"Dobrotliwy i protekcjonalny seksizm" – w ten sposób Wanda Nowicka skomentowała zachowanie prof. Janusza Czapińskiego, który do swojej rozmówczyni na antenie TOK FM konsekwentnie zwracał się per "pani Kasiu". – Na miłość boską, ja z panią Kasią współpracuję od 10 lat! Nie widzę powodu, dla którego publicznie miałbym się do niej zwracać inaczej niż prywatnie – ripostuje Czapiński. Kto ma rację w małej awanturze o zdrobnienia?
Tyle kontrowersji wywołała konkretnie niedzielna wizyta prof. Czapińskiego w TOK FM. Razem z nim w studiu gościła dr Katarzyna Growiec, psycholożka społeczna, która, jak podkreśla Nowicka, została ostatnio laureatką nagrody naukowej "Polityki".
"Prof. Czapiński konsekwentnie mówił: pani Kasiu. Do dra, dajmy na to Krzysztofa X, na pewno nie powiedziałby pani Krzysiu. Za chwilę odezwą się głosy, że się czepiam, przecież tak miło brzmi, po ojcowsku. Komu miło temu miło, ale bardzo patriarchalnie i nie jak poważny naukowiec do poważnego naukowca" – oburzyła się na Facebooku posłanka Nowicka.
Seksista Czapiński?
Nie tylko ona, bo w dyskusji, jaka rozgorzała pod jej wpisem, większość komentujących podpisała się pod tezą o seksistowskim języku profesora. Jak piszą, podobna familiarność w stosunku do kobiety zdarza się często i jest przejawem protekcjonalnego podejścia.
"To nie jest czepianie się, to są bardzo ważne detale. Zapytałam kiedyś jednego z moich szefów, dlaczego do mnie mówi 'pani Dagmarko', a do mojego kolegi na równorzędnym stanowisku 'panie dyrektorze, a nie 'panie Piotrusiu'. W ten sposób nieświadomie (bądź świadomie) deprecjonował moją pozycję. Przeprosił i przestał" – wspomina Dagmara.
"Ja się spotykam bardzo często z tego typu protekcjonalną konwencją. Zarówno ze strony pań i panów starszym stopniem i wiekiem. Dla mnie to nie seksizm tylko brak wyczucia i klasy. Jak profesor z uniwerku na zachodzie pisze do mnie 'Dear Dorota', to podpisuje się imieniem i ja mu w takiej formie odpisuję. Profesor w PL, który mówi do mnie Pani Dorotko, nie spodziewa się, że odpowiem mu w taki sposób" – zwraca uwagę Dorota.
Co na to sam profesor, który wywołał tak emocjonalne reakcje? – Ja z Katarzyną Growiec współpracuję przynajmniej od 10 lat i znamy się jak łyse konie. Z pewnością nie czuła się dyskryminowana. Nie wiem, dlaczego miałbym się wobec niej zachowywać na antenie inaczej niż prywatnie – kwituje w rozmowie z naTemat.
Ryzykowne zdrobnienie
Dyskusja na ten temat nie ogranicza się jednak wyłącznie do przypadku socjologa. Zdrobnienia słychać przecież wszędzie, i to nie tylko te żeńskich imion. Czy są na miejscu? Czy rzeczywiście pan Tomasz nigdy nie może być "panem Tomkiem", a pani Katarzyna "panią Kasią"? Kiedy można sobie na to pozwolić?
Prof. Czapiński twierdzi, że to zawsze zależy od intencji i relacji. – Oczywiście, istnieje dyskryminacja językowa. Rozumiem, jeśli np. dziennikarz nie jest w bliskich relacjach z rozmówczynią i mówi do niej "pani Olu" zamiast "pani Aleksandro", to może uchodzić za paternalizm. Ale jeśli dobrze znają się prywatnie… nie ma problemu – ocenia.
Tyle że tego typu argument niekoniecznie przemawia do tych, którzy oskarżają go o seksizm. Bo przecież radio czy telewizja to przestrzeń publiczna, a tutaj kształtowane są wzorce zachowań. "Jeśli na forum publicznym czy w miejscu pracy mężczyzna zwraca się do osób per 'panie Krzysztofie' i 'pani Katarzyno'. to okazuje jednakowy szacunek. Ale jeśli w stosunku do jednej z tych osób użyje zdrobnienia, to automatycznie sygnalizuje, że ta osoba jest mniej godna szacunku" – pisze pod wpisem Nowickiej Agnieszka.
Lajtowo na "TY"
Dokładnie na tą samą prawidłowość zwraca uwagę Paulina Młynarska-Moritz, dziennikarka, prowadząca program "Miasto Kobiet" w TVN Style. Jak mówi, była świadkiem podobnej sytuacji, jak ta z prof. Czapińskim. – Studio telewizji publicznej, codzienny program na żywo, siedzą specjaliści i prowadząca mówi tak: jest z nami pan mecenas Iksiński, pan sędzia Igrekowski i pani Ola, która też jest prawniczką – wspomina.
– To nie chodzi o to, aby usztywniać rozmowę, przesadnie dbać o maniery, ale jeśli poważnie przedstawiamy mężczyzn, nie stosujmy podwójnych standardów, niech ta "pani Ola" nazywa się "panią Aleksandrą" – dodaje.
Według Młynarskiej sporo zależy też od tematu rozmowy. – Niekoniecznie będę zwracać się "panie Tomaszu" czy "pani Katarzyno" jeśli to jest lajtowy temat. Ale jeśli poważny, to nie robię różnicy między kobietami i mężczyznami, nie będę z nabożeństwem zwracać się do panów a kumpelsko do pań. Potwornie mnie denerwuje, kiedy prowadzący w telewizji mówią "Kasieńko", "Oleńko" i jeszcze łapią za rączkę.
Marcin: "Nie szukajmy dziury w miejscu, w którym jej nie ma. Rozumiem, że jakby Pani dziennikarka powiedziała do Pan dra Panie Krzysiu to już nie seksizm. Och, jacy ci faceci są straszni"