Reklama.
"Postulat, żebyśmy zarabiali więcej, brzmi miło, ale mocno pachnie populizmem" – pisze o zarobkach Polaków dziennikarka ekonomiczna Joanna Solska. Dalej jednak przekonuje, że za tym, byśmy zarabiali więcej, są ekonomiczne argumenty. - Od kilku lat nasze zarobki wcale nie doganiają zarobków w innych krajach UE – podkreśla Solska.
Otóż w 2012 r. udział wynagrodzeń w produkcie krajowym brutto Polski wynosił zaledwie 46 proc. Dziesięć lat wcześniej był aż o 16 pkt proc. wyższy. Kiedy był bardziej właściwy? Nie wiadomo. Bowiem specjaliści od płac twierdzą, że nie ma takiego wskaźnika udziału płac w PKB, który byłby optymalny, ale można się porównywać do innych. A więc średnia unijna jest wyższa od polskiej, udział wynagrodzeń w PKB Wspólnoty wynosi 58 proc. Niższy niż u nas jest tylko na Łotwie, Słowacji i Litwie. CZYTAJ WIĘCEJ
Ale od kilku lat poziom inwestycji jest niepokojąco niski. Co więc się dzieje z tymi pieniędzmi? Wygląda na to, że zarabiamy mniej niekoniecznie dlatego, że właściciele firm inwestują w ich przyszły rozwój, może po prostu we własną konsumpcję. Albo też trzymają firmowe zyski na lokatach. Taka opcja nie musi nam się podobać, a podział efektów naszej pracy może wydawać się niesprawiedliwy.