Kiedy Zbigniew Boniek rok temu oficjalnie rozsiadł się w fotelu prezesa PZPN, kibice, dziennikarze – niemal wszyscy wymęczeni czteroletnią kadencją Grzegorza Laty – odetchnęli z ulgą. Dziś – dokładnie w pierwszą rocznicę panowania "Zibiego" - czas powiedzieć: sprawdzam.
Jednego jestem pewien – gdyby, np. GUS przeprowadził badania w dzień przed i dzień po wyborze Zbigniewa Bońka na prezesa związku, ich wyniki różniłyby się nawet nie diametralnie – po prostu byłyby drastycznie różne.
"Zibi" jednym wejściem na futbolową scenę w Polsce zmienił wizerunek PZPN-u, polskiej piłki w ogóle. Na trybunach kibice nie chcieli już "je**ć PZPN-u", dziennikarze przestali wypominać działaczom ich wiek i betonowe przywiązanie do zajmowanych stanowisk.
Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą - Grzegorz Lato jako prezes PZPN najpierw dziwił, potem śmieszył, w końcu żenował i irytował. A "Zibi" wprowadził do polskiej piłki świeżość. Szybko złapał parę plusów… Za co?
Po pierwsze: przejrzystość. Po czterech latach z Latą mieliśmy dość kumoterstwa, zamiatania pod dywan, cichego przyznawania sobie premii – w końcu PZPN działa jak prawdziwa korporacja.
Po drugie: dostępność. Miejska legenda krążąca wśród dziennikarzy głosi, że nasz byłī selekcjoner Franciszek Smuda przywitał się z pewną dziennikarką i odpowiadając na jej prośbę o krótki wywiad odpowiedział, że "teraz to on…" – nie kończmy. Dyplomatycznie wytłumaczmy, że oddawał się właśnie potrzebom fizjologicznym. U Bońka by to nie przeszło - począwszy od selekcjonera, przez piłkarzy i cały czas - wszyscy mają być dostępni dla mediów, wszyscy mają udzielać się w prasie. "Zibi" rozumie, że kontakt z mediami = kontakt z kibicami. A właśnie…
Po trzecie: solidarność z kibicami. Boniek od razu opowiedział się, po której stronie stanie w konflikcie kibice vs. rząd. Jego pozycja jest zbyt mocna, by - powiedzmy - Donald Tusk, czy Joanna Mucha kpili sobie z niego i krytykowali. A Boniek z tego korzysta i wspiera kibiców - w jednym z wywiadów powiedział, że popiera race świetlne surowo zakazane przez policję. Szybko zyskał sympatię kibiców - widać to po meczach kadry. Fani, jeśli już gwiżdżą, to raczej na nieudolnych piłkarzy, a nie na "betonową władzę"…
Po czwarte: europejskość. W końcu (tak jak życzył sobie tego Leo Beenhakker…) wychodzimy z naszych "drewnianych chatek", a w Polsce w końcu zawita wielki futbol. Po Euro 2012 kolejna wielka impreza. W 2015 roku na Stadionie Narodowym odbędzie się finał Ligi Europa. Czy ktoś kwestionuje to, że to nie zasługa Bońka, wieloletniego kolegi Michela Platiniego, szefa UEFA?
Plus życzeniowy. Na koniec w kategorii plusów dodam jeszcze jeden, nazwę go plusem życzeniowym, bo marzy mi się postawić go po udanych eliminacjach do Euro 2016. Chciałbym, by Bońka chwalono wtedy nie tylko za dobry kontakt z mediami, czy barwne wypowiedzi, ale przede wszystkim za wybór nowego selekcjonera. Za to, że wybrał człowieka, który w cuglach – po latach męki dla polskiego kibica – awansował na wielką imprezę, w końcu obudził potencjał gwiazd i stworzył z nich drużynę.
Adam Nawałka to bowiem autorski "pomysł" Bońka. Waldemara Fornalika wraz z jego wielkim kontraktem "Zibi" otrzymał w spadku od poprzedniej władzy. Po klęsce w eliminacjach do mistrzostw świata mógł wykpić się, że to nie on stał za wyborem WF.
Z Nawałką zaryzykował. Mógł wybrać bezpieczną dla siebie opcję i wybrać znanego trenera z zagranicy, ponoć ofertę wysłał sam Giovanni Trapattoni, a przeglądać oferty można było z całego "stosu", co sam Boniek podkreślał. On wybrał jednak Nawałkę i to on bezpośrednio odpowie za swój wybór.
Nie będzie już można zrzucić odpowiedzialności na poprzedników. Jak pisze Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego": "Paliwo ze zbiornika "bo za Laty było gorzej" kiedyś się skończy". Wtedy zaczniemy się koncentrować na minusach, których pewnie nie brakuje - ale naszym zdaniem wynikają one przede wszystkim z "bońkowego" temperamentu, który podpowiada "Zibiemu" różne pomysły – tych nie trafionych uzbierałoby się pewnie równie sporo, co plusów.
Póki co - jak w słynnym "Misiu" - Bońka oceniamy za ten rok na plus. Oczywiście na zachętę.