Wszyscy od lat ubolewają nad losem głodujących i niedożywionych. Na świecie jest ich przecież blisko miliard, na jedzenie nie stać też wielu naszych rodaków. Każdego roku przeciętny Polak marnuje jednak aż 60 kg żywności, co w skali kraju oznacza, że na wysypisko trafia 9 mln ton zupełnie dobrego jedzenia. – Wyrzucamy po prostu nasze ciężko zarobione pieniądze do kosza – mówi w rozmowie z naTemat Marek Borowski, prezes Federacji Polskich Banków Żywności.
Marek Borowski: Tak namacalnie jeszcze jej nie widać. Ilości żywności w magazynach nagle nie przybyło. Natomiast dopinamy już współpracę z dwiema sieciami handlowymi, które właśnie zaczynają przekazywanie nam żywności. W najbliższym czasie widoczna będzie więc na pewno też ta różnica w naszych magazynach. Rozmawiamy obecnie o pomocy już z wieloma dużymi sieciami handlowymi w naszym kraju. Tak, by zagospodarować jak najwięcej żywności na cele pomocy, która do tej pory prostu była utylizowana.
Po zmianie prawa takie rozmowy prowadzi się chyba dużo łatwiej?
Oczywiście, że tak. Z wszystkimi przedsiębiorcami, z którymi nawiązujemy teraz współpracę mieliśmy od dawna dobry kontakt. Istniała jednak ta bariera podatkowa, która uniemożliwiała współpracę na poważnie. Teraz rozmawiamy więc na zupełnie innej płaszczyźnie. Nikt nie mówi, że nie chce zagospodarować żywności i pomagać, tylko raczej wszyscy są na tak. Teraz rozmawiamy głównie o szczegółach takich, jak logistyka, terminy przydatności, potencjalna wielkość darowizn.
Polski biznes lubi pomagać?
Ja mogę to rozważać w dwóch kontekstach. Z jednej strony to darowizny żywnościowe, którymi zajmuje się nasza organizacja i tu widzimy zdecydowaną przychylność ze strony biznesu. Drugi kontekst to jednak wspieranie różnych przedsięwzięć finansowo i tutaj wiele firm i instytucji patrzy często głównie przez pryzmat celów, które oni chcieliby realizować. Nie tylko komercyjnych, ale i wizerunkowych.
Dlatego często angażują się w programy, które pasują do założeń firm. Jeśli ktoś chce angażować się w ochronę środowiska, zwykle skupia się więc już tylko na tym obszarze. Kto pomaga niedożywionym dzieciom, nie zawsze chce pomagać już w innych obszarach. W polskim biznesie widać dziś także duże zainteresowanie analizą tego, w jaki sposób każde przekazane pieniądze są wydawane i co dzięki nim udaje się osiągnąć.
Wasi darczyńcy to głównie wielkie sieci czy jednak drobni sklepikarze?
Zachęcamy do współpracy zarówno sieci, jak i małe sklepy. Z tym, że banki żywności zagospodarowują żywność w większych ilościach. Mamy jednak wielu partnerów i czasem nawiązujemy współprace właśnie w ich imieniu. Jeśli tylko drobny sklepikarz chce pomagać, na pewno pomożemy mu znaleźć w okolicy partnera, który będzie odbierał tę żywność. Zwykle jest tak, że drobni przedsiębiorcy jeszcze chętniej nawiązują współpracę, gdy właśnie dowiadują się, że ich pomoc zostaje w lokalnej społeczności.
To prawda, że w skali globalnej marnuje się aż 1/3 wytworzonego przez ludzi jedzenia?
Niestety wskazują na to już wszystkie statystyki. Zarówno międzynarodowe, jak i europejskie oraz polskie. Są też grupy produktów, których marnuje się dużo więcej niż 1/3. To na przykład owoce i warzywa, których marnuje się powyżej 40 proc. W naszym kraju w skali roku zmarnowanych zostaje 9 mln ton żywności.
Gdzie dochodzi do największego marnotrawstwa?
To problem na wielu obszarach. Najpierw w drodze od rolnika do producenta, później w obszarze transportu i dystrybucji. Na końcu to my sami marnujemy każdego roku przeciętnie 60 kg żywności.
Skąd więc miliony głodujących?
Niektórych stać bowiem, by żywność marnować, a innych nie stać, by ją kupować. Dlatego apelujemy, by każdą żywność nadającą się do spożycia przekazywać na cele pomocy społecznej. Tym wszystkim rządzi zresztą paradoks. Bylibyśmy w stanie wykarmić wszystkie osoby żyjące w ubóstwie tylko z tego, co marnują konsumenci. Dwa miliony Polaków mogłoby wyżywić się do syta tylko tą żywnością, która jest wyrzucana w naszym kraju przez konsumentów do kosza.
Co więc zrobić, by cennej żywności nie marnować?
Pomóc można angażując się po prostu we współpracę z jakąś organizacją. Banki żywności serdecznie do tego zapraszają. Kontekst niemarnowania żywności jest jednak dużo szerszy. Każdy powinien znać pewne "ABC niemarnowania". Po pierwsze nie powinniśmy robić zbyt dużych zakupów. Po drugie, powinniśmy planować każde zakupy pod katem tego, czego naprawdę potrzebujemy i jakie posiłki w najbliższym czasie będziemy przygotowywać.
Często w sklepie decydujemy się kupić więcej, nie do końca wiedząc po co. Dlatego też nie powinniśmy chodzić na zakupy głodni, bo wtedy kupuje się więcej. Trzecia sprawa to transportowanie żywności do domu, nie można z żywnością, która potrzebuje przechowywani chłodniczego jeździć kilka godzin. Kolejna sprawa to umiejętne segregowanie żywności już w domu, szczególnie w lodówce.
Warto też przyjąć nowe zwyczaje podczas gotowania, prawda?
Ważne jest też, by przygotowywać posiłki dla określonej liczby osób. Mamy wciąż w Polsce taką mentalność, by lepiej ugotować za dużo niż za mało. A tak naprawdę można to świetnie zaplanować i czasem lepiej zjeść trochę mniej, niż dojadać to, co przygotowano ponad miarę.
Większość jednak powie, że to wszystko mnóstwo zachodu. Lepiej więc wyrzucić...
Być może to wszystko trochę skomplikowane. Warto jednak spojrzeć po prostu na kwestie ekonomiczne. Jeżeli wyrzucamy żywność, wyrzucamy też nasze pieniądze. Ciężko zarobione pieniądze wyrzuca się po prostu do kosza. Druga sprawa to troska o środowisko, marnowana żywność źle na nie wpływa. Każda tona zmarnowanej żywności emituje ponad 4 tony dwutlenku węgla do atmosfery i pochłania ogromne zasoby wody, energii i paliw.