"Doszliśmy do wniosku, że miara się przebrała, że to nie jest tak naprawdę narodowy teatr" – mówi w rozmowie z portalem pch24.pl Stanisław Markowski, fotograf, dokumentalista i wykładowca w Krakowskiej Szkole Teatralnej, który zorganizował czwartkowy protest podczas spektaklu w Starym Teatrze. "Na deskach tego teatru powinny być odgrywane sztuki, które wzbogacają widzów o coś, a nie służą jedynie skandalowi. Tymczasem zmierza to do rynsztoku" – przekonuje.
Stanisław Markowski wraz z grupą niezadowolonych bywalców krakowskiego Starego Teatru przerwał w czwartek spektakl "Do Damaszku" w reżyserii Jana Klaty. Protestujący wznosili okrzyki "hańba" i krzyczeli, że to, co robili Klata, to obraza dla moralności i ducha teatru, który ma status sceny narodowej.
Teraz sam organizator tej akcji postanowił odnieść się do sprawy. W wywiadzie dla pch24.pl stwierdza, że spektakl Klaty jest "obrazoburczy", bo uderza w te sfery, dla których stworzona została ta sztuka, "czyli rozważania o granicy miłosierdzia Bożego o nawróceniu i życiu po śmierci.
"Tutaj natomiast było wiele patologii, psychodelicznej i satanistycznej muzyki. Na granicy kiczu i perwersji znalazła się gra Krzysztofa Globisza i Doroty Segdy, skądinąd dobrych aktorów, znanych z wielu świetnych spektakli i filmów. Segda grała między innymi siostrę Faustynę Kowalską… Globisz w roli psa odgryza sobie rękę i ją wypluwa, albo wykonuje ruchy frykcyjne mające udawać kopulację z czaszkami czy z sarkofagiem, w którym leży trup. Z kolei Dorota Segda na scenie obrzydliwie gra kopulację ze swoim scenicznym bratem" – opowiada Markowski.
Jak zaznacza, "miara się przebrała", a Teatr Stary trudno już uznać za "narodowy". "Wspomnę, że kilkanaście milionów złotych z naszych podatków przekazywanych jest na finansowanie tego teatru, między inymi tego typu spektakli" – dodaje.
Do czego ma doprowadzić ten protest? Według Markowskiego być może aktorzy poczują się zawstydzeni, a opinia publiczna zainteresuje się zmianami, jakim ulega teatr. "Zachęcam widzów w teatrach całej Polski, którzy są świadkami podobnych sytuacji, do ostrego reagowania" – mówi.
Awanturę w krakowskim teatrze komentował także w rozmowie z naTemat Kazimierz Kutz. On również nie ma dobrego zdania o spektaklach Klaty. "Ludzie byli przyzwyczajeni do głęboko przetrawionej sztuki, do teatru repertuarowego, który oparty jest na literaturze. Tyle że kiedy wszedł tam Klata, który jest awangardowym reżyserem, nastąpiła kasacja klasycznej formuły, a za próg zostali odstawieni prawdziwi zwolennicy tej wspaniałej sceny" – narzekał.