
Czy narodowcy zapłacą za zniszczenia w Warszawie? Kto i dlaczego zaatakował skłotersów? Czy ofiary były całkowicie bezbronne? – takie pytania padają po tegorocznym Marszu Niepodległości. Odpowiadamy i szukamy przepisu na spokojne obchody 11 listopada. A może, zastanawia się poseł PO, jest nim delegalizacja Ruchu Narodowego?
1. To nie był marsz wandali
2. Straż marszu zawiodła
3. Skłotersi odpowiedzieli przemocą
Zaatakowany skłot Przychodnia istnieje dopiero od marca 2013 roku. Powstał w miejscu, gdzie wcześnie mieściła się poradnia zdrowia. "Co się nie opłaca, jest wyrzucane na obrzeża miasta do kontenerów. Taka jest polityka biznesu i miasta. Czujemy gniew! Czujemy złość! Bierze sprawy w swoje ręce" – pisali w swoim manifeście założyciele.
4. Organizatorzy dostaną rachunek, ale raczej nie zapłacą
5. Na Marszu zaatakowano terytorium Rosji
Jeśli przyjąć, że to Ruch Narodowy odpowiada za zamieszki, to trzeba by zlikwidować i zdelegalizować tę organizację. Ale tak nie jest. Starcia uliczne są nieuniknione i wynikają z naturalnych instynktów młodych ludzi płci męskiej. Oni zawsze znajdą okazję, żeby się bić, więc w tym sensie nie ma szans, że w kolejnych latach unikniemy przypadków agresji.
Pewnie jednym z wyjść byłaby delegalizacja organizatorów Marszu Niepodległości, ale to już naprawdę ostateczność. Na ich miejscu pojawiłyby się nowe twory i byłoby to samo. Myślę, że problem tkwi w ludziach i poza zabezpieczeniem policyjnym nie ma dobrego sposobu na ich powstrzymanie.

