Nazywany naczelnym katotalibem III RP Tomasz Terlikowski napisał z żoną książkę o małżeństwie. Tłumaczy, że chcą w ten sposób pomóc innym parom i pokazać, jak można ulepszać swój związek w oparciu o Pismo Święte i wiarę. Pragnie też pokazać, że wbrew zarzutom jego związek to nie męczarnia dwójki uwięzionych w małżeństwie ludzi.
Po wywiadzie, jakiego Małgorzata Terlikowska udzieliła "Gazecie Wyborczej" rozpętała się prawdziwa burza komentarzy. Część komentatorów dopatrywała się w tej rozmowie zwierzeń nieszczęśliwej, zrozpaczonej kobiety, ciemiężonej przez katotaliba. Zapewne takie same głosy pojawią się po publikacji "Skazanych na siebie" – poradnika małżeńskiego autorstwa Terlikowskich.
Chociaż przyznaje, że ich małżeństwo nie jest idealne i nadal wymaga pracy, książka pomoże innym parom. – "My też się baliśmy i czasem nadal boimy, ale wiemy, że naszego życia nie zamienilibyśmy na inne. I że można je przeżyć bez specjalnego zaciskania zębów, a za to z niezwykłą radością" – pisze na Facebooku. W rozmowie z nami zapewnia, że książka to nie forma terapii małżeńskiej.
Kiedy dzwonię do Terlikowskiego w tle słychać gromadkę jego dzieci. A następne jest w drodze – Małgorzata Terlikowska jest w trzecim trymestrze ciąży.
Słowo "skazani" w tytule wskazuje, że będziemy czytać zapis męczarni dwójki ludzi, którzy są skuci obrączkami.
W ogóle nie ma pan poczucia humoru. Ten tytuł to nawiązanie do reakcji po tym, jak moja żona powiedziała, że małżeństwo jest dla nas czymś nierozerwalnym. Bo tak przecież jest, kiedy dorosły, świadomy mężczyzna i dorosła, świadoma kobieta decydują się na związek małżeński. Wyznajemy te normy, które są w dzisiejszym świecie są uznawane za coś dziwnego, ale tak naprawdę to one są naturalne.
Wasze porady mogą być pomóc ludziom, którzy nie wywodzą swojego systemu wartości z Pisma Świętego?
Oczywiście, bo to uniwersalny system wartości, oparty na prawach natury. To, że rozwody są złe nie bierze się z Pisma Świętego, tylko z natury. Każdy rozwód jest szkodliwy. Powie to panu każdy psycholog. Przecież faktem jest, że rozwodnicy żyją krócej. Ale dzisiaj lewicowa ideologia wmawia nam inaczej.
Nie chcę pytać, czy to była terapia dla was, bo sugerowałbym, że jej potrzebujecie. Ale czy pisanie tej książki wam pomogło?
Nie, to nie była terapia. Uważam, że jeśli ktoś chce pisać książkę jako formę terapii, to nie powinien jej pisać wcale. My bardzo dobrze się przy pisaniu tej książki bawiliśmy.
Kiedy będzie można ją przeczytać?
Już jest w księgarniach internetowych, właśnie trafia do tradycyjnych.