Po 16 dniach zakończył się kryzys budżetowy w Stanach Zjednoczonych. Izba Reprezentantów, a wcześniej Senat, zaakceptowały kompromis zawarty między Partią Republikańską a Partią Demokratyczną. Jednak możliwe, że za kilka miesięcy będziemy obserwować ten sam serial niekończących się targów politycznych – limit podniesiono jedynie do 7 lutego, a jego dalsze wydłużanie zależy od przyjęcia wieloletniego planu obniżania zadłużenia państwa.
Amerykańscy politycy osiągnęli porozumienie, a raczej protezę porozumienia w sprawie odblokowania budżetu federalnego. Tym samym po 16 dniach zakończyło się government shutdown, które w czwartek mogło się przeistoczyć w niewypłacalność państwa amerykańskiego. Na razie ta groźba została odsunięta, ale jedynie na cztery miesiące, bo kolejne głosowanie w tej sprawie musi się odbyć przed 7 lutego 2014 roku.
A jego wyniki są uzależnione od tego, czy uda się osiągnąć porozumienie w sprawie wieloletniego planu obniżania zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Punktem zapalnym będzie też program Oabmacare – bodaj najważniejsze polityczne dziecko prezydenta USA i jednocześnie największy wróg republikańskiej opozycji. Obecny kryzys był spowodowany właśnie żądaniami likwidacji (lub co najmniej znacznego ograniczenia) tego programu, na co nie chciał przystać gospodarz Białego Domu. I jak na razie postawił na swoim.
Dzięki tymczasowemu porozumieniu do pracy będzie mogło wrócić ok. 800 tys. pracowników administracji federalnej, którzy od 1 października są na przymusowych urlopach. Porozumienie było możliwe po zawarciu kompromisu między liderami republikanów i demokratów w Senacie. Wcześniej nie udało się dojść do kompromisu w Izbie Reprezentantów. Niestety trudno się spodziewać, by w lutym byli bardziej koncyliacyjni.
Ale za porozumieniem nie przemawiały tylko wielkie kwestie polityczne, ale też drobne, czysto ludzkie sprawy. Tak było w przypadku ambasadora USA w Warszawie Stephena D. Mull.