Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta… Czujecie już? Nie? To na pewno zaraz poczujecie. Wystarczy przejść się do dowolnego hipermarketu lub centrum handlowego, a jakiś czekoladowy mikołaj zachęcająco się do was uśmiechnie i wam o tym przypomni. Mi już przypomniał.
Sytuacja nr 1: 7 listopada, ja, duży sklep pod blokiem. Chcę kupić tylko najświeższą prasę i płatki owsiane. Niestety, psikus, płatków brak. Na tej samej półce w pazłotkach połyskują już czekoladowe misie i mikołaje. Po płatki to ja się muszę przejść.
Sytuacja nr 2: Ten sam dzień, znowu ja, tym razem w mieszkaniu. Dzwonek do drzwi. Niechętnie otwieram, bo nie mam akurat za bardzo czasu dla gości. Około trzydziestoletnia kobieta proponuje, bym kupiła od niej kartki świąteczne. Nie mogę nie mieć serca, skoro nie mam czasu, żeby z nią porozmawiać. Kupuję dwie i wspomagam w ten sposób jedną z fundacji.
Mało jak na jeden dzień? W porządku. Pewnie gdybym chodziła po którymkolwiek z centrów handlowych zostałabym zaatakowana jeszcze przez bombki, łańcuchy i wszelkie inne ozdoby, które co roku pomagają nam poczuć magię tych świąt. Magię... Ale czy święta dzięki temu agresywnemu marketingowi właściwie są jeszcze magiczne.
Święta trwają dłużej, to i zakupy też
Zaraz po Zaduszkach przychodzi przedświąteczna ofensywa. W sumie powinniśmy podziękować marketingowcom z tzw. wielkich korporacji. Dzięki nim paniczne myśli o tym, co kupić cioci Zdzisi nie zaskakują nas 23 grudnia, a budżet na prezenty można rozpisać już w listopadzie, jak nie październiku. Wydatki można sobie zaplanować i tak kolejny niepotrzebny już łańcuch choinkowy kupić 12 listopada, a bombki dopiero 25. I tak dalej, i tak dalej.
Magia z radia zespołu Wham
Większość z nas przyzwyczaiła się już do „magii świąt” w listopadzie. Wzdychamy z zachwytu lub marudzimy pod nosem na widok tych wszystkich słodkości, pyszności i świecidełek. Z jednej strony mamy dość mamiących nasze oczy i dusze świątecznych gadżetów, które „powinniśmy” kupić. Z drugiej zgadzamy się na nie bez słowa.
Wkrótce usłyszymy go w radiu. Zespół „Wham” i jego hit „Last Christmas” pojawi się na Facebookowej ścianie, potem przypadkiem na YouTubie. W końcu George (Michael) zaśpiewa nam z radia, jak będziemy stać w korku. Potem wjedzie jeszcze ciężarówka Coca-coli, a wieczorem Kevin znów będzie sam w domu. Tradycji stanie się zadość. My z wielkim amerykańskim uśmiechem na ustach pójdziemy na naszą tradycyjną (uf) polską Wigilię i tam oddamy się temu „świętowaniu”.
I tak od listopada, po grudzień w świętowaniu „zanurzeni” po uszy. Część z nas wystartuje w konkursie: kto pierwszy coś napisze na Facebooku o świętach ten lepszy. Część będzie czekać na Kevina, inni na Chrystusa, a reszta wyłącznie na bożonarodzeniowy sernik.
"Listopadowa magia świąt” przygotowuje nas przede wszystkim do dużych zmian w portfelu, spotkania z kimś, kogo dawno nie wiedzieliśmy oraz problemów żołądkowych pod koniec grudnia. Te wszystkie ozdoby i czekoladowe mikołaje niech będą właśnie po to. Także szanujmy się w tych przygotowaniach, czasem zamykajmy oczy (na widok 150. mikołaja) i pamiętajmy o opłatku. W szczególności o opłatku.