Na Twitterze Polacy kolejny raz udowodnili w niedzielę, że cisza wyborcza zupełnie ich nie obchodzi. Zamiast informować się o wynikach referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz po prostu opowiadali sobie o ilości... grzybów w koszyku.
Surowe kary grożą tym, którzy złamią ciszę wyborczą. Ta obowiązywała w całym kraju także w związku z wynikami i danymi na temat frekwencji warszawskiego referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Podobnie, jak podczas wielu innych głosowań w ostatnich latach internauci kolejny raz zadrwili jednak z przepisów. I znaleźli łatwy sposób, by przekazywać najnowsze informacje na temat kluczowej dla rezultatu niedzielnego referendum frekwencji.
Tym razem hasłem służącym do uniknięcia odpowiedzialności za złamanie ciszy wyborczej okazało się... grzybobranie. I tak na Twitterze przez całą niedzielę internauci prześcigali się najpierw w spekulacjach, a potem przekazywaniu przecieków dotyczących frekwencji.
Nietrudno się domyślić, iż autorzy takich wpisów donoszą po prostu, że frekwencja wynosi ok. 20 proc. Podobnie, jak ci, którzy natychmiast te dane analizowali.
Przez cała niedzielę na Twitterze trwa więc także gorąca dyskusja nad sensownością utrzymywania przepisów i zabezpieczających je surowych sankcji dotyczących ciszy wyborczej, która okazuje się po prostu fikcją.
W czasach internetu i mediów społecznościowych cisza wyborcza stała się czymś anachronicznym. Jedyny jej pozytywy skutek jest taki, że wzmaga literacką kreatywność w społeczeństwie. Jak napisać, ażeby nie podpaść PKW, ale żeby komunikat był jasny i czytelny dla odbiorców. CZYTAJ WIĘCEJ