– Nie popełniliśmy błędów w kampanii, ale nasze hasło wyborcze z literą "W" ludzie odczytali, tak jak odczytali. Nasza intencja była inna, tyle że niewielu to kupiło – mówi w "Bez autoryzacji" poseł PiS Jarosław Sellin.
"Trzeba powtórzyć referendum" – pisze dziś "Gazeta Polska Codziennie". Zgadza się pan?
Jarosław Sellin: Myślę, że to jest pomysł nie do zrealizowania, aczkolwiek nie zmartwiłbym się, gdyby tak się stało. Nieprawidłowości przy referendum są faktem. Jeśli Donald Tusk na kilka dni przed głosowaniem powiedział, że każdy, kto pójdzie na referendum zagłosuje przeciwko obecnej władzy, to w sposób oczywisty naruszył jawność wyborów. To była przecież opinia najważniejszego polityka w Polsce. Były też sygnały o presji na urzędników - oczywiście anonimowe, bo ludzie się boją.
A co gdyby referendum powtórzyć? Wynik byłby inny?
Proszę zwrócić uwagę, że sondaże pokazywały, że 20-30 proc. tych, którzy chcą zagłosować, jest przeciwko odwołaniu Gronkiewicz-Waltz. Okazało się, że poszło 5 proc.. Wniosek jest prosty: wygląda na to, że dużo ludzi zostało, bo się przestraszyło.
Można się zgodzić z oceną, że wezwania premiera i prezydenta do nieuczestniczenia w referendum były niedemokratyczne. Ale czym się różnią od postawy Jarosława Kaczyńskiego, który przy okazji referendum w Łodzi także zachęcał, by mieszkańcy zostali w domu?
Różnica jest oczywista, bo prezes Kaczyński nie pełnił wtedy żadnej funkcji państwowej, nie był wzorotwórczym politykiem. Po drugie, to była odpowiedź na pytanie, czy on jako mieszkaniec Łodzi poszedłby na referendum. Tutaj mamy prezydenta i premiera, którzy wprost nawołują do niebrania udziału.
Ale chyba deklaracja Kaczyńskiego też była wzorem dla części mieszkańców.
Nie, bo on wtedy nie pełnił ani funkcji premiera, ani prezydenta. Każdy decyduje sam. Obywatel ma prawo nie chodzić na referendum, ale ci na najwyższym szczeblu nie mogą wzywać do takiej postawy.
Po referendum wśród komentatorów pojawiły się głosy, że PiS popełniło błędy w kampanii, m.in. ten z literą "W". Pan takie błędy dostrzega?
Nie, moim zdaniem wykonaliśmy właściwie swoją pracą. Nie zgadzam się z tym, że włączenie się partii politycznej było błędem, nie rozumiem oskarżeń o upolitycznienie referendum. Jeśli chodzi o hasło wyborcze, to oczywiście zauważyłem to, że ludzie tak to odczytali, jak odczytali. Nasza intencja była inna, tyle że niewielu to kupiło. Nie jestem w stanie tego udowodnić, ale uważam, że nasze zaangażowanie spowodowało, że frekwencja byłą wyższa. Bez nas pewnie byłoby około 20 proc.
Jeśli nie ma błędów, to nie będzie też konsekwencji personalnych? Spekuluje się o odejściu rzecznika PiS Adama Hofmana.
Decyzje były raczej podejmowane w sztabie warszawskich posłów, a nie wyłącznie przez Hofmana. Jeśli ktoś inny dostrzega błędy, to niech wyciąga konsekwencje. Ja takich nie widzę.