Prezes Jarosław Kaczyński i posłowie PiS zgotowali mu w Sejmie owację na stojąco, jakiej polski parlament dawno nie widział. Szef SLD, były członek PZPR Leszek Miller śpiewał z nim przed Kancelarią Premiera "Mury", hymn antykomunistycznej opozycji. Szanują go związkowcy, estymą darzą politycy od prawa do lewa, dziennikarze chwalą za świetną przemowę z sejmowej mównicy. Piotr Duda, przewodniczący Solidarności właśnie ma swoje pięć minut. I na pięciu minutach pewnie się nie skończy.
Piątek, godz. 10:21. Podnieceni posłowie PiS wstają z sejmowych ław, klaszczą i skandują "Solidarność", Solidarność". Co ich tak podekscytowało? Właśnie Piotr Duda, lider Solidarności zakończył płomienne przemówienie z sejmowej mównicy.
- Zaskakująco dobre - stwierdza Paweł Wroński, dziennikarz "Gazety Wyborczej". Duda przez większość wystąpienia tłumaczył, dlaczego związkowcy sprzeciwiają się podniesieniu wieku emerytalnego i skąd wniosek "S" o referendum w tej sprawie.
"Duda świetny. Premier ma godnego przeciwnika"
Jednak największe wrażenie na posłach - zresztą nie tylko na nich - zrobił finisz jego przemowy. Duda bezlitośnie przypomniał wypowiedzi premiera Donalda Tuska, ministra finansów Jacka Rostowskiego ("nie chciałbym angażować się w reformy bolesne, jak podwyższenie wieku emerytalnego") i prezydenta Komorowskiego ("nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego"), którzy jeszcze kilka miesięcy temu sprzeciwiali się podniesieniu wieku emerytalnego. "Pierwszy raz widzę jak ktoś rozjeżdża premiera. Duda świetny. Oj premier ma godnego przeciwnika" - napisała na Twitterze Agnieszka Burzyńska, dziennikarka RMF FM.
A kiedy ostatni raz prezes Kaczyński zgotował komukolwiek w parlamencie owacje na stojąco? To pytanie do Pawła Wrońskiego, doświadczonego reportera sejmowego. - Nie pamiętam. Pamiętam, że bił brawo Januszowi Korwin-Mikkemu w 1992 roku - mówi. Co ciekawe, wystąpienie podobało się nie tylko dziennikarzom i politykom prawicy, ale też posłom Platformy Obywatelskiej, która przecież referendum nie chce. - Bardzo dobre wystąpienie. Mówił w imieniu tych, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum - ocenia Jerzy Borowczak, poseł PO i członek "S".
Czerwony beret wchodzi do gry
Piotr Duda nie odpowiada klasycznemu wizerunkowi związkowca. W czasach słusznie minionego systemu nie przesiadywał na styropianie, nie malował haseł na murach, nie wykrzykiwał na ulicach "Precz z komuną". W 1980 roku, jako 18-letni chłopak wstąpił co prawda do Solidarności, ale już dwa lata później zaczął służbę w peerelowskich komandosach, czyli tzw. czerwonych beretach. W kamaszach przez pół roku "zwiedzał" też Wzgórza Golan (w ramach sił ONZ). Po powrocie do kraju przez resztę lat 80. pracował jako tokarz w nieistniejącej już Hucie Katowice.
W Solidarności zaczął działać dopiero w 1990 roku, już po okrągłostołowym przełomie. Ani nie stał przy Wałęsie, ani wzorem radykalnych związkowców nie krzyczał o zdradzie w Magdalence. Spokojny, opanowany, oddany związkowym problemom, świetny organizator - tak wspomina go Marek Kempski, były szef regionu śląsko-dąbrowskiego "S", wojewoda śląski za czasów rządów AWS.
Szybko wybrano go na szefa zakładowej komórki związku, a wkrótce potem przeniósł się do pracy w regionalnych strukturach. W 1997 roku najpierw został skarbnikiem regionu, a potem pięć lat później wskoczył na stanowisko szefa śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Już wtedy mógł zostać przewodniczącym całego związku. Po klęsce AWS swojego następcę widział w nim Marian Krzaklewski. Ostatecznie Duda odmówił, bo - jak potem wyznał w "Polityce" - nie czuł się przygotowany.
Gotowy był osiem lat później. W październiku 2010 roku w wyborach na szefa "S" pokonał Janusza Śniadka". Czym się różnią obecny i były przewodniczący? - Janusz był przyspawany do PiS. Duda jest związkowcem, który przede wszystkim na uwadze ma związek zawodowy, a nie przyjaźnie polityczne. On jest wolny, Śniadek uwikłany. Także ci, którzy głosowali na Śniadka mówią dziś, że Duda to był strzał w dziesiątkę - mówi Jerzy Borowczak.
Duda i politycy
Trudno nie przyznać Borowczakowi racji. Duda swoją polityczną niezależność doskonale udowodnił przy okazji sporu o reformę emerytalną. Jednym razem rozmawia z PiS-em i Solidarną Polską, a innym śpiewa z szefem SLD. Poza tym ma przyjaciół w Platformie. - On będzie korzystał z tego poparcia prawicy, ale nie będzie Śniadkiem - dodaje Borowczak. Janusz Śniadek jako szef "S" obrał nieskrywany kurs w kierunku PiS. Duda skierował okręt pod szyldem "S" z torów politycznych na ściśle związkowe.
Warto też zwrócić uwagę na związkowe zjednoczenie ponad podziałami, którego Duda jest współtwórcą. Forum Związków Zawodowych, OPZZ i Solidarność po raz pierwszy od dawna stanęli ramię w ramię we wspólnej sprawie, którą jest wiek emerytalny. Kiedyś alians pisowskiej "S" i SLD-owskiego OPZZ wydawał się niemożliwy.
Przepis na związek
Działalność Piotra Dudy jako lidera Solidarności nie polega jednak tylko na brawurowych wystąpieniach w Sejmie i głośnych okrzykach pod Kancelarią Premiera. To przede wszystkim organizacja związkowej machiny, która liczy prawie 700 tysięcy członków. Zaraz po przejęciu władzy w "S" Duda przeniósł siedzibę związku z Gdańska do nowoczesnego biurowca w Warszawie. To swoisty symbol nowego otwarcia.
Zaraz potem wykurzył z kierownictwa związkowych wyjadaczy, którzy od kilkunastu lat okupowali swoje stanowiska. - Jak spotykam kolegów z Solidarności to mówię: kurcze, on ostrą ręką rządzi. Jest prawdziwym pracodawcą i dba także o to, by związek nie zbankrutował - zaznacza Borowczak.
Duda nie ma w Solidarności konkurencji. W sprawach takich jak reforma emerytalna sam wyrasta zaś na konkurenta najważniejszych polityków. Czy jest możliwe, by poszedł drogą Śniadka i wkroczył na polityczne salony? - Jak się skończy jego związkowa działalność, ma wolną rękę - stwierdza Borowczak. "Wolna ręka" może oznaczać, że jego pięć minut będzie nieco dłuższe niż dzisiejsze, bardzo efektowne, sejmowe wystąpienie.
"Można się z Duda zgadzać lub nie ale już dawno nie słyszałam tak dobrze przygotowanego wystąpienia. Zawsze na tym polu był tylko PDT"
Jerzy Borowczak
poseł PO i członek Solidarności
"Janusz był przyspawany do PiS. Duda jest związkowcem, który przede wszystkim na uwadze ma związek zawodowy, a nie przyjaźnie polityczne. On jest wolny, Śniadek uwikłany"