Władze Wrocławia i Gdańska ostro zajęły się porządkowaniem przestrzeni miejskiej – z centrów usuwane są nośniki reklamowe, zbyt duże szyldy, a nawet ludzie rozdający ulotki. W Sopocie przyjęto nowy projekt nadmorskich pawilonów, który zbiera same pochwały. Czy to koniec ery gargameli, wszechobecnych bilbordów i nachalnych reklam?
W Gdańsku rozpoczęto właśnie wcielanie w życie rozporządzenia ze stycznia tego roku, w którym wprowadzono obostrzenia prawne dotyczące ilości reklam w przestrzeni publicznej. W rozporządzeniu czytamy, że każdy przedsiębiorca ma prawo wywiesić tylko jeden szyld reklamowy na elewacji budynku w którym prowadzi działalność. Zabronione są wielkoformatowe płachty pokrywające całe budynki, gigantyczne bilbordy, nośniki zasłaniające okna i witryny, a także reklamy umieszczane na mostach, fasadach budynków, w parkach, w pobliżu cmentarzy i na barierkach oddzielających jezdnie od torowisk i przystanków. Brzmi rewolucyjnie?
W ostatnich kilku dniach reklamy sukcesywnie zaczęły znikać z przestrzeni miejskiej Gdańska. Zdemontowano nośniki w okolicy tzw. wysepki we Wrzeszczu, w trakcie likwidacji są też reklamy znajdujące się w otulinie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, przy ul. Spacerowej w rejonie ZOO. Reklamy usuwane są również z plaż, szkół i innych placówek miejskich. Demontowane są banery znajdujące się na ogrodzeniach przeróżnych obiektów, najczęściej ogródków restauracyjnych.
Głównym celem jest usuwanie tych reklam, które szpecą panoramę miasta – zasłaniają zabytkowe kamienice czy widok na katedrę. Do takiego samego wniosku doszli wrocławscy radni, którzy właśnie zaczęli realizować nowy projekt ochrony historycznego centrum miasta.
Wrocławski park kulturowy
Włodarze Wrocławia postanowili objąć ochroną prawną obszar ok. 210 hektarów uznany za pomnik historii. W jego skład wchodzą Stare i Nowe Miasto, Wyspy Odrzańskie, ogród botaniczny, Ostrów Tumski, park Słowackiego, Promenada Staromiejska oraz plac Kościuszki.
Na tym obszarze regulacje prawne będą bardzo restrykcyjne – obostrzenia będą dotyczyć nie tylko reklam, ale i tzw. informacji wizualnej, czyli wszystkich możliwych znaków, szyldów, tablic, masztów i markiz. Co ważne, regulacje będą dotyczyć również działalności usługowej, handlu, prowadzenia robót budowlanych oraz składowania i magazynowania odpadów.
Z historycznego centrum miasta znikną również ludzie rozdający ulotki, nie wolno będzie zaklejać witryn ani parkować przyczep z nośnikami reklamowymi. Nowy projekt wrocławskiego magistratu dla wielu jest przykładem doskonałego gospodarowania przestrzenią komercyjną, ale i tworzenie skansenu dla turystów. Pierwsze czytanie projektu uchwały zaplanowano na najbliższą sesję Rady Miejskiej Wrocławia, 28 listopada, ale jej przyjecie jest już właściwie przesądzone.
Reklamy nad morzem
W "historycznych" miastach sprawa ma się nieco inaczej: – W Sopocie wielokrotnie prowadzono akcje walki z reklamami – mówi Olga Broniewska, plastyk miejski z Biura Konserwatora Zabytków w Sopocie. Nasza rozmówczyni wyjaśnia, że całe miasto wpisane jest do rejestru zabytków, a dla większości obszarów opracowane zostały już miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. – Mamy więc obostrzenia prawne, które regulują ilość reklam. Obowiązuje między innymi zakaz wielkoformatowej reklamy wolnostojącej, a w centrum miasta dopuszczalne są jedynie niewielkie szyldy zamieszczane bezpośrednio na budynkach - tłumaczy.
Ogromna ilość pochwał zebrała najnowsza inwestycja sopockiego urzędu miasta, czyli drewniane, komercyjne pawilony na plaży. – Jak wiadomo, plaża jest punktem strategicznym dla miasta. Stan estetyczny i techniczny niektórych pawilonów, powstałych w połowie lat 90. pozostawia sporo do życzenia. Chcieliśmy, żeby nowe pawilony nawiązywały do historyzującej architektury kurortowej i wtapiały się w nadmorski krajobraz poprzez swój kolor i materiał, ale kształtem reprezentowały już architekturę na miarę XXI wieku. Naszym założeniem był wybór neutralnych obiektów, które jednocześnie wpisywałyby się w specyfikę architektoniczną i krajobrazową Sopotu – wyjaśnia Olga Broniewska.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że taka architektura nie jest wieczna. – Zakłada się, że w pożądanej formie estetycznej powinna przetrwać minimum 10 lat – mówi plastyk z sopockiego Biura Konserwatora Zabytków. Architekci przesyłali przede wszystkim bardzo nowoczesne projekty. – Ale np. projekt, który zajął w konkursie II miejsce, proporcjami i detalem nawiązuje do drewnianej architektury kurortu z początku minionego wieku – zauważa Broniewska.
Oczywiście nowopowstałe pawilony pozbawione będą zewnętrznych nośników reklamowych. Czy nowe regulacje prawne, wprowadzane przez konkretne miasta jeszcze przed wcieleniem w życie tzw. prezydenckiej ustawy krajobrazowej to początek poważnej zmiany?
Zmiany, zmiany
Aleksandra Stępień ze stowarzyszenia Miasto Moje A w Nim uważa, że zmianę możemy zaobserwować już od dłuższego czasu. – Najważniejsze jest to, że zaczęliśmy dostrzegać problem, rozmawiać o nim, a co za tym idzie - wywierać coraz większą presję na urzędy - mówi, jednocześnie podając konkretne przykłady.
– Zmianę naszej mentalności dotyczącej krajobrazu miejskiego najlepiej obrazuje powstanie takich organów jak Referat Estetyzacji Miasta w Gdańsku, Społeczna Rada Estetyki w Bydgoszczy czy nowa koncepcja wrocławskiego parku kulturowego – mówi. I dodaje, że nie możemy oczekiwać spektakularnej zmiany, bo to długotrwały proces. Na szczęście zdaniem naszej rozmówczyni w tym kierunku dzieje się coraz więcej.
Jak dotychczas wyglądały działania dotyczące przestrzeni miejskiej? – Bardzo wiele działań ma charakter interwencyjny, ale przede wszystkim trzeba zmieniać prawo: bez odpowiedniego pakietu ustawowego jesteśmy bezbronni, bo jak na razie nie ma jasnych granic dla ekspansji outdooru – komentuje Stępień. W Polsce to dopiero początek działań na rzecz przestrzeni publicznej, do których nie wszyscy podchodzą entuzjastycznie. Jak przekonać opornych?
– Oprócz zmian prawnych należy również edukować społeczeństwo, głównie poprzez pokazywanie dobrych wzorców, a także nakreślanie wymiernych korzyści, jakie wynikają z estetycznego zagospodarowania przestrzeni – tłumaczy Aleksandra Stępień. – Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w Łodzi: wytłumaczono przedsiębiorcom, że nowe szyldy przyciągną większą ilość klientów. To czysta argumentacja – kwituje.
Zróbmy dym!
Na zmianę mamy większy wpływ, niż mogłoby się wydawać - w Warszawie zainicjowano akcję "Zróbmy dym!", która polega na zbiorowym wysyłaniu maili do prezydent miasta. W treści wiadomości zawarta jest prośba o "informację publiczną na temat planowanych działań mających na celu ograniczenie wykorzystywania elewacji budynków na potrzeby reklam wielkoformatowych". Link do strony akcji znajduje się tutaj