Warszawska starówka, droga restauracja. Frank Tiemann - menadżer ds. komunikacji korporacyjnej Rolls Royce’a wita się ze mną w hotelowym foyer. - Pogoda się zepsuła, gdzie tu można włączyć słońce? - zagaja. Mówię mu, że w weekend ma padać śnieg. - No nie, a było już tak słonecznie, w sobotę wyjeżdżam, będę trzymał kciuki, mam nadzieję, że będzie ładnie.
Frank Tiemann: Używam Rolls Royce’a na oficjalne okazje, jeżeli mam jakieś biznesowe spotkania, podjeżdżam na nie właśnie Rolls Royce’em. Poza tym korzystam z faktu, że należymy do grupy BMW, więc mam dostęp do całej oferty BMW. To oczywiście nie to samo, co Rolls Royce, ale z drugiej strony potrzebuję zwrotnego, pojemnego samochodu na co dzień, bo mam psa i córkę, a oni potrzebują pewnej przestrzeni.
Jak dużo samochodów sprzedajecie w Polsce?
Jesteśmy bardzo wrażliwi, jeśli chodzi o podawanie konkretnych liczb w konkretnych krajach, więc nie mogę podać dokładnej liczby sprzedanych samochodów w Polsce, możemy mówić o sprzedaży światowej, albo europejskiej. 2011 rok był dla nas rekordowy, w sumie sprzedaliśmy 3538 samochodów. Wszyscy mówią o wzroście sprzedaży w Chinach, a my w Europie zanotowaliśmy 20-procentowy wzrost, a to bardzo znaczące dla tak dojrzałego rynku, jakim jest Europa. Mamy kilku klientów w Polsce, którzy kupili swoje samochody w poprzednich latach, ale nie mogę podzielić się z Tobą konkretną liczbą.
Cóż, gratulacje dla Ferrari, jak zapewne wiesz, Łukaszu, mamy w Warszawie swojego partnera serwisowego - Auto Fus, od przełomu 2010 i 2011 roku - a to dlatego, że liczba Rolls Royce’ów w Polsce stale rośnie, więc naturalnym jest, że potrzebujemy mieć tu swój serwis. Nie zdecydowaliśmy jeszcze natomiast o autoryzowanej sieci dilerskiej.
Załóżmy, że jestem bogatym biznesmenem, wchodzę do biura waszego przedstawiciela, mówię, że chcę kupić Rolls Royce’a. Co się dzieje?
Po pierwsze, bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdybyś odwiedził nasz showroom i jednego z partnerów, w tej chwili najważniejsze jest budowanie relacji, bycie w kontakcie z potencjalnymi klientami. Niektórzy z nich to wielcy entuzjaści motoryzacji i spotykamy ich na przykład na wystawie samochodowej w Genewie, albo przychodzą do naszych dilerów. W wielu przypadkach pierwszy kontakt jest zawierany poprzez sieć. Spotkali się z dilerem na jakiejść wystawie, czy imprezie, porozmawiali o doznaniach, jakie daje jazda Rolls Royce’em. Często ten kontakt odbywa się poza oficjalną siecią dilerską.
rolls royce ghost i phantom
Jeżeli nie byłeś w kontakcie z jednym z naszych partnerów, pierwszym krokiem powinno być zidentyfikowanie twoich życzeń i marzeń. Dla wielu ludzi bowiem Rolls Royce jest spełnieniem życiowego marzenia, a marzenia są bardzo indywidualne. Dlatego powinieneś odbyć z nami rozmowę o twoich oczekiwaniach, jak samochód powinien wyglądać, jaki model, jaki typ nadwozia. Ghost i Phantom są dla zupełnie innych osobowości. Phantom na przykład, możesz mieć wymienny dach, wersję sportową, albo klasyczną, bądź wydłużoną limuzynę. Tak więc pierwszy krok to zdefiniowanie twoich życzeń i marzeń.
Wtedy przechodzimy do całej gamy możliwości i opcji, które ci zaproponujemy. Przykładowo, mamy 44 tysiące kolorów wnętrza, tak więc wybranie odpowiedniego jest zawsze sporym wyzwaniem. Tak szeroki wybór sprawia, że zawsze w Domu Rolls Royce dostaniesz prospekt, żebyś mógł to przemyśleć, czymś się zainspirować. Wtedy będziemy mogli otrzymać jasny obraz oczekiwań wobec twojego Rolls Royce’a.
Macie jakąś gwarancję na swoje samochody?
Oczywiście, mamy gwarancję. Niezawodność i jakość to rdzeń Rolls Royce’a. Nasz ojciec założyciel, Henry Royce był inżynierem. Chciał skonstruować najlepszy samochód na naszej planecie właśnie z perspektywy technologicznej. Jego definicją najlepszego samochodu była niezawodność, więc ta niezawodność właśnie w parze z jakością są na szczycie naszej filozofii.
Mamy czteroletnią gwarancję, ale najciekawsze w tym wszystkim jest to, że jak kupisz nowego Rolls Royce’a, przez pierwsze cztery lata wszystko, co jest związane z utrzymaniem i serwisowaniem samochodu jest w cenie. Nie dostajesz żadnych faktur za zmianę oleju, nie dostajesz żadnych faktur za przegląd, bo naprawdę wierzymy, nie chcemy cię niepokoić, ciagać po serwisach przez pierwsze cztery lata.
A jaka było najbardziej ekstrawaganckie życzenie waszego klienta?
Mamy specjalne zamówienia na tapicerki, staramy się indywidualizm naszych klientów przenosić do ich samochodów do granic możliwości. A granicą jest twoja wyobraźnia. Możesz zyskać wszystko, co sobie wymarzysz. Stworzymy dla ciebie samochód tak unikalny, jak twoje odciski palców.
Począwszy od wspomnianych 44 tysięcy kolorów tapicerki i wnętrza, przez nieograniczone możliwości dobrania koloru nadwozia, twoja żona może do nas przyjść z pomalowanymi paznokciami i powiedzieć, że to jest jej ulubiony kolor, chce taki kolor w środku samochodu. Możesz zamówić sobie kolor pasujący do koloru jej włosów.
Najbardziej wybitnym przykładem nadania Rolls Royce’owi osobistego charakteru było, poza dopasowaniem wnętrza i zewnetrza, zaprojektowanie koszyka piknikowego. Mieliśmy klienta, który kupił Phantoma cabrio, wrócił do nas i zapytał, czy moglibyśmy dla niego zaprojektować taki właśnie koszyk. Zespół projektantów usiadł razem z nim, przegadaliśmy jego oczekiwania, wspomnienia związane z tym koszykiem. Stworzyliśmy dla niego miejsce w samochodzie i koszyk, oczywiście z tego samego drewna, co elementy wnętrza samochodu. Zamontowaliśmy nawet mechanizm, który po naciśnięciu guzika otwierał schowek i wysuwał ten koszyk z bagażnika. Jeśli chodzi o inżynierię jego działania, poświęciliśmy półtora tysiąca godzin, by zaprojektować i zbudować koszyk piknikowy razem z mechanizmem. To chyba przykład najbardziej wybitny.
Skoro już mówimy o klientach, kim są wasi klienci?
Pewnie oczekujesz, że powiem, że to gwiazdy filmowe, czy celebryci, czy sportowcy, ale znakomita większość naszych klientów - w Europie 80 proc. - to przedsiębiorcy. Uruchamiają własny biznes, prowadzą swoje spółki, czasem dwie, czasem dziesięć. Stworzyli swoje firmy 5 czy 10 lat temu, ciężko pracują na swoje pieniądze i dochodzą do momentu, gdy mówią: „czas zrobić sobie nagrodę”, „zasłużyłem na to”. Ta nagroda, a myślę, że nie ma lepszej od Rolls Royce’a, może być też na przykład prywatnym helikopterem. Nasz klient musi odpowiedzieć sobie na pytanie, jaką chce podarować sobie nagrodę - nowy helikopter, a może nowy Rolls Royce. Takie dylematy mają nasi klienci.
W czasach kryzysu ludzie kupują więcej tzw. dóbr luksusowych, czy widzicie ten trend w swoich wynikach? Zauważacie, że w trudnych czasach więcej ludzi mówi sobie ”chcę mieć Rolls Royce’a?”
Zaobserwowaliśmy bardzo ciekawą rzecz - w czasie tych dwóch fal kryzysu w 2008 i 2009 - ustanowiliśmy swoje rekordy sprzedaży. Pierwszy w 2008 roku, a w kolejnym roku, gdy kryzys przyszedł do Europy sprzedaliśmy w niej tyle samo samochodów, co rok wcześniej.
Tak, produkujemy samochody, ale tworzymy coś znacznie większego. Budujemy bardzo trwałe dobra luksusowe. Mieliśmy klienta, który przyszedł do nas w kryzysie i powiedział: „zastanawiałem się nad kupnem Rolls Royce’a dwa, może trzy miesiące dłużej, niż gdyby czasy były lepsze” a nie był to jedyny klient. Wszyscy dodawali, że doszli do wniosku, że do idealny moment by zainwestować w dobro tak trwałe.
Nasi klienci, każdy jest unikalny oczywiście, ale generalnie mieli duży zasób środków. Dla nich pytaniem nie było, czy mają pieniądze, pytanie brzmiało „czy jestem w odpowiednim nastroju”. I wielu z nich odpowiedziało, że owszem są w odpowiednim nastroju, by zainwestować w coś dla siebie, coś, co będzie im służyć przez długie lata. Utrzymujemy, że 80 procent Rolls Royce’ów wyprodukowanych kiedykolwiek, nadal jeździ po światowych drogach, tak więc - jak widać - to jest bardzo trwałe dobro.
Uważasz, że w czasach kryzysu Rolls Royce mógł być uważany za taka bezpieczną inwestycyjną przystań? Że jakiś inwestor myślał sobie: „na giełdzie jest niebezpiecznie, kupię Rolls Royce’a, a jak mi się pogorszy, to go sprzedam i odzyskam kasę?”
Myślę, że poniekąd to jest bezpieczna inwestycja. Oczywiście po wyjechaniu z salonu, czy zarejestrowaniu auta, jego wartość spada, ale z czasem znów rośnie, w zależności oczywiście od modelu itp. Nie wydaje mi się jednak, że mieliśmy klientów, którzy kupili Rolls Royce’a dlatego, że to lepsza inwestycja niż akcje, czy nieruchomości. Większość naszych klientów ma tę finansową poduszkę bezpieczeństwa. Z mojego punktu widzenia to nie była bezpieczna przystań dla ich pieniędzy w sensie takim, że za kilka lat je odzyskają. To raczej długofalowa inwestycja na zasadzie teraz zainwestuję i będę z tego korzystał przez kolejnych na przykład 20, czy 40 lat.
Czy mam rację myśląc, że wasz związek z klientami jest trochę taki (zachowując odpowiednie proporcje) jak związek firmy Apple z użytkownikami Mac’ow? Oni sobie wzajemnie ufają i nie zamieniliby swojego Mac’a na jakiegoś tam Windows’a.
To ciekawe porównanie, nigdy o takim nie słyszałem, a zabawnie się składa, bo jestem wielkim fanem produktów Apple. Mac był moim pierwszym komputerem, potem miałem Windows’a i tym bardziej pokochałem Apple’a. Użyteczność i podstawowa filozofia są absolutnie unikalne. I z tej perspektywy absolutnie rozumiem twoją tezę. Myślę, że jak spojrzysz na przemysł samochodowy, nasi klienci nie porównują swoich samochodów z żadnymi innymi. Jeżeli jeden z naszych klientów zdecyduje się na Rolls Royce’a, nie będzie go porównywał do jakiegokolwiek innego samochodu. Z naszymi samochodami jest zupełnie inaczej, niż ze wszystkimi innymi. Nie ma tak, że kupisz sobie BMW 3 i porównujesz je z Mercedesem klasy C. To zupełnie inna liga.
I inny poziom.
Tak, inny poziom konfrontacji. Rolls Royce można porównywać z loftem w porcie w Gdańsku, albo czymś takim. Z ligą dóbr luksusowych, zegarków.
To skoro już mówisz o Gdańsku, polskie drogi delikatnie mówiąc, nie należą do najlepszych. Czy to nie jest bez sensu, by najlepszym samochodem na świecie - jak o nim mówisz - jeździć po polskich drogach?
Miałem przyjemność jeżdżenia Ghostem po Warszawie kilka dni temu i nawet na kocich łbach, tu przed hotelem, czuć jaką różnicę robi posiadanie pneumatycznego zawieszenia. Odczucia z jazdy nazywamy słowem, którego nie da się przetłumaczyć na polski, ale określa ono odczucia z latania latającym dywanem. Co prawda nie leciałem nigdy takim, a Ty?
Ja też nie, niestety.
No właśnie, więc nie wiemy do końca, jak to jest. Ale domyślam się, o co może chodzić (śmiech). O mocne przyspieszenie, gładkie, płynne, bardzo relaksujące i nie wymagające wysiłku podróżowanie. Moje odczucia z jazdy po Warszawie Rolls Royce’em były właśnie takie - gładkie, ciche i przyjemne. Uważam, że nie ma lepszego samochodu, by doświadczać jakości polskich dróg. Poza tym uważam, że te wasze drogi wcale nie są takie złe. Po zimie wszędzie znajdziesz dziury w drogach, nie tylko w centrum Warszawy.
Czy zdarza się, że Rolls Royce’a chcą wynająć jakieś, nazwijmy to gwiazdy, żeby pokazać się na imprezie, czy rozdaniu nagród?
Tego nie wiem, wiem, że jest sporo punktów, w których można wynająć Rolls Royce’a. Prawdziwe gwiazdy - w mojej opinii - już mają Rolls Royce’a i nie muszą go wynajmować.
Zastanawiam się, czy Rolls Royce to samochód, z którym często, gdy ma naprzykład 10 czy 15 lat, muszę jeździć do serwisu?
Tak jak mówiłem, niezawodność i jakość są dla nas najważniejsze. Henry Royce mówił, byś wszystko co robisz, robił perfekcyjnie. Mówił też, że gdy liczy się jakość, nie liczą się koszty. My kontynuujemy jego dzieło, staramy się sprostać jego filozofii, więc nie musisz się specjalnie przejmować serwisami, gdy jeździsz Rolls Royce’em. My cały czas ulepszamy nasze samochody, w zeszłym roku sprzedaliśmy więcej Phantomów, niż w roku poprzednim. Rolls Royce dla mnie to nie element mody, to ponadczasowe arcydzieło i jego jakość też powinna być ponadczasowa.
Ile?
To oczywiście zależy od modelu. Zaczynamy Ghostem od 215 tysięcy euro (plus podatek), kończymy na Phantomie, który spokojnie może kosztować 450 tysięcy euro (plus podatek). Ale wszystko zależy oczywiście od twoich osobistych wymogów.