Nie byłoby aż takiej oglądalności telewizyjnych produkcji typu "MasterChef", "X Factor" czy nawet "Kulinarne Rewolucje", gdyby nie złota zasada, która każe zmieszać z błotem co najmniej kilku uczestników. I gdyby widzowie nie uwielbiali patrzeć, jak się nimi poniewiera… – To taka konwencja – mówią jurorzy.
Łzy, zła matka, upokorzona córka i prawie trzy miliony Polaków oglądających tę rodzinną dramę. Tak wyglądał w skrócie ostatni odcinek programu "MasterChef", który dziś, właśnie ze względu na kontrowersyjne zachowanie matki jednej z uczestniczek, jest hitem internetu. Dominuje oburzenie, ale zdarzają się komentarze, których autorzy sugerują, że cała akcja mogła być ustawiona, lub przynajmniej umiejętnie podkręcona przez producentów. Po co? Dla lepszego efektu, bo upokorzenie, kompromitacja i ośmieszenie to emocje, które w telewizji sprzedają się najlepiej.
"Obrzygać" uczestnika
Opisana sytuacja z matką i córką nie często zdarza się w programach typu talent show. Rodzina i znjaomi zazwyczaj wspierają uczestnika. W krytyce, która ma wywołać wrażenie, jakby uczestnik był właśnie mieszany z błotem, brylują jurorzy i gospodarze. Potrafią przesadnie się zachwycić ("To twojej płyty brakuje na mojej półce"), by potem przesadnie podręczyć. I jak wszystkim widzom wiadomo, stwierdzenie "jesteś beznadziejny/na", to tutaj mały, a przede wszystkim zbyt "pospolity", kaliber.
"Obrzygałeś mnie tym wykonaniem", "Myślałem, że wyciśniesz więcej, a to było jak reklama środka na heromoidy", "Jesteś dęty jak usta Ibisza", "Pamiętasz swoje najgorsze dwie minuty w życiu? Właśnie się skończyły" . "Czy śpiewanie jest sensem twojego życia? To twoje życie nie ma sensu" – to cytaty z Kuby Wojewódzkiego, który jest mistrzem tej formy.
"Siedzicie jak stare cioty", "Koń wyszedł na tym zdjęciu lepiej od ciebie", "Idź, pobaw się balonami", "Padaj tu, na kolana, dlaczego mam cię wybrać", "Wyglądasz jak słoń morski wylegujący się na plaży" – tak urodę młodych dziewczyn komentowali jurorzy "Top Model".
"Najgorsza kuchnia jaką dotąd jadłam. Syf i malaria. Ser jest gówniany. Szef kuchni nie umie gotować". "Jak można tak spier*** kuchnię. Poza herbatą żadne danie nie jest jadalne", "Śmierdzi wypocinami", "Śmierdzi trupem" – a w ten sposób "Kuchenne Rewolucje" zwykła przeprowadzać Magda Gessler.
Taka konwencja
Jak mówi mi jeden z byłych jurorów, to starannie opracowana taktyka, najczęściej z przygotowanymi wcześniej bon motami. – Jeśli chodzi o moje doświadczenie, to i tak w telewizji nie szły wszystkie pikantne smaczki. Na castingach wielu było takich uczestników, którzy wychodzili z płaczem. Faktem jest, że bardzo łatwo przesadzić, ale kontrowersja to oglądalność, a jakaś forma rozpaczy czy wstydu uczestnika jest przyciągająca dla widza – opowiada.
Widzów przyciąga także twarz jurora, który używa najostrzejszych słów i którego repertuar kąśliwych, często obraźliwych uwag, łatwo da się złożyć w internetowy ranking "The best of...". Agnieszka Morzy, medioznawczyni z UW, twierdzi nawet, że programy talent show czy takie jak "Kuchenne rewolucje" z samej natury tworzą rywalizację: kto przesunie granice krytyki dalej, kto mocniej dopiecze, kto bardziej "efektownie" przejedzie się po uczestniku.
– Tak kreuje się się wizerunek jurora. Jego kontrowersyjne opinie, które nie do końca są zgodne z zasadami krytyki, nie muszą być nawet w zamyśle wymierzone w daną osobę. Po prostu to taka konwencja, koloryt specyficznego gatunku telewizyjnego. Nie powinniśmy tego postrzegać w kategoriach obrażania czy poniżania – mówi naTemat.
Jej zdaniem telewizja rządzi się swoimi prawami. – To nie jest tak, że bawimy się kosztem czyjegoś nieszczęścia, bo uczestnicy mają wiedzę o zasadach, są przyzwyczajeni. Zresztą, większość tych programów w Polsce to są formaty zagraniczne przeszczepiane na nasz grunt. To tam wypracowane zostały te standardy zachowań – dodaje.
Zabawa bez obrazy
Jednak sądząc po tym, jakie oburzenie wywołuje choćby sposób traktowania uczestniczek "Top Model" czy zachowanie Magdy Gessler na planie programu, trudno zrzucić wszystko na karb konwencji. Jeszcze ciekawsze jest zaś to, że oczekiwania publiczności wręcz zachęcają do przekraczania granic. Krótko mówiąc, widzowie lubią, jak kogoś się ośmiesza. – Pewnie dlatego, że nie postrzegają tego przez pryzmat realnych wydarzeń. Raczej myślimy, że to jest wyreżyserowane – zastanawia się Agnieszka Morzy.
Nieco inaczej widzi to Maja Sablewska, doradca wizerunkowy, autorka programu "Sablewskiej sposób na modę", a jeszcze niedawno jurorka "X Factor". – W Polsce niestety krytyka jest równoznaczna z dobrą oglądalnością. Ludzie lubią skrajne emocje, które funkcjonują w tego typu programach. Oczywiście taka forma krytyki to też standard światowy, ale my nie jesteśmy do niej tak przyzwyczajeni: nie przywykliśmy do formatów, które często nie mają w sobie tego fundamentu konstruktywności – zwraca uwagę w rozmowie z naTemat.
Podkreśla jednak, że uczestnik sam jest świadomy, na co się pisze, więc zaskoczenia nie ma. – To kwestia indywidualnej wrażliwości. Taki ktoś musi wiedzieć, że mogą go spotkać pozytywne i złe rzeczy – dodaje. Czyli, jak stwierdził pod naszym tekstem jeden z internautów, talent show i tym podobne produkcje trzeba traktować jak ring: wychodzisz, to miej świadomość, że możesz zostać znokautowany. I to czasem ciosem poniżej pasa.