
To m.in. efekt lawinowego wzrostu liczby kontroli na obecność procentów. W tym roku funkcjonariusze sprawdzą nas nawet 9 milionów razy, przy czym liczba ujawnianych pijanych kierowców szybko spada. CZYTAJ WIĘCEJ
Wygląda więc na to, że wieloletnie starania policji i nieustanne lansowania hasła “Piłeś? Nie jedź!”, powoli zaczynają przynosić efekty. Czy oznacza to, że polskie drogi stały się bezpieczniejsze? Niestety nie. Jak pokazują dane z 2011 roku, pod względem całkowitej liczby śmiertelnych ofiar wypadków Polska zajmuje pierwsze miejsce w UE (choć nie jest przecież ani najludniejszym, ani największym z krajów Unii).
Opierając się na danych z raportu statystycznego Komendy Głównej Policji za zeszły rok Dziennik.pl pisze, że “największą liczbę wypadków ze skutkiem śmiertelnym powodują kierowcy w wieku między 25. a 39. rokiem życia”. Nie oznacza to jednak wcale, że to w tej grupie wiekowej tragiczne wypadki zdarzają się najczęściej: pierwszeństwo w tej niechlubnej statystyce przypada kierowcom w wieku 18-24 lat.
– Poziom technicznych umiejętności jazdy jest bardzo niski. Ludzie nie umieją płynnie ruszać, płynnie hamować, zatrzymują się 100 metrów przed światłami, wymuszają pierwszeństwo – mówił w naTemat dziennikarz samochodowy i nasz bloger – Piotr Frankowski. Nasi rozmówcy potwierdzają, że właśnie takie są niestety realia.
Wiele szkół jazdy walczy dziś o przetrwanie na rynku, konkurując o klientów głównie niską ceną i szczycąc się statystykami wysokiej "zdawalności" egzaminów. Niestety, prawda jest taka, że kurs za 900 zł nie może być pełnowartościowy. Wraz z ceną spada jakość kształcenia kierowców i ilość godzin spędzonych za kierownicą podczas kursów.
Dancewicz przekonuje, że szkoły, które poważnie podchodzą do swoich zadań, oferując odpowiednio dużą liczbę godzin nauki, a także gwarantując wysoki poziom kadry, nie mogą brać od kursantów mniej niż 1500-1600 zł. Wielu z nas woli jednak oszczędzić. Ale nawet, gdyby za radą Ireneusza Dancewicza zapłacić więcej, albo skorzystać z którejś z licznych szkół doskonalenia techniki jazdy, wciąż jest wiele spraw, na które jednostka nie ma wpływu.
– Potrzeba zmian systemowych. Mam wrażenie, że w Polsce wiele instytucji zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego nie koordynuje swoich działań – ocenia Tadeusz Wiesław Bratos. Jego zdaniem chodzi nie tylko o przekonanie Polaków, by zaczęli przestrzegać prawa, ale również (na wzór niektórych państw Zachodu) wprowadzić do szkół wychowanie komunikacyjne.