W reklamie cel często uświęca środki. Czy i tak jest w przypadku głośnej kampanii Olimpiad Specjalnych, w której zespół Downa został porównany do... plamy na koszuli, której nie można sprać? Wszystko wskazuje na to, że twórcy tej akcji celowo użyli obraźliwego dla niepełnosprawnych hasła, by skandalem przyciągnąć uwagę mediów do prawdziwego problemu. Naszą blogerkę Dorotę Mintę oburzył także fakt, że jednym ze sponsorów kampanii jest znana firma zajmująca się m.in. produkcją proszków. A to – w połączeniu z nietrafionym hasłem – budzi jeszcze większe kontrowersje.
"Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie możesz sprać" - to hasło najnowszej kampanii społecznej Olimpiad Specjalnych. "Co roku ponad 17 tys. osób z niepełnosprawnością intelektualną bierze udział w zawodach Olimpiad Specjalnych różnego szczebla. Sport jest często jedyną sferą życia społecznego, w której mogą odnieść sukces. Dzięki Olimpiadom Specjalnym mogą wyjść z domu, poczuć, że są potrzebni" - opisują tę akcję jej twórcy.
Ktoś dał plamę
Brzmi szczytnie, ale patrząc na billboardy z wspomnianym na wstępie hasłem trudno naprawdę odnieść wrażenie, że ta kampania ma na celu sprawienie, by ludzie niepełnosprawni intelektualnie poczuli się potrzebni. "Co robicie z koszulą, która się zaplami w taki sposób, że nie można tej plamy sprać? Ja albo wyrzucam, albo noszę po domu, albo staram się plamę wstydliwie ukryć..." - skomentowała na blogu w naTemat Dorota Zawadzka.
Oburzona psycholog pytała, jak Olimpiady Specjalne mogły coś takiego napisać na billboardach o ludziach z zespołem Downa, którzy stanowią w naszym kraju przecież liczną grupę niepełnosprawnych sportowców. "Jak można to zrobić ich rodzicom, opiekunom, przyjaciołom? Komu zabrakło wyobraźni, wrażliwości albo po prostu rozumu?" - oceniała.
"Posiadacz koszuli z plamą nie do sprania po prostu taką koszulę wyrzuca do śmieci. Bo życie bez plam na koszuli to coś, czego nie tylko chcemy, ale do czego dążymy" - komentuje w naTemat również psycholog Małgorzata Ohme. "Nie jestem w stanie zrozumieć, o czym myśleli ludzie, którzy pracowali nad tym projektem. (...) Przecież nie trzeba być wielkim ekspertem od reklamy, by odczuwać dysonans patrząc na plakat o plamie" - stwierdza.
Pozostałe hasła kampanii
Olimpiad Specjalnych
„Zespół Downa jest jak czkawka, której nie możesz zatrzymać”
„Zespół Downa jest jak atak śmiechu w miejscu, gdzie nie można się śmiać”
„Zespół Downa jest jak tęsknota do kogoś, kto mieszka tylko w książce”
„Zespół Downa to ciągła tęsknota do doskonałości”
„Zespół Downa to sen, który tylko mi się podoba”
„Zespół Downa to oryginalność, której nie wybierałam”
„Zespół Downa. Zrozum i daj mi żyć”
„Z zespołem Downa bywasz bardzo samotny”
Zaplanować skandal
A co o tym wszystkim do powiedzenia mają przedstawiciele Olimpiad Specjalnych? – Wszelkie informacje związane z wizją i całą koncepcją tej kampanii zostaną przedstawione na zbliżającej się konferencji prasowej. Właśnie w najbliższą środę chcemy dokładnie to wszystko wyjaśnić. Przedstawić nasz zamysł i wytłumaczyć, co chcemy dzięki temu osiągnąć dla osób z zespołem Downa. Do tego czasu więcej oficjalnie nie komentujemy – słyszymy w siedzibie organizacji. Typowa odpowiedź na wizerunkowy kryzys?
Niekoniecznie. Już nieoficjalnie przedstawicielka Olimpiad Specjalnych mówi bowiem, że konferencja, na której tłumaczone będzie kontrowersyjne hasło została... zaplanowana dawno temu. I od początku organizacja przygotowywała się na to, że 6 listopada głównym tematem będzie właśnie hasło z billboardów. Wszystko wskazuje więc na to, że Olimpiady Specjalne postanowiły świadomie wykorzystać obraźliwe dla niepełnosprawnych porównani właśnie po to, by naprawdę obraźliwe myślenie o niepełnosprawności intelektualnej zmienić.
Prof. Maciej Mrozowski w rozmowie z naTemat wątpi jednak w skuteczność takich skomplikowanych gier ze społeczeństwem. – Ten plakat wydaje się po prostu... głupi i nieprzemyślany. On nadal sprowadza bardzo poważny problem do kłopotów z plamą na swetrze, czyli niezbyt wartościowym przedmiotem – ocenia medioznawca. I podkreśla, że trudno będzie twórcom tej kampanii w ten sposób zmienić myślenie o niepełnosprawnych intelektualnie jako o przedmiotach.
– Jeśli to miało przykuć uwagę, to się udało. Pozostaje jednak bardzo ważne pytanie o konsekwencje. Łatwo dziś skupić czyjąś uwagę, ale o wiele trudniej skandalem sprofilować właściwe myślenie o danym problemie – przekonuje ekspert SWPS i UW. Prof. Mrozowskiego zastanawia więc, w jaki sposób Olimpiady Specjalne chcą przekonać opinię publiczną, że porównywanie niepełnosprawności do plamy na swetrze może zmienić stosunek Polaków do osób z zespołem Downa.
Życie ważniejsze od godności? A może... pieniądze?
Kontrowersje hasło tej kampanii budzi bowiem tylko wśród tych, którzy o niepełnosprawnych nie myślą stereotypowo. – Tymczasem ci, którzy swoje myślenie powinni zmienić powiedzą co najwyżej "a niech sobie te Downy żyją..." – stwierdza Maciej Mrozowski.
A może właśnie o to chodzi? Drugie dno kontrowersji wokół kampanii Olimpiad Specjalnych dostrzegł bowiem popularny bloger Kominek, czyli Tomasz Tomczyk. – W Polsce jest dozwolona aborcja, jeśli zostanie stwierdzony u płodu zespół Downa. Niektórzy lekarze się temu sprzeciwiają, ale zawsze spotykają się z ostracyzmem. (...) Zatem mamy w naszym kraju zabawną sytuację. Jesteście za tym, by zabijano dzieci z zespołem Downa, a jednocześnie jesteście za tym, by nie traktowano ich jako ludzi drugiej kategorii – napisał na swoim blogu.
Niektórzy w kontrowersyjnym haśle dopatrują się jednak czegoś więcej. "Przyjrzałam się firmom sponsorującym tę skąd inąd szczytną inicjatywę i zobaczyłam kto jest gospodarzem zapowiedzianej na 6 listopada konferencję prasowej: Zygmunt Chajzer i firma Procter & Gamble, kojarzący się z pewnym proszkiem spierającym wszystkie niechciane plamy..." - pisze na swoim blogu psycholog Dorota Minta.