Wychodzę z domu. Idę na spacer, na obiad, na uczelnię, lub do pracy i po jakiejkolwiek z ulic Warszawy bym się nie poruszała, na każdej straszą mnie brudne szyby pustych lokali, przez które widać jeszcze resztki wyposażenia. Szczególnie „płodnym” miejscem, jeżeli chodzi o pustostany, jest moja najbliższa okolica, czyli południowy koniec ulicy Marszałkowskiej, gdzie tak naprawdę zdaje się być więcej pustostanów, niż użytkowanych lokali. Za każdym razem, kiedy je mijam, zastanawiam się, czy wreszcie coś w nich powstanie.
Grunt jest niepodatny. Pracujący przy ulicy Marszałkowskiej od 33 lat, zegarmistrz Witold Walczak wymienia skomplikowany dojazd i brak parkingu dla klientów jako główne wady tej lokalizacji. Do pozostałych problemów, z jakimi muszą się zmagać małe, rodzinne biznesy, co rusz zamykające się w Śródmieściu (oprócz oczywistego zjawiska ich wymierania w związku z „galopującym konsumpcjonizmem”), według niego należą: coraz wyższy czynsz, brak odpowiedniego nadzoru straży miejskiej i w jego przypadku, podwyższony chodnik, który uniemożliwia osobom niepełnosprawnym dostanie się do zajmowanego przez niego malutkiego lokalu.
Kontenero-domy i mieszkania w fabrykach
Liczba pustostanów w Warszawie konsekwentnie rośnie, nawet główne ulice zioną pustką, a całe życie przenosi się do centrów handlowych i w okolice głównych punktów turystycznych. Sytuacja z roku na rok jest coraz gorsza. Lecz nawet puste lokale i wolno stojące budynki, z pozoru już nieużytkowe, da się wykorzystywać.
Szczególnie dobry przykład płynie z Wysp Brytyjskich, gdzie z powodu niewystarczającej ilości tanich, przystępnych mieszkań, ludzie zaczynają „hackować” system. W ubiegłym tygodniu władzom przedstawiono projekt zamienienia opuszczonej fabryki na domy i biura w południowym Londynie. Niedawno przerobiono także stary budynek biurowy BBC na zespół niewielkich mieszkań, a Young Man's Christian Associacion doprowadziła tzw. „pocket-living” do ekstremum, tworząc domy z kontenerów, służących do przewożenia towarów na statkach. Każdy z kontenerowych lokali posiada telewizor plazmowy i klimatyzację.
Dwa dni na Marszałkowskiej
Warszawskie pustostany, szczególnie te w spadku po lokalach usługowych, niekoniecznie mogą stać się mieszkaniami, ale z drugiej strony, wcale nie muszą być jedynie ulicznymi straszydłami, z którymi niczego nie da się zrobić, o ile nie chce się prowadzić nowej knajpy lub sklepu. Istnieje wiele sposobów na to, aby kreatywnie je wykorzystać, przede wszystkim dzięki możliwości krótkoterminowego wynajmu.
Jeżeli szukasz alternatywnego miejsca na wydarzenie kulturalne, zebranie, wystawę, performance, lub spotkanie biznesowe, możesz wynająć na ten cel lokal w samym centrum miasta, za niewielką, dzienną stawkę. Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami chętnie podejmuje się takich działań, procedura wynajmu jest nieskomplikowana, a urzędnicy ZGN nie gryzą.
Złóż podanie i gotowe!
Sama niedawno przez taką procedurę przeszłam. Wystarczyło złożyć podanie o wynajęcie nieużytkowanej przestrzeni, w którym należało określić obszar miasta, jakim najbardziej jesteśmy zainteresowani (np. Śródmieście Południowe) i preferowaną wielkość lokalu. Na sam koniec trzeba uzupełnić dokument informacją o tym, w jakim celu chcemy wynająć pustostan i gotowe. Wiadomość zwrotna, wraz ze spisem możliwych do wynajęcia lokali i zgodą dyrektorki ZGN przyszła już po dwóch dniach. Zaproponowana cena za tę „usługę” była nieporównywalnie niższa od zarezerwowania sali w kawiarni lub w przestrzeni co-workingowej, a instytucje kultury mogą nawet ubiegać się o wynajęcie lokalu za darmo.
Aby zainteresować mieszkańców stolicy tematem pustostanów, które wcale nie muszą się marnować, Fundacja Bęc Zmiana stworzyła swoją Mapę Pustostanów Warszawy. Każdy może dodać do mapy pustostan i dzięki temu poinformować innych o tym, gdzie dokładnie się znajduje, jaki jest jego stan techniczny i kto nim zarządza.
Wypełniamy lukę
Joanna Erbel, aktywistka miejska, działająca w zespole projektu, mówi o powodach jego powstania - w Warszawie jest obecnie ponad 1000 pustostanów użytkowych, które są własnością miasta, część z nich, to lokale w piwnicach i na poddaszach, część z nich to puste witryny, które mijamy na co dzień i zastanawiamy się dlaczego nic się w danym miejscu nie dzieje. Niejednokrotnie chcemy się dowiedzieć, jaki jest los tego lokalu - czy można go wynająć i na jakich zasadach, ale póki co nie ma łatwej drogi żeby zasięgnąć tych informacji. Te lukę ma wypełnić mapa pustostanów – twierdzi aktywistka.
- Dzięki niej będzie można "otagować" na mapie pustostan, który nas intryguje, dowiedzieć się o tym, kto jest jego właścicielem - czy miasto, czy prywatny właściciel, czy jest to własność spółdzielni, oraz jeśli można go wynająć, to na jakich zasadach. Będzie to korzyść zarówno dla mieszkanek i mieszkańców, jak i dla władz miasta. Mam nadzieje, ze mapa pustostanów wytworzy również nowe praktyki najmu - np. najem czasowy lokali, do których są roszczenia z tytułu dekretu Bieruta - kończy Joanna Erbel.
Twórcy inicjatywy chcą, aby z pustostanów mogły swobodnie korzystać kooperatywy, działania samopomoce i samokształceniowe, FabLaby, przestrzennie innowacyjne i inne działania niekomercyjne posiadające wartość społeczną, które ze względu na swój eksperymentalny (a często pozasystemowy) charakter, potrzebują taniej przestrzeni do swojej działalności. I taką przestrzenią są pustostany. Jeżeli to właśnie ty jej potrzebujesz, wystarczy że złożysz odpowiednie podanie i zaniesiesz je na Szwoleżerów 5.