
– Chciałbym polecić wam lekarstwo. Ktoś zapyta: to teraz papież jest aptekarzem? To lekarstwo specjalne, po to, by konkretny wymiar nabrały owoce Roku Wiary, który zbliża się do końca. To lekarstwo złożone z 59 granulek dosercowych – mówił w niedzielę po modlitwie Anioł Pański do tysięcy wiernych zgromadzonych w Watykanie papież Franciszek, trzymając w ręku opakowanie “leku”.
W stylizowanym na farmaceutyk pudełku znajduje się papieski różaniec, obrazek z Jezusem Miłosiernym oraz ulotka informacyjna. 30 tysięcy takich przygotowanych w Watykanie zestawów trafiło w ręce zgromadzonych na pl. Św. Piotra pielgrzymów. Ale, co dla wielu może być zaskoczeniem, pierwowzór tego oryginalnego “leku” powstał w Polsce.
Jest to «lekarstwo» dla osób przeżywających trudności, walczących z grzechem i pokusami, dla tych, którzy mają problemy z przebaczeniem, ale też dla tych, którzy chcą podziękować i wielbić Boga i Jego Miłosierdzie. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak relacjonuje tygodnik, miserikordyna powstała w 2011 roku w celu upamiętnienia organizowanego w seminarium dnia skupienia młodych ludzi: miała być niebanalną formą promowania modlitwy różańcowej. Później, za pośrednictwem papieskiego jałmużnika arcybiskupa Konrada Krajewskiego dowiedział się o niej sam papież. Jak pisze “Gość Niedzielny”, Franciszek roześmiał się czytając informacyjną ulotkę i zaproponował, by specjalną, papieską wersję miserikordyny rozdać zgromadzonym w Watykanie wiernym. Dzięki temu o nietypowym “leku” usłyszano na wszystkich kontynentach.
– Od rana dzwonią do nas ludzie z Polski i z całego świata – mówi nam w poniedziałek Agata Olejarz-Białko. Nie wyklucza, że trzeba będzie pomyśleć o nowych wersjach językowych “granulek nasercowych”. Już dziś w sprzedaży jest zresztą kilka wariantów: angielski, włoski, niemiecki, słowacki.
Niektórzy krytykują rzekomo bezmyślne “odklepywanie” różańca, ale trzeba pamiętać, że każda modlitwa może mieć kilka poziomów: można poprzestać na wymawianiu słów, ale można też głęboko wczuć się w biblijną rzeczywistość, do której odwołują się konkretne różańcowe tajemnice. To jak z czytaniem książek: jedni robią to pobieżnie, omiatając tylko wzrokiem kolejne strony, inni naprawdę się w nie wgłębiają.
Czy sprzedawanie różańców stylizowanych na leki nie grozi trywializacją tej formy modlitwy? Agata Olejarz-Białko uważa, że w żadnym stopniu: – To nie godzi w niczyje uczucia religijne. Chodzi nam jedynie o to, odwołać się do nowej, atrakcyjnej, niekonwencjonalnej formuły. Wydaje mi się, że miserikordyna świetnie odpowiada na wyzwania nowej ewangelizacji – podsumowuje nasza rozmówczyni.