"Spodziewałam się, że włożę kij w mrowisko. Jednak skali reakcji nie przewidziałam. Przerosła moje oczekiwania" – mówi dla Press.pl Małgorzata Terlikowska. Jak twierdzi, zabawne jest to, że jej wywiad dla "Wysokich Obcasów" podzielił nawet dziennikarzy "Gazety Wyborczej".
Teraz w rozmowie z serwisem Press.pl komentuje reakcję na swoje słowa. Najbardziej zabolało ją to, że osoby, które jej nie znają, snują przypuszczenia na temat jej nieszczęścia. "Przecierałam oczy ze zdumienia – takiej [rzekomo uciemiężonej przez męża] siebie nie znałam" – mówi.
Terlikowska komentuje też wymianę zdań między dziennikarzami "Gazety Wyborczej": Agnieszką Kublik i Grzegorzem Sroczyńskim. Pierwsza określiła ją mianem "ofiary męża", a Sroczyński odpowiadał jej: "Agnieszko, nawet katoliczki, potrafią mieć własne poglądy. Naprawdę. I nie jest im do tego potrzebny żaden Terlikowski".
Były też bardziej przychylne reakcje, m.in. ze strony Brygidy Grysiak, dziennikarki TVN 24 i Ewy Czaczkowskiej z "Rzeczpospolitej". "Niektórzy podkreślali, że gdyby wywiad ukazał się na przykład w jakimś periodyku katolickim, a nie w 'Wysokich Obcasach', wcale by go nie przeczytali - a był w ich ocenie tego warty, bo realnie opisywał życie rodzinne" – zaznacza Terlikowska.
W poniedziałek, zaraz po sobotniej publikacji, dyskusje na mój temat bardzo mnie dotykały. Teraz widzę, że Terlikowscy rozsadzają „Gazetę” od środka i to mnie trochę bawi.
źródło: Press.pl
Małgorzata Terlikowska
Miałam obawy przed tą rozmową, ale sama przez lata byłam dziennikarką, szukałam tematów, przekonywałam ludzi do opowiedzenia mi o swoim życiu. Grzegorz Sroczyński przeprowadził już wywiad z moim mężem do „Dużego Formatu” i mąż nie miał z nim złych doświadczeń. Jedynym warunkiem była autoryzacja.