Stefan Niesiołowski w "Kropce nad i" stwierdził, że squatersi "zajęli cudze mieszkania" i powinni je opuścić. Podkreślił, że nie wolno ich atakować czy obrzucać kamieniami, ale wskazywał też, że mieszkańcy squatu sami byli agresywni. - Wiele się od bandytów nie różnili - ocenił poseł PO.
W programie Moniki Olejnik w TVN24 gośćmi byli Ryszard Kalisz i Stefan Niesiołowski. Rozmawiali głównie o marszu i narodowcach i siłą rzeczy temat zszedł w pewnym momencie na atak na squat. Tutaj Stefan Niesiołowski mocno zaskoczył, stwierdzając, że mieszkańcy squatu byli "zamaskowani i wiele się od bandytów nie różnili".
- Zajęli cudze mieszkania, powinni je dawno opuścić - podkreślał poseł PO. Była to jego odpowiedź na stwierdzenie Kalisza, że squatersi są czyści i "ładnie mieszkają". Na uwagę Moniki Olejnik, by nie obrażać squatersów, Niesiołowski stwierdził, że "nie jest ślepy". - Widziałem dobrze, co robili - mówił.
- Niech opuszczą mieszkania, które zajmują nielegalnie. Nie są ich, są cudze. Oni tylko sformułowali tezę, że skoro są puste, to mogą je zajmować - grzmiał poseł Platformy.
Na uwagę dziennikarki, że na tym polegają squaty na całym świecie, Niesiołowski stwierdził, że nie obchodzi go, jak jest na całym świecie. - Nie wolno zajmować cudzego mieszkania bez zgody właściciela. Mieszkanie może i stoi puste, ale nie jest ich (squatersów - przyp. red.) własnością i nie mogą go zajmować - wyjaśniał.
Ryszard Kalisz próbował ratować sytuację mówiąc, że w squacie jest czysto, są tam matki z dziećmi i "bardzo kulturalni ludzie", którzy tworzą teatry i piszą wiersze. Do Niesiołowskiego jednak te argumenty nie trafiały. - Niech Pan ich nie broni. Oczywiście nie jest dobrze, że ich zaatakowano, tak nie wolno robić, ale jedni są warci drugich, bo też rzucali kamieniami - komentował zachowanie squatersów Niesiołowski. Kalisz zaprosił go do odwiedzenia squatu, ale poseł PO odmówił. - Pójdę tam, jak się wyprowadzą - stwierdził.