Pudelek - plotkarski portal zaskoczył dziś wszystkich. Stanął w obronie protestujących przeciw ACTA. Poparł ich postulaty. Nie oszczędził krytyki rządzącym i celebrytom, wypowiadającym się o prawie własności w internecie.
Desperacki sprzeciw
Serwis tłumaczy zmianę tematyki z "gołej Dody" na "merytoryczną dyskusję" zaniechaniami opiniotwórczych mediów w kwestii debaty nad prawami autorskimi. Według autora tekstu "polskie media całkowicie zawiodły". Pudelek wykorzystuje więc swoją popularność, by zabrać głos w sprawie i wyrazić argumenty, których próżno szukać w mediach.
Głos rozsądku
W manifeście czytamy, że polscy dziennikarze są tak oderwani od rzeczywistości, że nie są w stanie zrozumieć ani zrelacjonować prawdziwych motywów, stojących za demonstracjami. Media tworzone są po prostu przez ludzi majętnych, zarabiających więcej niż przeciętny, młody obywatel. Autor tekstu odnosi się m.in. do postulatów Marcina Mellera z "Wprost", zachęcającego do płacenia za dobra kulturowe. Sprzeciw wobec piractwa jest wg Pudelka argumentem "sytego człowieka, cieszącego się swoim udanym życiem", którego stać, na kupowanie muzyki, filmów i książek na zagranicznych stronach.
Meller niezrozumiany
Marcin Meller, poproszony o komentarz, odsyła nas do profilu na Facebooku, gdzie pisze, że Pudelek nie zrozumiał w ogóle, o co chodziło w jego felietonie. Twierdzi, że "Rozumie młodych protestujących, bo jak się nie przelewa, a przez całe życie przyzwyczailiśmy się, że pewne rzeczy są za darmo, i teraz ktoś nam chce to zabrać, to normalne, że człowiek się wkurza" [pisownia oryginalna -red.]. Sprzeciwia się takim "neo-komunistycznym" postulatom, jakie głosi "rewolucjonista Żakowski", czy właśnie serwis Pudelek.
Manifest (neo)komunistyczny
Rzeczywiście wpis ma wydźwięk niemalże manifestu komunistycznego. Biedny proletariat zastępuje tutaj wyłączona z kulturowego obiegu klasa średnia, której na dobra kulturowe zwyczajnie nie stać. Nie może być jednak zrozumiana przez bogatą elitę - twórców, którzy w swoim przepastnym bogactwie nie pojmują co to znaczy "przystępna" cena. To bogaci namawiają do płacenia za kulturę, to bogaci krytykują wolny dostęp do treści w internecie. A piractwo to przecież walka o życie na poziomie na jakim żyje zachód, w kraju w którym wszystko jest droższe, ale w którym średnia pensja jest trzy razy niższe. Pudelek łączy się z młodym "Kowalskim", czuje jego ból i wykluczenie. Czytamy tam: "Co ma do zaproponowania młodym ludziom ta cywilizacja, gdy odbierze im już nawet tanią kulturę i rozrywkę? Ma dla nich dobrą pracę? Perspektywy? Bez żartów. Najlepsi, najlepiej urodzeni i ci którym się poszczęści dadzą sobie." Pozostali są na straconej pozycji.
Celebryci tracą szacunek
Serwis antagonizuje się także wobec "blichtru świata celebrytów". W manifeście czytamy, że "Pudelek starał się być zawsze odtrutką na to mydło lejące się z ekranów. Na te uśmiechy zadowolonych z siebie, plastikowych ludzi spijających sobie z ust komplementy". Nie będzie złośliwością, spostrzeżenie, że serwis żyje z publikowania tego "mydła" i tych "uśmiechów plastikowych ludzi", pozwalając czytelnikom obserwować ten świat i zachwycać się. Protesty tchnęły jednak w serwis plotkarski ducha kontestacji: "Oczywiście, celebrytami i gwiazdami ci ludzie będą pewnie nadal. Ale coraz mniej odbiorców będzie ich szanować, coraz rzadziej będą brani na poważnie, bez wzruszenia ramion. Widać to szczególnie teraz". Oby to nie była samospełniająca się przepowiednia. Podobno 1/4 internautów zagląda na ten serwis. A robią to przecież, żeby podejrzeć ludzi, których skrycie adorują i którym zazdroszczą. A przynajmniej uznają ich życie za ciekawe.
Strzelają sobie w stopę
Meller dziwi się też, czemu to Pudelek propaguje takie poglądy: "Rozumiem nawet polityków, którzy wczoraj popierali ACTA, a dzisiaj już niebardzo albo wręcz podlizują się protestującym. Taki zawód, jest okazja się podczepić, to korzystamy. Nie rozumiem jednak dziennikarzy, którzy uśmiechają się na myśl o powszechnej darmowości w sieci. Trochę jak karpie robiące imprezę z okazji Bożego Narodzenia" [pisownia oryginalna - red.] Przestrzega, że gazety upadają w walce z internetem. Ostrzega też przed niską jakością, jaką internet niechybnie będzie oferować. Bo żeby zrobić dobry tekst śledczy potrzeba nakładów. "Darmowy internet nie wypełni tej luki."