– Ciągle staram się sobie wytłumaczyć, skąd się to bierze, że warszawskie środowiska lewicowe i prawicowe w sprawie referendum mówią jednym głosem – dziwi się w "Bez autoryzacji" Andrzej Halicki, poseł PO z Warszawy. Jak twierdzi, popierający referendum w końcu powinni przejrzeć na oczy i zorientować się, że za całą tą akcją stoi szef PiS Jarosław Kaczyński.
Jacek Poniedziałek, artysta Artur Żmijewski, Ryszard Bugaj, Kinga Dunin – m.in. te osoby podpisały się pod listem zachęcającym do udziału w referendum. Jest pan zaskoczony?
Nie, bo każda osoba publiczna ma prawo wyrażać swoje poglądy, a osoby znane, jak np. artyści, są też w pełni uprawnione do przekazywania swoich uwag i ocen. Dziwię się im tylko, bo to cale zamieszanie wokół referendum dzisiaj przybrało już bardzo wyraźny i prawdziwy kształt. Widać, że inicjatorem i ojcem chrzestnym tego pomysłu jest Jarosław Kaczyński. A on przecież nie ma żadnego pomysłu na Warszawę. Kandydat z tabletu prof. Piotr Gliński nie jest poważną propozycją.
A dziwi pana, że w sprawie referendum jednym głosem mówią warszawskie środowiska lewicowe i prawicowe?
Właśnie ciągle staram się sobie wytłumaczyć, skąd to się bierze. Bo owszem, na początku rzeczywiście ta inicjatywa wydawała się samorządowa, budowana od prawa do lewa, łącząca niezadowolonych. Ale szybko okazało się, że za tym stoi polityka i ci warszawiacy zostali oszukani. Referendum straciło charakter oddolny, tym dyryguje bezpośrednio Kaczyński. W jakimś sensie wykorzystał zarówno Piotra Guziała, jak i tych, którzy popierają ten pomysł.
Czyli Jacka Poniedziałka i sygnatariuszy listu?
Oczywiście. O ile wcześniej oni wszyscy się nie zorientowali, to uważam, że teraz powinni zauważyć, kto za tym wszystkim stoi i wycofać swoje wsparcie.
Porozmawiajmy o wewnętrznych konfliktach w PO. Sławomir Nitras zrezygnował ostatnio z kierowania szczecińską Platformą, bo ma dość "drobnych cwaniaczków" w partii. Jak pan to ocenia?
W ogóle nie rozumiem, co on ostatnio wygaduje: zaatakował OFE, potem PO i własne struktury. Nie znam szczegółów, ale skoro tyle czasu był tam liderem, no to co: nagle się obudził, przetarł oczy i swoich kolegów nazywa cwaniaczkami, wyzywa od najgorszych? Nie tylko nie podzielam jego opinii, ale wydaje mi się, że najzwyczajniej w sieci stracił szacunek i autorytet wśród własnych kolegów. Wyalienował się, także dlatego, że nie mieszkał w Szczecinie.
Nie tylko w Szczecinie PO ma problem. W Warszawie w najbliższą sobotę będziecie wybierać nowego szefa struktur. Ponoć trwa ostra rywalizacja między urzędującą na tym stanowisku Małgorzatą Kidawą-Błońską a Marcinem Kierwińskim. To prawda?
Nie ma mowy o jakichś nieczystych chwytach, współpracujemy zgodnie, łącząc różne poglądy i środowiska. Jutro mamy zjazd powiatowy i rzeczywiście decyzje tam podjęte zdecydują, w jaki sposób będziemy pracować w kolejnym wyborczym roku. Ja powiem tylko, że z bardzo dużym uznaniem współpracuję zarówno z posłanką Kidawą-Błońską, jak i z posłem Kierwińskim, który jest głównym sztabowcem i organizatorem akcji w związku z referendum.
Jakie są szanse na to, że poseł Kierwiński zostanie nowym szefem warszawskiej PO? Jak słyszę, to by oznaczało, że Grzegorz Schetyna odbierze z rąk Donalda Tuska stolicę, bo posłanka Kidawa to "człowiek" premiera, a Kierwiński Schetyny.
Mogę powiedzieć tylko, że to jest decyzja, którą podejmiemy spokojnie na zjeździe, bez żadnych złych emocji. Musimy wybrać osobę, która będzie pewnie zarządzała tą dużą strukturą w nadchodzącym, bardzo ważnym dla partii, czasie.