"Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!" - to hasło powtórzyła sobie Hanna Gronkiewicz-Waltz w niedzielę rano, kładać się spać, wiedząc już, że stołek zachowa. Powtarzał je sobie też Piotr Guział dzisiaj rano, idąc do telewizji przykonywać, że chociaż pani prezydent nie odwołano, to on zwyciężył. Tak samo jak PiS, oni też zwyciężyli. I Polska w meczu z Ukrainą w piątek też zwyciężyła. "Jesteś zwycięzcą" powtarza sobie do dzisiaj Waldemar Fornalik.
Co ich wszystkich łączy? Zarówno Waldemar Fornalik, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Piotr Guział oraz Prawo i Sprawiedliwość ponieśli większe lub mniejsze porażki. Ale dzisiaj, w poniedziałek rano, okazało się coś innego. Wszyscy są zwycięzcami. Nieważne, przegrali czy wygrali - czują się wygrani i przekonują do tego Polaków.
Hanna Gronkiewicz-Waltz faktycznie wygrała, a przynajmniej obroniła swoje stanowisko. To sukces, chociaż z drugiej strony, powinna się zastanowić nad tym, że około 320 tysięcy warszawiaków chce jej odwołania. Powinna się nad tym zastanowić tym bardziej, że zawdzięcza to Jarosławowi Kaczyńskiemu i kampanii "W" jego partii oraz politycznemu zawłaszczeniu całej sprawy. Niemniej, Hanna Gronkiewicz-Waltz jest zwycięzcą. Ale nie tylko ona.
W referendum nie ma przegranych
Piotr Guział zwyciężył, bo frekwencja prawie dobiła do wymaganej, by referendum było ważne. A przecież w tej prawie frekwencji ponad 90 proc. uczestników chciało odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, więc trzeba odtrąbić sukces. Sukces Guziała, bo przecież to on zainicjował całą akcję, to on namawiał warszawiaków do pójścia do urn.
Tego, że w międzyczasie inna partia zawłaszczyła sobie jego pomysł, totalnie go upolityczniła i na koniec jeszcze spartaczyła kampanią "W", Guział nie pamięta. Tak samo jak tego, że jednak te 73 proc. warszawiaków w ogóle miało w poważaniu "jego" referendum, też. To nieważne. Guział prawie namówił do odwołania Gronkiewicz-Waltz, więc jest zwycięzcą. Kim jesteś, panie burmistrzu? Tak jest, zwycięzcą!
Podobnie Prawo i Sprawiedliwość. Adam Hofman o wynikach referendum w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" mówił:
Co prawda, zdanie dalej Hofman przyznaje, że zabrakło głosów, ale zaraz zwala za to winę na Andrzeja Rozenka – który nie postarał się tak, jak PiS i nie zmobilizował wystarczająco dużo ludzi. PiS zmobilizował, więc Adam Hofman, ponoć odpowiedzialny za całą kampanię referendalną, jest zwycięzcą. Tego, że kampania "W" została jednoznacznie i ostro skrytykowana, że w efekcie żadnej wygranej nie ma – bo Hanna Gronkiewicz-Waltz nadal jest prezydentem – Hofman nie zauważa. Powtarza sobie za to do lustra: kim jesteś?... No, wiecie, to słowo na Z.
Polska-Ukraina, wygraliśmy
W poniedziałek rano w "Wyborczej" ujawnił się jeszcze jeden zwycięzca: Waldemar Fornalik. Co trener kadry ma wspólnego z referendum? Ano nic, oprócz tego, że po przegranym meczu z Ukrainą – tak samo jak po przegranym referendum opozycja – jest zwycięzcą.
Nie wierzycie? A jednak – Fornalik już na wstępie wywiadu oświadcza, że jemu humor dopisuje zawsze. Nawet kiedy 2 dni temu jego piłkarze pogrzebali szanse na awans do mistrzostw świata i przegrali z Ukrainą. Z tą Ukrainą, o której mówi się, że to tylko prostytutki, sprzątaczki i korupcja. Jak widać, nie tylko, bo Ukraina już w tej chwili jest o lata świetlne przed Polską – przynajmniej w kwestii piłki nożnej. Szachtar Donieck kilka lat temu wygrał Puchar UEFA, trofeum, o którym polskie drużyny mogą najwyżej pomarzyć. Szachtar i kilka innych zespołów radzi sobie w Lidze Mistrzów, gdzie my przegrywamy nawet wtedy, kiedy jesteśmy faworytami.
Dalej Fornalik oświadcza, że często wyobrażał sobie jak będzie wyglądał mecz z Ukrainą.
Czytaj: nie udało nam się wygrać, ale i tak ja i moja drużyna jesteśmy, no, kim? Zwycięzcy, tak jest, cała kadra, z trenerem na czele, powinna być opromieniona chwałą wspaniałej gry. Co tam wynik, co tam mistrzostwa świata. Jednocześnie, dość błyskotliwie, trener mówi w wywiadzie, że "nasz problem polega na tym, że nie wygrywamy".
Pozwolę sobie zwrócić się personalnie do pana Waldemara Fornalika, chociaż go nie znam: Panie Trenerze, jak mamy wygrywać, skoro Pan porażkę uznaje za wygraną? I przez jaki pryzmat mamy patrzeć na ten mecz? O ile dobrze pamiętam, wynik w nim był najważniejszy, bo decydował o być albo nie być polskiej kadry w mistrzostwach. Dobre wrażenie to ma robić aplikant podczas rozmowy o pracę. Piłkarska reprezentacja ma zaś mieć wyniki, a nie robić dobre wrażenie – chociaż to drugie wychodzi jej zdecydowanie lepiej niż pierwsze.
Przegrałeś, wygrałeś
Nie chciałbym być zrozumiany źle – reprezentacja przegrała, trudno, idzie się przyzwyczaić. Fornalikowi dobry humor dopisuje zawsze, nawet po przegranej, pewnie właśnie dlatego, że to nic nowego. Złośliwie można by napisać, że skoro piątkowe spotkanie wyglądało tak, jak je sobie trener wyobrażał, to znaczy, że spodziewał się przegrać – ale to nie czas na złośliwości.
Zarówno bowiem z postawy Waldemara Fornalika, jak i referendalnej opozycji: Guziała i PiS, widać jedno. Polacy, a przynajmniej część z nas, ma tendencję do ignorowania faktów (tu w obu przypadkach: wyników) i narzucania takiej narracji wokół nich, by nie wyjść na przegranego. De facto więc z porażek czynimy wygraną. Ba, cnotę niemalże. Jak w 2011 roku, kiedy wiadomo było, że PiS przegrał, bo różne nikczemne siły mu to uniemożliwiły. W tym kontekście więc partia Kaczyńskiego wygrała, bo przecież wiatr im zawsze w oczy, chociaż tak naprawdę przegrała.
Bylejacy zwycięzcy
Chełpienie się porażkami staje się powoli sportem narodowym. A tym samym przyzwyczaja nas do bylejakości: w życiu publicznym, w sporcie, w polityce. Politycy, gwiazdy sportu, przekonują nas do tego, że każda porażka może być tak naprawdę wygraną – wystarczy powtarzać sobie i innym odpowiednio długo słynną frazę "jestem zwycięzcą". Doskonała wymówka do tego, by pozwalać sobie i innym robić wszystko na najniższym poziomie, a potem udawać, że nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało, wszystko jakoś to będzie, jesteśmy zwycięzcami.
I potem faktycznie jest "jakoś". Mamy jakichś tam polityków, którzy robią coś, mamy piłkarzy, którzy jakoś grają, mamy gospodarkę, która jakoś funkcjonuje. Może czas przestać udawać, że przegrana i "jakoś" oznacza wygraną? Inaczej bowiem zawsze aktualne będzie hasło "Polska mistrzem Polski". Nigdy mistrzem Europy ani świata. Nie tylko w piłce nożnej.
A teraz, żeby nie było tak smutno, jeszcze raz powtórzmy sobie: kim jesteśmy?
Prawo i Sprawiedliwość pokazały, że nawet w tak trudnych warunkach potrafi walczyć i że jest w stanie zwyciężać.
Waldemar Fornalik
Wypowiedź z wywiadu dla "Wyborczej" 14.10.2013
To, co zobaczyłem w Charkowie, było zgodne z moimi wyobrażeniami. Nieszczęśliwie stracony gol zniszczył dobre wrażenie o drużynie, bo wielu, niestety, patrzy na to spotkanie przez pryzmat wyniku.