Rywalizacja między Kremlem a Białym Domem nie skończyła się wraz z upadkiem ZSRR. I o ile pierwszą jej odsłonę wygrały Stany Zjednoczone, to teraz górą jest Rosja. A właściwie jej prezydent, który w politycznych rozgrywkach przewyższa Baracka Obamę. Nie można się więc dziwić, że Władimir Putin został najpotężniejszym człowiekiem na świecie wg magazynu "Forbes".
"Forbes" uznał Władimira Putina za najpotężniejszego człowieka na świecie. Prezydent Rosji zdetronizował Baracka Obamę. Ale ten wybór był krytykowany do tego stopnia, że w obronie werdyktu stanął sam szef magazynu. Zarzucano dziennikarzom, że Rosja to przecież dopiero 10. gospodarka świata, a Stany Zjednoczone (nie licząc Unii Europejskiej) zajmują silną pierwszą pozycję. Poza tym potencjał wojskowy Stanów jest znacznie większy niż spadkobierców Związku Radzieckiego.
Steve Forbes wyjaśniał, że to nie ranking państw, ale osobistości. A chociaż Barack Obama ma znacznie większy potencjał niż Putin, to zupełnie go nie wykorzystuje.
I widać efekty tego nieprzygotowania, a także kierunku polityki, jaki obrał Obama. Prezydent USA chce przestać być policjantem świata i skupić się na sprawach wewnętrznych. Zupełnie inaczej niż Putin, który jest w stanie poświęcić więcej czasu na politykę zagraniczną – stara się poszerzyć wpływy swojego kraju, i to nie tylko w regionie.
I te odmienne filozofie znajdują odbicie w realnych decyzjach. Podczas interwencji mającej na celu obalenie Muammara al-Kaddafiego Stany trzymały się na uboczu. Pierwsze skrzypce grało NATO i Francja, dawny kolonizator Libii. To duża zmiana w stosunku do poprzedników: wcześniej to Bushowie (Kuwejt, Irak, Afganistan), a nawet Clinton (była Jugosławia) organizowali siły sojusznicze.
Jednak nie tylko o rozbieżne wizje miejsca swoich krajów w świecie tutaj chodzi. Ostatnim, jakże dotkliwym przykładem jest wojna domowa w Syrii i słynna "czerwona linia". Według wielu komentatorów sceny międzynarodowej wyznaczenie ultimatum było pierwszym, fundamentalny błędem, na jaki pozwolił sobie Obama. Później przyszły kolejne, a wybawcą z problemów okazał się… Władimir Putin.
– Oczywiście tego typu rankingi mają ograniczoną wartość – zaznacza Janusz Reiter, były ambasador w Waszyngtonie, współzałożyciel Centrum Stosunków Międzynarodowych. – Oczywiste jest, że więcej do powiedzenia ma Obama. Ale Putin wykazuje się większą sprawnością, z gorszych kart potrafi ugrać więcej. Tej słabości polityki Stanów należy szukać w Obamie i jego otoczeniu. Na przykład w postępowaniu w sprawie Syrii w ogóle nie było widać logiki. A lider mocarstwa musi mieć strategię – zauważa Reiter.
Nasz rozmówca dzieli polityków na dwie części. – Jedni mają wielkie wizje, ale potykają się o szczegóły. Drudzy są rozeznani w sytuacji, ale nie wiedzą dokąd iść. Do tej pierwszej grupy należał George W. Bush, a Obama jest raczej w drugiej – mówi dyplomata. – Amerykanie mają bardzo sprawną administrację, kompetentnych urzędników i to raczej nie tam powinniśmy szukać słabości polityki USA. Na krótką metę Putinowi może pomagać brak skrępowania regułami demokracji, ale w dłuższej perspektywie te ideały to spory kapitał USA – dodaje.
To prezydent Rosji, która popiera Syrię, zaproponował, by przekazać arsenał chemiczny Baszara al-Assada pod międzynarodową kontrolę. Przerwał tym samym męczarnie Obamy, który zastanawiał się jak nie stracić twarzy, ale i nie angażować się w kolejny Irak. Groteskowo wyglądało kluczenie, zapowiedzi odwołania się do Kongresu, oświadczenia Johna Kerry'ego, że uderzenie będzie bardzo niewielkie. Obama po raz kolejny zagubił się w meandrach polityki międzynarodowej.
Ale także wcześniej nie stawał na wysokości zadania. Kiedy na ulicach Teheranu siły bezpieczeństwa brutalnie rozprawiały się z demonstrantami domagającymi się uczciwych wyborów, Obama praktycznie nie brał udziału w tym sporze. Nie okazał żadnego, nawet słownego, wsparcia.
Władimir Putin czuje się tak pewnie, że pozwala sobie otwarcie grać na nosie Obamie. Bo jak inaczej można nazwać schronienie, jakiego Rosjanie udzielili Edwardowi Snowdenowi. Ten były współpracownik Agencji Bezpieczeństwa Narodowego wykradł tajne dane dowodzące ogromnej skali podsłuchów, jakie prowadzi amerykański rząd.
Na Putinie żadnego wrażenia nie zrobiła determinacja, z jaką Amerykanie chcieli Snowdena dorwać. Kiedy pojawiło się podejrzenie, że Snowden leci do Boliwii na pokładzie samolotu prezydenta tego kraju, Amerykanie nie zawahali się uziemić maszyny. Samolot czekał w Wiedniu 12 godzin. Ale pomoc dla Snowdena przyszła nie z Ameryki Południowej, ale z Kremla – uciekinier dostał azyl polityczny.
To, co Snowden wywiózł na twardym dysku jeszcze przez wiele miesięcy będzie zakłócało spokój Barackowi Obamie. Tak jak informacja, że Amerykanie podsłuchiwali przywódców państw, także Angelę Merkel – najpoważniejszego partnera Stanów w Europie.
Dzisiaj, po niemal roku od inauguracji drugiej kadencji Obama jest krytykowany także za politykę wewnętrzną. Na przykład za problemy z uruchomieniem Obamacare. Ale świetną okładkę "Bloomberg Businessweeka" można przecież odnieść także do działalności Stanów na scenie międzynarodowej.
W polityce międzynarodowej Obama to najsłabszy prezydent po II wojnie światowej. Nawet obciążony sprawami, których nie mógł rozwiązać Jimmy Carter miał większy wpływ na sferę międzynarodową, niż ma Obama. Dyplomaci nadal są zdumieni tym, w jak mało przygotowań przed konferencjami międzynarodowymi zaangażowany jest Obama. (…) On po prostu się tam pojawia. CZYTAJ WIĘCEJ