Firma BioInfoBank zdobyła sobie rozgłos ogłaszając, że szuka 10 tys. palaczy marihuany do naukowego eksperymentu. Jak twierdzą jej przedstawiciele – w całkowitej zgodzie z prawem. Wedle aktywistów z Wolnych Konopi 30 października gdańska policja zorganizowała jednak “nalot” na jedną z placówek BioInfoBanku: zatrzymano dwie osoby, zabrano komputery i telefony. – To wynik wspólnego działania pomorskiej policji i grup przestępczych – oskarża Jakub Gajewski z organizacji Wolne Konopie.
“Dnia 30 października 2013 roku bezzasadnie i podstępnie zostało zatrzymanych dwóch pracowników BioInfoBanku” – przeczytać można na stronie organizacji Wolne Konopie, która poinformowała o całym incydencie.
Z wpisu dowiedzieć się można m.in. o tym, że policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku bezprawnie zarekwirowali półprodukty do wytwarzania marihuany, znęcali się psychicznie nad zatrzymanymi, utrudniali pracę ich adwokatom, a także usilnie starali się przedstawić całą akcję jako przykład nalotu na “nielegalną plantację”.
Autor tekstu Jakub Gajewski przekonuje jednak, że był to ze strony stróżów prawa co najmniej blamaż: “plantacja” to w istocie placówka badawcza, od początku działająca w pełni legalnie. Podobnie miał stwierdzić prokurator, który nie postawił zatrzymanym żadnych zarzutów i nakazał zwolnienie ich do domu. Jednak jak pisze Gajewski – badania zostały zatrzymane.
– Chcemy zbadać długotrwały wpływ palenia marihuany w różnych dziedzinach życia, na przykład, jak wpływa jego używanie na kierowców – mówił Jędrzej Sadowski, koordynator projektu poznańskiego BioInfoBanku. Dziś jednak nie można się z nim skontaktować, bo jest w prokuraturze w związku z niedawną akcją policji.
Porozmawiać z naTemat zgodził się natomiast Jakub Gajewski z organizacji Wolne Konopie, która jest o tyle blisko związana z całą sprawą, że jednym z zatrzymanych był jej aktywistą. Gajewski nie ukrywa, że sympatyzuje z projektem także dlatego, że działalność BioInfoBanku może w dłuższej perspektywie przyczynić się do legalizacji marihuany.
Czym jest BioInfoBank? To firma? Instytut badawczy? Trudno się czegokolwiek o niej dowiedzieć - nawet jej strona internetowa nie działa.
Jakub Gajewski: Strona nie działa, ponieważ gdy ogłoszono nabór do eksperymentu, padły serwery. Ale jest to poważna placówka badawcza, o czym może świadczyć przyznana mu po raz kolejny przez MNiSW najwyższa kategoria A. Projekt został też zaakceptowany przez działającą przy Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu Komisję Bioetyczną. Natomiast o firmie wszystkiego można dowiedzieć się z innych stron www – przede wszystkim z KRS, ze stron nauki polskiej.
Czym się zajmuje BioInfoBank?
Prowadzi badania naukowe nad różnego rodzaju substancjami. Co ciekawe, także bardzo niebezpiecznymi, które teoretycznie mogą być zabójcze dla milionów osób. Ale policji te substancje nie interesowały – chodziło tylko o marihuanę,
Gdzie były prowadzone te badania?
Nie mogę zdradzić lokalizacji tej placówki.
Jakie ma pan zastrzeżenia wobec policyjnej operacji?
Mam wrażenie, że policja chciała tę interwencję "sprzedać" jako nalot na nielegalną plantację. Zarówno w sensie medialnym, jak i prawnym: policjanci przejęli np. dokumenty legalizujące działalność placówki i starali się, by prokurator do nich nie dotarł i uznał sprawę za rutynową. Adwokaci zatrzymanych musieli stawać na głowie, by udowodnić, że ten przypadek jest inny. W pewnym sensie funkcjonariusze wrobili więc prokuraturę.
Prokurator z Pruszcza Gdańskiego ostatecznie nie postawił zatrzymanym żadnych zarzutów?
Nie. Obaj zostali wypuszczeni na wolność. I chwała prokuratorowi, że podjął taką decyzję, bo wedle zatrzymanych i ich adwokatów były na niego wywierane naciski.
Jakie?
Był to prokurator, który nie specjalizuje się w sprawach narkotykowych i administracyjnych, których znajomość jest niezbędna dla prawidłowej oceny stanu prawnego sprawy. W trakcie czynności procesowych wielokrotnie wykonywane były do prokuratora telefony od nieznanej osoby lub osób związane z przebiegiem postępowania. Także sam prokurator oddzwaniał. Liczba rozmów telefonicznych i czas ich trwania znacznie przedłużyła czynności, które ostatecznie skończyły się w późnych godzinach wieczornych. Szczegółów nie znam i nie uważam, aby celowe było ich ujawnianie.
Ostatecznie jednak prokurator nie postawił zatrzymanym żadnych zarzutów, za to pan w swoim tekście formułował wiele zarzutów pod adresem policji.
Tak, bo ta akcja była jedną wielką "monterką". Adwokaci złożyli już w tej sprawie skargi. Utrudniano im pracę, zarekwirowano telefony i komputery pracowników placówki, a także półprodukty do wytwarzania marihuany.
Skoro ostatecznie nie postawiono nikomu zarzutów, a jak pan twierdzi, działalność instytutu była legalna, skąd interwencja policji?
Jest ona o tyle interesująca, że policja i inne służby od lutego wiedziały o każdym ruchu placówki. Wszystko było w zgodzie z prawem, nikt nie formułował żadnych zarzutów. Z dnia na dzień okazało się, że badania są nielegalne.
W swoim tekście pisał pan, że to wynik współpracy policji z mafią.
Podtrzymuję tę opinię: moim zdaniem to wynik wspólnego działania pomorskiej policji i grup przestępczych. Mafia nie chce, by dostęp do marihuany był szerszy, a jej palenie legalne.
To mocne oskarżenie.
To nie jest oskarżenie – ujawniam wyłącznie swój własny pogląd na tę sprawę, którego osoby zainteresowane, sami zatrzymani i ich adwokaci mogą nie podzielać. Mnie już kiedyś gangsterzy wywozili do lasu z powodu naszej działalności. Stąd mam taką a nie inną opinię o przyczynach zdarzeń. Nie boję się. Ale boją się naukowcy, którzy mają rodziny, kariery, a zaczynają być teraz nękani przez policję.
Swój komentarz do sprawy przekazała nam także Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku. Jej biuro prasowe nie odniosło się jednak bezpośrednio do oskarżeń wysuwanych przez przedstawiciela Wolnych Konopi, potwierdzając jedynie fakt interwencji oraz przedstawiając swoją wersję wydarzeń.
Celem tej akcji było zablokowanie projektu BioInfoBanku za wszelką cenę. To się skutecznie udało, gdyż teraz nasi prawnicy będą walczyć o zwrot materiału badawczego lub zadośćuczynienie, co może ciągnąć się długimi miesiącami. Efektem akcji jest zastopowanie badania, które teraz trzeba odłożyć w czasie, aż odzyskamy materiał badawczy! Kolejnym celem była tzw. pokazówka medialna, która nie wypaliła i w mediach najprawdopodobniej nie ujrzymy żadnej wzmianki o ataku policji na jednostkę badawczą. CZYTAJ WIĘCEJ
KWP w Gdańsku
Interwencja wynikała z zawiadomienia złożonego przez Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Z informacji zebranych przez GIF wynikało, że istnieje podejrzenie, iż BioInfoBank sp. z o.o., wytwarza środki odurzające, pomimo, iż dopiero stara się o wydanie stosownych zezwoleń na prowadzenie tego typu działalności. Na wskazany przez GIF adres policjanci udali się wspólnie z przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego oraz ekspertami Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Gdańsku.
Na miejscu znaleźli susz roślinny, co do którego zachodzi podejrzenie, że jest to marihuana. Ponadto wykonane tam wstępne badania próbek uprawianych roślin wykazały, że są to konopie inne niż włókniste, na które firma ta nie miała odpowiednich zezwoleń. Sadzonki, jak i już gotowy susz zostały zabezpieczone do szczegółowych badań laboratoryjnych. W związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa policjanci zabezpieczyli także sprzęt komputerowy i telefony pod kątem analizy danych w nich zawartych. Przesłuchanych zostało także dwóch mężczyzn, którzy doglądali uprawy. Przeciwko jednemu z nich, w innej sprawie, toczy się postępowanie w związku z zarzutami przestępstw z ustawy o przeciwdziałaniu narkomani