Ciapaci, muslimy, terroryści – muzułmanów nie traktujemy jak ludzi, ale anonimowy zbiór, który nam zagraża
Kamil Kamiński
04 listopada 2013, 14:47·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 listopada 2013, 14:47
Muzułmanie, uchodźcy i migranci są obiektem zainteresowania, budząc różne, w tym skrajne opinie. Od jakiegoś czasu mamy do czynienia w Polsce ze zjawiskiem wzrostu postaw antymuzułmańskich, mimo dość nikłej ilości wyznawców i wyznawczyń islamu w naszym kraju. Największa ilość agresji i mowy nienawiści pojawia się w internecie. Nie mówię tutaj tylko o stronach które z założenia szerzą nienawiść, czy profilach na Facebooku, które starają się pokazać muzułmanów i muzułmanki w jak najgorszym świetle. Każdy tekst dotyczący islamu, nawet najbardziej informacyjny i obiektywny, komentowany jest w sposób nienawistny, stereotypowy, ksenofobiczny i rasistowski.
Reklama.
Prawdziwa plagą jest powielanie zasłyszanych plotek, mieszanie faktów z kłamstwami, stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Wymiana zdań nie jest już merytoryczna, pozostaje tylko powielaniem pewnej zbitki pojęć. Jeśli przyjrzymy się wypowiedziom to dominuje strach przed terroryzmem, ale też pojawia się temat seksualności. Oczywiście to muzułmanów próbuje przedstawić się jako dewiantów seksualnych. Pedofilia, zoofilia, gwałty na Europejkach to czołowe tematy pojawiające się na forach internetowych w tematach dotyczących islamu.
Niebezpiecznym zjawiskiem jest dehumanizacja muzułmanów i muzułmanek oraz przypisywanie im cech zwierzęcych. Głośny był przypadek uniewinniającego wyroku dla strażnika granicznego, który wobec mieszkających w Łomży muzułmanów i muzułmanek używał określenia „ścierwo pasożytnicze”. Jednak to nie jedyne zwroty jakimi określa się wyznawców i wyznawczynie islamu: ciapaty, muslim, terrorysta. Nie mamy już w dyskusji ludzi, a jakieś twory, które zagrażają: cywilizacji, naszej kulturze, naszemu stylowi życia itd.
Zjawiska te budzą od razu skojarzenia z językiem używanym w nazistowskich Niemczech wobec Żydów. Nie mieliśmy ludzi, a zwierzęta przenoszące choroby, pasożyty żerujące na zdrowej tkance społecznej. W pewnym momencie tracimy już z oczu człowieka, a mamy bezimienny zbiór, zagrażający naszemu stylowi życia, czy wręcz grożący nam śmiercią. Tym łatwiej jest wtedy zamknąć oczy na krzywdę, jaka się dzieje tym innym, obcym.
Pisząc te słowa, narażam się na stwierdzenie, że zapewne chcę cenzurować internet, ograniczyć wolność słowa, ukryć prawdę. Przedstawiciele, „mówiących jak jest” którzy uskarżają się na brak wolności słowa, cenzurę, ograniczenie swobód religijnych, oczywiście nie mają nic przeciw ograniczeniu wolności wypowiedzi, wolności praktykowania swojej religii wobec innych. Prawdziwa wolność to widzenie świata przez pryzmat ich poglądów.
Pojawiają się stwierdzenia, że powinniśmy pozwolić na wszelkie komentarze, nawet te które są czystym językiem wrogości i nawoływaniem do nienawiści. Mam jednak wrażenie, że w takim momencie pozwalamy by przestrzeń publiczna, jaką niewątpliwie jest internet, została opanowana przez rożnej maści nienawistników i hejterów. Musimy zdać sobie sprawę, że nie ma czegoś takiego jak świat wirtualny, istniejący obok świata realnego, rzeczywistego. Świat online jest częścią naszej rzeczywistości.
Oczywiście mowa nienawiści nie dotyczy tylko muzułmanów i muzułmanek, ale jest zjawiskiem szerszym, wymagającym dyskusji, a także idących za tym kroków. Powiązanie wypowiedzi na forum z kontem z Facebooka ogranicza anonimowość, jednak jest tylko pierwszym krokiem jaki powinniśmy zrobić by dyskusja była wyminą zdań i opinii, a nie wylewaniem szamba i pomyj na drugą osobę.
Nie chodzi też o wprowadzanie cenzury, ukrywanie czegoś. Swoją opinie można wyrazić na wiele sposobów, niekoniecznie niszczącą współrozmówcę. Niech naszą odpowiedzią na mowę nienawiści będzie jasny komunikat nie powielający dominującej mody na agresywne, by nie powiedzieć wręcz, brutalne sformułowania.