Brytyjska monarchia w miniony weekend była bliska upadku. Jednak tym razem spiskowcem nie był żaden Guy Fawkes, czy też Oliver Cromwell, który na 10 lat ustanowił republikę, tylko lis. Przebiegłe zwierzę znalazło drogę do ogrodów londyńskiego Tower i zjadł dwa z ośmiu kruków, które tam przebywają. Legenda głosi, że jeśli na terenie tego zamku będzie mniej niż sześć ptaków, to brytyjska monarchia upadnie.
Wiele miejsc na całym świecie ma swoje lokalne legendy, czy przesądy. Brytyjczycy, choć mówią, że nie są zabobonni to sami podcinają skrzydła krukom, by te nie odleciały, tak na wszelki wypadek, by uratować królową. Jak się okazuje, muszą jednak dopracować swój system ratowania monarchii, gdyż lis obnażył ich słabe punkty, zostawiając tylko sześć ptaków przy życiu. My zaś przyjrzymy się innym legendom związanymi z pewnymi miejscami, czy osobami.
Pielgrzym Świętokrzyski
Zaczniemy od gór Świętokrzyskich, skąd ma nadejść koniec świata. Otóż dawno temu w tych okolicach pojawił się pielgrzymujący rycerz, który ogłosił się najbardziej pobożnym człowiekiem na świecie. Ostatnie kilometry do klasztoru na Świętym Krzyżu postanowił przejść na kolanach, a obok niego szli pełni dla niego podziwu inni pielgrzymi. Kiedy dotarli na skraj puszczy, nagle zaczęły bić klasztorne dzwony, choć to nie była pora na nabożeństwo. Rycerz stwierdził, że mnisi dzwonią na jego powitanie, jako najbardziej pobożnego człowieka świata. W chwili, gdy wypowiedział te słowa, został zamieniony w kamień. Legenda mówi, że co roku „Pielgrzym Świętokrzyski” porusza się w stronę klasztoru na odległość ziarnka piasku. Kiedy wreszcie tam dotrze nadejdzie koniec świata.
Książę zamieniony w posąg niedźwiedzia
W Warszawie na szczęście nie grozi nam apokalipsa, ale jeśli wierzyć opowieściom — na Starym Mieście może nas spotkać niezwykła niespodzianka. Przed wejściem do kościoła ojców Jezuitów stoi posąg niedźwiedzia, który według legendy jest tak naprawdę księciem. Wcześniej, był władcą, który nieszczęśliwie zakochał się w pewnej damie, ale ze względu na swoją brzydotę wstydził się wyznać jej miłość. Kiedy pewnego razu książę zobaczył swoją ukochaną wychodzącą z kościoła w sukni ślubnej wraz z dopiero co poślubionym mężem z rozpaczy zamienił się w posąg niedźwiedzia. Legenda głosi, że jeśli jakaś kobieta pokocha księcia, tak mocno jak on kochał tamtą damę, to niedźwiedź odzyska swoją ludzką postać.
Wilkołak grasował w niemczech
Wilkołaków wystraszyli się kiedyś mieszkańcy niemieckiego Wittlich. Według miejscowych wierzeń to właśnie tam zabito ostatniego takiego stwora. W okolicy tego miasteczka ustawiono coś na wzór kapliczki, w której zapalono świeczkę, mającą chronić mieszkańców przed powrotem wilkołaków. Miejscowi mówili, że jeśli ogień zgaśnie, to piekielne stwory powrócą. Pewnego wieczoru w 1988 roku trzy osoby zauważyły, że świeczka nie płonęła. Tej samej nocy doniesiono, że widziano stworzenie większe od wilka, które stanęło na dwóch tylnych łapach i przeskoczyło przez ogrodzenie miejscowej bazy wojskowej. Podobno pies, który miał wytropić intruza postradał zmysły i zaczął kręcić się w kółko. Natomiast ślady po wilkołaku zniknęły, więc nie wiadomo, czy kiedykolwiek powróci.
Praski golem
W wielu żydowskich legendach istnieje mityczna postać golema, którego rabini mogą stworzyć, by uratował lud mojżeszowy przed prześladowaniami. Najsłynniejszy z nich to powstały w szesnastym wieku praski golem. Stworzył go urodzony w Poznaniu rabin Jehuda Low bel Bezalel znany jako Maharal. Potężny gliniany kolos został ożywiony za pomocą dawnych modłów, by ratować żydów przed pogromami zorganizowanymi przez cesarza Rudolfa II. Jednak wkrótce golem zaczął stanowić zagrożenie dla tych, których miał chronić, więc Maharal go unieruchomił i ukrył na strychu praskiej synagogi. Wielokrotnie próbowano odnaleźć praskiego golema, jednak nikomu się nie udało. Natomiast, by podtrzymać legendę, społeczność żydowska nie pozwala nikomu wchodzić na strych, gdzie miałby być przechowywany. Według pewnej historyjki, jedyną osobą, która miała styczność z golemem, był żołnierz niemiecki. Na jego nieszczęście spróbował ugodzić go nożem i zginął na miejscu, zaś gliniany kolos zniknął.
Powrót Barbarossy
Teraz przejdziemy do legendy związanej z niemieckim cesarzem Fryderykiem Barbarossą i wzgórzem Kyffhauser. Władca Świętego Cesarstwa Rzymskiego w drodze na krucjatę utonął w rzece Saleph. Jego podwładni pochowali go w nieistniejącej dziś katedrze antiocheńskiej. Tymczasem legenda mówi, że Barbarossa wcale nie zginął, tylko usnął. Zaś żołnierze przenieśli go do ukrytej komnaty pod wzgórzem Kyffhauser. Tam cesarz czeka na odpowiednią chwilę by się obudzić i przywrócić Niemcy do dawnej wielkości. Podobnie, jak w przypadku wieży Tower kruki także tu odgrywają ważną rolę. Tyle, że Barbarossie przydałby się lis. To dlatego, że dopiero wtedy, kiedy ptaki przestaną latać nad wzgórzem, cesarz będzie mógł opuścić swoją komnatę i ponownie przejąć władzę nad Niemcami.
Bęben Drake'a
Podobne historie ze „śpiącymi rycerzami” można znaleźć w każdej kulturze. Polacy czekają na obudzenie się rycerzy na Giewoncie, natomiast Anglicy czekają na powrót Sir Francisa Drake'a. Zasłynął on obroną Anglii w XVI wieku przed niezwyciężoną hiszpańską armadą, a także opłynięciem całego świata. Choć mógł spocząć na laurach, wolał zdobywać kolejne zamorskie terytoria. Kiedy informowano go, że powinien wracać i chronić Anglię przed potencjalnymi najazdami, żeglarz kazał odesłać swój bęben i uderzyć w niego wtedy, kiedy kraj będzie w potrzebie. Wkrótce po tym zmarł i został pochowany w morzu. Natomiast od razu powstała legenda, że jeśli ktoś uderzy w bęben, to Drake powróci.
Jak Polacy zdjęli klątwę
Na koniec napiszemy o legendzie, która się spełniła. Opuszczając Syberię armia generała Andersa zatrzymała się na jakiś czas w Samarkandzie w Uzbekistanie. Do stacjonujących wojsk udała się miejscowa starszyzna z prośbą o wypożyczenie trębacza, który miałby zagrać dla nich pewną melodię. Po ustaleniu szczegółów wyszło, że chodziło im o odegranie Hejnału Mariackiego, który miał zdjąć z nich klątwę. Jak się okazało to z Samarkandy wyruszyły i nigdy nie powróciły wojska, które zaatakowały w dwunastym wieku Kraków. Według ich opowieści bóg zesłał na nich klątwę, gdyż zaatakowali miasto podczas modlitwy. Zdjąć ją mogli tylko żołnierze z Lechistanu (Polski) którzy zagraliby tę melodię w Samarkandzie. Generał Anders przystał na ich prośbę i kazał odegrać Hejnał Mariacki, i klątwa straciła swoją moc.
Pytanie teraz takie, czy pozostałe legendy się spełnią? Czy Barbarossa się kiedyś obudzi, a brytyjska monarchia upadnie po zniknięciu wszystkich kruków z londyńskiego Tower? A może ktoś odnajdzie praskiego Golema? Jeśli wierzyć tym legendom, to chyba tylko jednego możemy być pewni: że nie dożyjemy końca świata. W końcu „Pielgrzym Świętokrzyski” wciąż ma długą drogę do pokonania.