Szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego na Twitterze pojawił się niedawno, i to zaczynając od wpadki – pomylił profil TVN48 z oryginalnym profilem telewizji. Ale stopniowo zaczął zdobywać sympatię użytkowników i coraz odważniej poczynać sobie w wirtualnym świecie. Szczególnie po tym, gdy zaczął żartować z kontem podszywającym się pod Bronisława Komorowskiego.
Mało medialna, sformalizowana i w czasach pokoju pozbawiona większego znaczenia instytucja, jaką jest Biuro Bezpieczeństwa Narodowego od dawna nie miała tak dobrej prasy. W dużej mierze dzięki ogromnej aktywności jej szefa generała Stanisława Kozieja. 70-letni urzędnik niczym nastolatek radzi sobie w internecie, a szczególnie upodobał sobie Twittera.
Do ćwierkającej społeczności dołączył latem i nie były to łatwe początki. Generał dał się nabrać administratorom profilu TVN48, który udaje oficjalny profil stacji telewizyjnej, kpiąc z mainstreamowych mediów i z rządzących. Twórcy profilu napisali do Kozieja z prośbą o wywiad, a szef BBN zupełnie poważnie napisał im, że nie będzie go w Warszawie i w sprawie ewentualnych wywiadów powinni kontaktować się z rzecznikiem prasowym BBN-u.
Szybko jednak zauważył błąd i podszedł do całej sytuacji z dużym dystansem. Poprosił internautów o wymierzenie łagodnej kary i zaczął żartować z Mariuszem A. Kamińskim z Prawa i Sprawiedliwości. – Nadal jestem nowy na Twitterze, wciąż się uczę – przyznaje gen. Stanisław Koziej w rozmowie naTemat. Prowadzonej przez telefon, nie przez Twittera. – Znam tylko podstawowe funkcje, ale staram się sobie radzić – deklaruje.
Na Twittera zawitał w czasie urlopu, dzięki czemu miał czas na naukę. – Teraz, kiedy spada na mnie masa obowiązków, mam znacznie mniej czasu na rozmowy z internautami – przyznaje. – Do tweetowania namawiał mnie mój rzecznik, ale specjalnie się tym nie przejąłem. Dołączyłem gdy minister Siemoniak powiedział mi, że na Twitterze jest link do jakiegoś ciekawego opracowania dotyczącego wojskowości. No i jak już się zarejestrowałem, to zostałem – opowiada szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
I to właśnie informacje są jednym z najważniejszych elementów Twittera według gen. Kozieja. – Serwis to dla mnie szybkie źródło informacji, możliwość rozmowy z ciekawymi ludźmi i szansa na polemikę z tymi, z którymi się nie zgadzam – opowiada. – Lubię, tak jak i w realnym życiu, pożartować. Także z siebie. A na Twitterze jest ku temu sporo okazji – zauważa były wiceminister obrony.
Ale raczej nie powinniśmy się spodziewać, że generał swoją pasją zarazi Bronisława Komorowskiego. – Jeszcze nie namawiałem pana prezydenta i chyba nie będę. Twitter bardzo absorbuje, a przez te 3,5 roku współpracy widzę jak dużo zajęć ma głowa państwa. Dlatego chyba lepiej, żebym nie namawiał go na jakieś dodatkowe obowiązki – ocenia Stanisław Koziej.
Z czasem luzu i dystansu w tweetach Kozieja było coraz więcej. Ci, których nie przekonał on do siebie przez kilka miesięcy, musieli ulec urokowi generała 26 października.
Kiedy w Karpaczu trwała wojna nerwów po unieważnieniu pierwszej tury wyborów szefa dolnośląskiej Platformy podszywające się pod Bronisława Komorowskiego konto @KomorowskiPL zagroziło siłowym rozwiązaniem problemu.
Koziej jest za swoją wirtualną aktywność bardzo dobrze oceniany. – Bardzo lubię dyskusje z gen. Koziejem – mówi reporterka sejmowa Agnieszka Burzyńska. – To dla mnie zupełnie niespodziewane odkrycie twitterowe. Ale raczej sobie z panem generałem docinamy, dyskutujemy o działalności prezydenta, walkach wewnętrznych w PO, ponieważ na specjalizacji gen. Kozieja się nie znam – dodaje dziennikarka.
– Pan generał od początku bardzo szybko odnalazł się na Twitterze. Szybko przyjął konwencję, która jest często bardzo żartobliwa. Wie, że to nie miejsce do poważnych i długich debat i doskonale sobie z tą skrótowością radzi – ocenia Burzyńska. I poleca urzędnikom branie przykładu z szefa BBN. – Ale tylko jeżeli mają dystans do siebie, bo tacy doskonale poradzą sobie na Twiterze – mówi dziennikarka.
Ale działalność gen. Kozieja na Twitterze to nie tylko żarty. Jego konto to przede wszystkim kopalnia linków do ciekawych publikacji dotyczących bezpieczeństwa narodowego, armii i służb specjalnych. A także ostre spory z prawicowymi publicystami i politykami. Polemiki z Samuelem Pereirą z "Gazety Polskiej Codziennie" czy z prof. Andrzejem Zybertowiczem mają często po kilkanaście tweetów.
Poza tym gen. Koziej intensywnie relacjonuje wizyty zagraniczne i odwiedziny baz wojskowych, których dokonuje Bronisław Komorowski. Ostatnia podróż głowy państwa do Mongolii i Korei Południowej to zupełne przeciwieństwo wyprawy premiera Tuska do RPA i Zambii, która była relacjonowana tylko przez rządowego fotografa. Niemniej, Twitter generała to nie tylko polityka i wojsko. Koziej relacjonuje także wyprawy, jakie odbywa z wnukami w swoje rodzinne strony.
Chociaż nadal najbardziej aktywnym i rozpoznawalnym politykiem na Twitterze jest Radosław Sikorski, Koziej odważnie podąża jego śladami. Podobnie jak minister spraw zagranicznych zorganizował tweetup, czyli spotkanie z internautami.
Do wyborów prezydenckich jeszcze prawie dwa lata, więc gen. Koziej ma czas na zbieranie doświadczeń. Może poprowadzi Bronisławowi Komorowskiemu kampanię w mediach społecznościowych. Chyba by się nadawał.