
Reklama.
Karę pozbawienia wolności nikomu nie jest łatwo odbyć. Miesiące, a zwykle nawet całe lata spędzone za kratami zostawiają piętno na psychice i zmieniają raz na zawsze. W dużej mierze dlatego, że osadzeni na długi czas zostają odseparowani od normalnego życia i świata zewnętrznego. Większość sądzi, że to zasłużona kara. Owszem, ale na wolność wychodzą ludzie zupełnie nieprzystosowani i wtedy cierpimy za to wszyscy. Wiele mógłby zmienić tymczasem... internet.
Internet idzie za kraty
Dlatego eksperci zajmujący się więziennictwem nie mają wątpliwości, że czas zmienić surowe więzienne reguły, które sprawiają, że zakłady karne są białymi plamami na mapie globalnej sieci. Pierwsi głośno o daniu osadzonym dostępu do internetu właśnie zaczęli mówić Brytyjczycy. Aż 74 proc. dyrektorów zakładów karnych w Anglii i Walii popiera dziś ideę, by ich podopieczni mieli stały, aczkolwiek kontrolowany dostęp do sieci.
Dlatego eksperci zajmujący się więziennictwem nie mają wątpliwości, że czas zmienić surowe więzienne reguły, które sprawiają, że zakłady karne są białymi plamami na mapie globalnej sieci. Pierwsi głośno o daniu osadzonym dostępu do internetu właśnie zaczęli mówić Brytyjczycy. Aż 74 proc. dyrektorów zakładów karnych w Anglii i Walii popiera dziś ideę, by ich podopieczni mieli stały, aczkolwiek kontrolowany dostęp do sieci.
Z najnowszych raportów dotyczących sytuacji w więziennictwie na Wyspach 94 proc. zarządzających placówkami karnymi oceniło dodatkowo, iż umiejętność posługiwania się nowymi technologiami jest ważnym elementem resocjalizacji i musi stanowić element codziennego życia. Także tego, które toczy się za kratami. Niektórzy więziennicy chcą poprzestać na nauce teorii, ale większość nie ma wątpliwości, że internet w celi może mieć zbawienny wpływ na morale osadzonych i zwiększa ich szanse na realną resocjalizację.
W Anglii i Wali tematem dyskusji pozostaje dziś już właściwie tylko to, jakie wymagania techniczne powinien spełniać więzienny internet. Placówki będą musiały bowiem cenzurować sieć w sposób podobny do tego, jak robią to na przykład reżimy Iranu, czy Korei Południowej. Przestępcom finansowym nikt nie może przecież dać dostępu do usług bankowych w sieci, a gwałciciele raczej nie powinni móc cieszyć się internetową pornografią.
Osadzony ma prawo żyć w sieci
- Nie możemy zgodzić się na to, że więzienia są w ciemnej przedinternetowej erze. Nieefektywne, nieekonomiczne i pozostawiające więźniów niesamowicie nieprzygotowanych do prawdziwego świata, z którym przyjdzie im się zmierzyć, gdy zostaną zwolnieni - przekonuje jednak Nick Hardwick, który odpowiada za więziennictwo w brytyjskim Ministerstwie Sprawiedliwości.
- Nie możemy zgodzić się na to, że więzienia są w ciemnej przedinternetowej erze. Nieefektywne, nieekonomiczne i pozostawiające więźniów niesamowicie nieprzygotowanych do prawdziwego świata, z którym przyjdzie im się zmierzyć, gdy zostaną zwolnieni - przekonuje jednak Nick Hardwick, który odpowiada za więziennictwo w brytyjskim Ministerstwie Sprawiedliwości.
W pełni z jego zdaniem zgadza się także kryminolog i socjolog dr Paweł Moczydłowski, który przez lata był szefem Służby Więziennej. Ekspert podkreśla, że internet w zakładach karnych w Polsce jest dziś być może bardziej potrzebnym rozwiązaniem niż nawet na Wyspach. Szczególnie z wspomnianych przez Hardwicka względów ekonomicznych. Dziś resocjalizacja poprzez kontakt ze światem zewnętrznym polega bowiem na organizowaniu widzeń i specjalnych zajęć z członkami rodziny. - Koszty tego ponoszą zarówno placówki, jak i rodziny, które często muszą wydać ostatni grosz, by z drugiego końca kraju dotrzeć na spotkanie - tłumaczy.
Resocial media
Tymczasem wielu więźniów można byłoby resocjalizować na przykład... Facebookiem. - Myślę, że cześć osadzonych mogłaby własnie utrzymywać kontakt ze światem dzięki portalom społecznościowym. Oczywiście z tego prawa powinni być zapewne wyłączeni przestępcy najbardziej niebezpieczni, których trzyma się pod specjalnym nadzorem. Jednak pozostali w ten sposób mogliby dużo lepiej przygotowywać się do wyjścia na wolność. Bez wątpienia pomogłoby im to także pomóc w zniesieniu kary - tłumaczy były szef SW.
Tymczasem wielu więźniów można byłoby resocjalizować na przykład... Facebookiem. - Myślę, że cześć osadzonych mogłaby własnie utrzymywać kontakt ze światem dzięki portalom społecznościowym. Oczywiście z tego prawa powinni być zapewne wyłączeni przestępcy najbardziej niebezpieczni, których trzyma się pod specjalnym nadzorem. Jednak pozostali w ten sposób mogliby dużo lepiej przygotowywać się do wyjścia na wolność. Bez wątpienia pomogłoby im to także pomóc w zniesieniu kary - tłumaczy były szef SW.
I gdy w Wielkiej Brytanii mówi się dziś raczej o oddaniu w ręce tamtejszych osadzonych swego rodzaju kawiarenek internetowych, w których korzystaliby z zabezpieczonej przed ich potencjalnymi pokusami sieci pod okiem wychowawców i strażników, dr Moczydłowski sugeruje w internetowej rewolucji w zakładach karnych jeszcze dalej. Jego zdaniem, przesadą nie jest wizja placówek, gdzie komputer jest w każdej celi, albo i osobny może mieć każdy z osadzonych.
- To tylko kwestia dla informatyków, jak sprawić, by internet w ich rękach był bezpieczny. A czy posty z zakładu karnego na Facebooku to coś nierealnego? Myślę raczej, że w relatywnie krótkim czasie będzie to coś zupełnie normalnego - ocenia ekspert.