Policja ma już pewność, że substancja, którą został oblany Kuba Wojewódzki nie zawierała żadnych żrących, czy innych niebezpiecznych substancji – informuje "Gazeta Stołeczna". Nie oznacza to jednak końca śledztwa.
Stołeczna policja nadal poszukuje mężczyzny, która zaatakował showmana. Wobec faktu, że substancja nie była "żrąca ani niebezpieczna" oskarżenie o "uszkodzenie ciała" nie wchodzi raczej w rachubę. Jeśli funkcjonariuszom uda się złapać napastnika, ten najpewniej zostanie oskarżony o "naruszenie nietykalności cielesnej".
Policja kontynuuje poszukiwania i jednocześnie "uskarża się" na Kubę Wojewódzkiego. Precyzyjnie - wypomina mu bierność w pomocy przy śledztwie. – Dostaliśmy tylko jego podkoszulek. Czy w takim ubraniu szedł do pracy o 7 rano? Dlaczego nie dostaliśmy kurtki ani szalika? – cytuje rzecznika policji Mariusza Mrozka "Gazeta Stołeczna".
Wojewódzki do dziś nie dostarczył także zaświadczenia od lekarza, z którego wynikałoby czy i w jaki sposób miałby ucierpieć przez atak na jego osobę.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło we wtorkowy poranek. Wojewódzki został napadnięty pod siedzibą Eski Rock. W wyniku zajścia trafił do szpitala, z którego sam się wypisał. Kilka godzin później zgłosił się na policję.