne korzyści, czyli kojarzących się wyborcom bardzo dobrze – stwierdza dr Jabłoński.
Zdaniem eksperta w dziedzinie marketingu politycznego, w takich przypadkach szkoda nawet funduszy na sondaże. – Nie trzeba magicznej kuli, by ocenić polityczną wartość osób, które dały się poznać jako niezwykle radykalne. Oni prawdopodobnie nigdy wielką sympatią społeczną po prostu cieszyć się już nie będą – tłumaczy. Bo Polacy nie lubią radykalizmu i nawet ci, którzy publicznie się z tej radykalnej ścieżki nawrócili mają nikłe szanse, by przekonać do siebie społeczeństwo.
– Skoro Jarosław Gowin potrzebuje sondażu na temat każdego potencjalnego współpracownika, to obawiam się, że wkrótce zamówi badanie sondujące opinie jego potencjalnego elektoratu nawet na temat samego Jarosława Kaczyńskiego. Ciekawe co mu wtedy wyjdzie... – podsumowuje politolog.